Wszystko jest polityką. Czy Unia chce Ukrainy?
Coraz częściej na międzynarodowych spotkaniach i konferencjach mówi się o okresie, jaki nastanie po zakończeniu wojny na Ukrainie. Jest oczywiste, że trzeba o tym myśleć, ale pamiętajmy, że wojna trwa i nic nie wskazuje na jej szybkie zakończenie, nie wiemy też ani jakie będą jej konsekwencje, ani jak ukształtuje się geopolityczna sytuacja Ukrainy po wojnie.
Jedno co niestety jest pewne, to skala zniszczeń, tak ogromna, że koszty odbudowy przekroczą możliwości jednego państwa. Wojna wciąż trwa, a równocześnie toczy się dyskusja nad uczestnictwem Ukrainy w Unii Europejskiej. Jeszcze w kwietniu Ukraina przesłała do Brukseli kwestionariusz, wymagany dla uzyskania statusu kraju ubiegającego się o członkostwo. Odpowiedź na ten oficjalny dokument ma zostać udzielona podczas szczytu Unii w drugiej połowie czerwca. Jednak już dziś można odnotować niepokojące sygnały wysyłane przez państwa, którym do przyjęcia Ukrainy wcale się nie spieszy.
Po pierwsze upadł wniosek państw Europy Środkowej, w tym Polski, o przyznaniu Ukrainie tzw. szybkiej ścieżki starań o członkostwo. Po drugie prezydent Francji oświadczył, że jego zdaniem starania Kijowa będą trwać „przez dekady”, co nie zapowiada francuskiej zgody na docenienie heroicznej obrony Ukrainy przed rosyjskim najazdem. Po trzecie austriacka minister do spraw Unii ogłosiła, że jej kraj widzi ukraiński akces do Unii w perspektywie pięciu do dziesięciu lat. Lewicowe media w Zachodniej Europie też kwestionują członkostwo Ukrainy, która może okazać się niezainteresowana projektami dalszej integracji, czyli utworzenia jednego europejskiego państwa. Podobnie ich zdaniem nie jest wcale powiedziane że Ukraina poprze forsowaną na Zachodzie obyczajową rewolucję. Jakby tego było mało prezydent Macron zasugerował możliwość utworzenia nowej organizacji, specjalnie dla państw oczekujących na członkostwo, czyli swego rodzaju przedpokoju do Unii. Wiele lat temu podobne propozycje składano Polsce, która je wówczas odrzuciła, obawiając się, że będą oddalać pełny akces „na świętego nigdy”.
Co z tego, że Ukraina uzyska status państwa starającego się o członkostwo, skoro np. Turcja ma takie uprawnienia od ponad 20 lat, a przejście na wyższy etap przygotowań kilka lat temu zablokowało weto Austrii. Państwa Zachodnich Bałkanów, czyli Albania, Czarnogóra i Macedonia Północna wstąpiły do NATO i spełniają wciąż zmieniane i rozszerzane przez Brukselę warunki, a nadal na ich przyjęcie wcale się nie zanosi. Trudno się dziwić, że w krajach tych narasta zniecierpliwienie i rozgoryczenie. Czy chcemy czegoś podobnego dla Ukrainy, która za swoją zachodnią orientację od prawie trzech miesięcy ponosi ciężkie ofiary, zmagając się z rosyjską agresją?