Wiec, zwołany przez Tuska w minioną niedzielę w Warszawie, był kolejnym dowodem na programową pustkę totalnej opozycji.
Jest jasne, że nawet organizatorzy tego spektaklu nie wierzyli w perspektywę wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Platforma rozpaczliwie szuka pomysłu na poszerzenie poparcia, a jej liderom wciąż się wydaje, że straszenie polexitem może zmobilizować znużonych zwolenników.
Na wiec w Warszawie, oprócz aktywu Platformy, zwożonego autokarami z różnych stron kraju (charakterystyczne, że w wielu autokarach więcej było miejsc wolnych niż zajętych) stawiły się wszystkie wojownicze i zacietrzewione grupki, na czele z nieco już zapomnianym KOD-em, Strajkiem Kobiet czy aktywistami „nadzwyczajnej kasty”. Po wiecu organizatorzy i warszawski ratusz zapewniali o nieprzebranych tłumach, ale doskonale było widać, że ich oceny nawet pięciokrotnie różniły się od fachowych, dokonanych przez policję.
Tak więc około 20 tysięcy osób stawiło się na Placu Zamkowym, żeby wyrazić swoje przywiązanie do Tuska i „tego co było”. W innych miastach liczba manifestantów była o wiele skromniejsza, co świadczy o rosnącym rozczarowaniu bezprogramową i bezradną opozycją. A także krzykliwą i ordynarną, jak we Wrocławiu, gdzie jedna z opozycyjnych maskotek ciskała przekleństwami ku radości części zebranych.
Także dobór mówców na warszawskim wiecu wskazywał na wyjałowienie Platformy choćby z pozorów świeżości i oryginalności. Zebrani tam emeryci polityki i weterani obciachu, z Moczulskim (tak, tak, chociaż trudno w to uwierzyć), odkurzonym Millerem, byłym rzecznikiem Bodnarem, niezawodnym Owsiakiem czy histeryczną Lempart, nie mieli nic do powiedzenia poza powtarzaniem antyrządowych banałów. Nawet na opozycyjnych portalach, słynących z rzetelności á rebours, trudno było w następnych dniach znaleźć jakieś pozytywne komentarze. Tylko najbardziej zajadła TVN i tym razem nie zawiodła.
Entuzjazmu jednak nigdzie nie było, a wydaje się nawet, że politycy opozycyjnych partii woleli jak najszybciej zapomnieć o niedzielnym niepowodzeniu.
Co jeszcze zostało opozycji, skoro powtarzane od lat kłamstwo o brexicie nie wystarcza, aby skrzyknąć choćby najbardziej zagorzałych zwolenników? Nawoływanie do otwarcia białoruskiej granicy i wpuszczania migrantów nie zyskuje poparcia nawet wśród sympatyków. Zachęcanie „nadzwyczajnej kasty” do żenujących występów też nikogo już nie przekonuje, a obrona konstytucji okazała się teraz argumentem na rzecz Prawa i Sprawiedliwości.
Oczywiście pozostają jeszcze wezwania do zastosowania wobec Polski rozmaitych sankcji i żebranie w Brukseli o działania, które mogłyby zahamować gospodarczy rozwój i uszczuplić dochody zwykłych obywateli, ale z takim programem lepiej się nie afiszować.