Wszystko jest polityką. Europa, ale jaka
Sukces polskich negocjatorów i polskiego rządu jest oczywisty. Udało się osiągnąć to, co jeszcze niedawno bez weta wydawało się możliwe.
Z funduszy europejskich Polska dostanie 770 miliardów zł, a równocześnie łączenie „praworządności”, czyli politycznego nacisku, z unijnymi wypłatami zostało mocno utrudnione.
Presja okazała się skuteczna z dwóch powodów: kanclerz Merkel nie mogła sobie pozwolić na katastrofę niemieckiej prezydencji w Unii, a Unia nie mogła sobie pozwolić na kolejny, poważny kryzys. Nie znaczy to, że sprawa jest zakończona. Skoro tym razem postąpiono wbrew unijnym traktatom, to możemy spodziewać się kolejnych prób, jeszcze bardziej bezczelnych i agresywnych. Dopóki Unia Europejska nie otrząśnie się z lewicowo-liberalnej gorączki, dopóki do władzy nie wrócą partie, które utożsamiają się z własnymi narodami i ich tożsamością, dopóki demokracja nie zastąpi demokracji liberalnej, z jej poprawnością polityczną, cenzurą, klijentyzmem, promocją obyczajowej rewolucji i rozmaitych pseudonaukowych głupot, tak długo będziemy mieli do czynienia z łamaniem unijnego prawa i dążeniem do dominacji silnych nad słabszymi. Miejmy nadzieję, że już niedługo.
O sukcesie Polski i Węgier z irytacją piszą lewicowe gazety w zachodniej Europie, a z zazdrością we wschodniej. Głos Holandii, której premier najgłośniej domagał się, aby nie ustępować Morawieckiemu i Orbanowi, został zlekceważony, co miejmy nadzieję, pozytywnie odbije się na wyniku wyborów, zapowiedzianych tam na marzec. Czesi i Słowacy plują sobie teraz w brodę, że zabrakło im odwagi, a na europejskim horyzoncie pojawił się nowy sojusznik Polski i Węgier, czyli Słowenia. Napięta sytuacja we Włoszech (w jesiennych wyborach lokalnych prawica powiększyła swój stan posiadania) może doprowadzić do przedterminowych wyborów. Przeciwników federalistycznej koncepcji, zmierzającej do budowy jednego, europejskiego państwa jest wielu, zwłaszcza że ma być to państwo rządzone przez lewicę, wrogą chrześcijańskiej cywilizacji i narodowym tradycjom.
Dyskusja o przyszłości Unii Europejskiej dopiero się zaczyna. Powołano specjalne zespoły i komisje, ale pandemia opóźnia ich prace. Europa Ojczyzn, czyli Unia Europejska niepodległych państw, ściśle powiązanych współpracą gospodarczą, za którą opowiada się Polska, ma na naszym kontynencie wielu zwolenników. Forsowany przez lewicę projekt przekreślenia narodowych tradycji i wychowania „nowego Europejczyka”, dziś modny w europejskich salonach, oznacza przekreślenie demokracji i władzę mniejszości nad większością obywateli. Czy będzie nadal aktualny za trzy lata, gdy odbędą się kolejne wybory do Parlamentu Europejskiego? To się okaże, ale wiele tu zależy od stanowczości Polski i jej sojuszników.