Wszystko jest polityką. Krzyk to za mało
Władzy raz utraconej nie odzyskamy nigdy – takie hasło powinno dominować na ogólnopolskim zlocie działaczy Platformy, który w minioną sobotę odbył się w Radomiu. Zlot stał się łatwym celem prześmiewczych komentarzy i pełnych zakłopotania opinii. Bo co można powiedzieć o dwugodzinnej eksplozji frustracji i bezradnej wściekłości? Tusk nie wierzy w wyborcze zwycięstwo i zapowiada „organizowanie” ulicy. To już było, ulica i zagranica już nieraz miały obalić demokratycznie powołany rząd Prawa i Sprawiedliwości. Z kolei odpytywani przez dziennikarzy tuskowi działacze zapewniali, że przeszło dziesięcioprocentowa przewaga PiS nad Platformą, już jesienią skurczy się do pięciu procent. Po takim blamażu? W przemówieniach liderów Platformy nie padło nic, co miałoby przekonać wyborców do głosowania na tę partię. No chyba, że pokaz histerii jest w dzisiejszych czasach wystarczającą kompetencją do objęcia władzy.
Nie mamy programu i mieć nie będziemy – zdają się zapewniać Tusk i jego polityczna kompania. A gdyby jakimś cudem udało się władzę zdobyć, to wtedy się zobaczy. Czy to wystarczy, żeby przekonać rozsądnie myślących Polaków? Tusk już kilkakrotnie zapowiadał wielkie rozliczanie politycznych przeciwników i to bez oglądania się na prawo czy Konstytucję. Czy pragnienie zemsty za własne niepowodzenia jest wystarczającym motywem do walki o najwyższe stanowiska w państwie? Czy można zaufać ludziom, którym nienawiść odbiera rozum?
Tusk marzy o tym, że inflacja otworzy mu drogę do władzy. Im większa, tym lepiej – przekonują jego zwolennicy. Do blokady europejskich funduszy, do czego gorliwie przykładali ręce europosłowie z Platformy, dochodzi teraz drożyzna, wywołana rosyjsko-ukraińską wojną. Sztabowcy Tuska zacierają ręce i straszą jeszcze wyższymi cenami. Tylko czy można powierzyć władzę politykom, którzy nie mają żadnej recepty na ekonomiczne trudności i nawet potrafią się tym chwalić? Od czasu do czasu pokazują jednak, że wzięliby się za Polskę bez litości: nie ukrywają, że podniosą podatki, zlikwidują albo ograniczą programy socjalne, wstrzymają inwestycje, z powrotem rozbroją armię. Państwo w ich rękach to narzędzie do robienia interesów, a nie służenia obywatelom.
Nasilającą się agresją trudno przekonać większość wyborców, bojówki, które Platforma wysyła na spotkania zwolenników obozu rządzącego raczej odstraszą niż pozyskają sympatyków. Happeningi w sejmie nie zastąpią argumentów, nawet Bruksela już widzi, że postawiła na nieudaczników. Wiec w Radomiu podsumował trwające od roku zabiegi Tuska i Platformy o odzyskanie politycznej inicjatywy. Pokazał wyraźnie, że tej inicjatywy nie ma i nie będzie. Nie wystarczy krzyczeć, trzeba jeszcze mieć coś do zaproponowania, gdy krzyk umilknie.