Wszystko jest polityką. Felieton Ryszarda Terleckiego: Rozkaz: zagłodzić
Dzwon runął z cerkiewnej wieży i roztrzaskał się na kamiennych schodach. Był koniec lata, słoneczne popołudnie. Drogą wśród pól wlókł się sznur furmanek wypełnionych workami z ziarnem, do niektórych na postronkach przywiązano krowy. Chmury kurzu unosiły się nad drogą i opadały na ścierniska. Jesienią 1932 roku takie kolumny furmanek, rzadziej ciężarówek można było spotkać na drogach całej Ukrainy, ale także Kubania, Powołża, Zachodniej Syberii, Kazachstanu. Rozpoczynała się jedna z największych zbrodni w historii Europy.
Związek Sowiecki, mszcząc się za niezadowalające postępy kolektywizacji, nakazał odebrać chłopom wszystkie zapasy żywności, także ziarno przeznaczone na siew. Całe wsie wymierały z głodu, w miasteczkach i miastach nie nadążano z wywożeniem trupów leżących na ulicach. Największe żniwo zbierała śmierć wiosną 1933 roku, najszybciej umierały dzieci. Zebranie z pola lub ukrycie choćby kilku kłosów karano śmiercią. Na zachodnich terenach Związku Sowieckiego zmarło z głodu od 8 do 9 milionów, z tego 4 do 6 milionów na Ukrainie. Około 150 tysięcy skazano na śmierć i rozstrzelano. Ten największy w historii sztucznie wywołany głód kosztował też życie około 100 tysięcy Polaków żyjących na wschód od granic II Rzeczypospolitej. Wiadomości o straszliwej zbrodni z trudem przedostawały się na Zachód, gdzie przyjmowano je z niedowierzaniem i traktowano jako wewnętrzną sprawę Sowietów.
Na Ukrainie od 1998 roku Dzień Pamięci Ofiar Wielkiego Głodu obchodzony jest jako święto państwowe, corocznie w czwartą sobotę listopada. Polska w 2006 roku uchwałami Sejmu i Senatu uznała Wielki Głód za zbrodnię ludobójstwa, podobnie postąpiło ponad dwadzieścia państw, w tym Stany Zjednoczone, Kanada, Węgry, Litwa, Gruzja, Mołdawia. Rosja uparcie nie chce uznać zbrodni za ludobójstwo. Na świecie wiedza o Wielkim Głodzie jest znikoma, milczą też o nim szkolne podręczniki. W uchwałach parlamentów i rządów mówi się zwykle o zbrodni totalitaryzmu, nie wymieniając przy tym ani komunistów, ani Rosji. W tym roku, podczas obchodów 85. rocznicy zbrodni spotkałem w Kijowie deputowaną z Parlamentu Europejskiego, absolwentkę studiów historycznych, która dopiero po przyjeździe na uroczystości dowiedziała się, czemu są poświęcone. Na pocieszenie można zauważyć, że Parlament Europejski reprezentował jego wiceprzewodniczący, eurodeputowany z Polski, prof. Zdzisław Krasnodębski. Pod pomnikiem, przedstawiającym małą, wychudzoną dziewczynkę, składano wiązanki kłosów, takich samych, za których podniesienie z ziemi mordowano umierających z głodu chłopów. Następnego dnia po uroczystościach rosyjskie siły zbrojne dokonały przejęcia trzech ukraińskich jednostek morskich na Morzu Azowskim. Czy jest to tylko zbieg okoliczności?