Wszystko jest polityką. Kto się zna na żartach
Czy ktoś jeszcze rozumie, co dzieje się w szeregach „totalnej” opozycji? Prezydent Warszawy - który, delikatnie mówiąc, średnio radzi sobie z rządzeniem stolicą - organizuje ruch pod nazwą Campus. Czy ten ruch ma być przedłużeniem Platformy, czy raczej jej polityczną alternatywą? Prezydent Warszawy jest równocześnie wiceprzewodniczącym partii, ale w jej szeregach nie widać entuzjazmu dla pomysłu, o którym słyszymy od roku, ale na którego uruchomienie nie było ani zapału, ani konkretnego planu.
Dla części zwolenników opozycji Campus (co za nazwa!) ma być lekarstwem na trwający od przeszło roku niedowład przywództwa w Platformie, dla innych poważnym zagrożeniem dla jedności ich partii. Czy Borys Budka będzie obecny na kongresie swojego rywala? Jeżeli tak, to o świeżości pomysłu i energii założycielskiego zjazdu można zapomnieć. Jeżeli nie, to pojawią się oczywiste komentarze, że macierzysta partia założyciela ruchu właśnie odchodzi do lamusa. Tak źle i tak niedobrze.
A co z białym aeroplanem, na którym ma przylecieć Donald Tusk? W Platformie mówi się o tym, że wkrótce znów stanie na jej czele. O jego przewidywanym i pilnie oczekiwanym powrocie mówi się od pięciu lat. Czy więc Tusk pojawi się na zjeździe Campusa i zabierze zabawki jego inicjatorowi? Na wiele pytań brakuje odpowiedzi i można odnieść wrażenie, że nie znają ich także najbardziej zainteresowani liderzy „totalnej” opozycji.
Chwilowo najważniejszym (a wydaje się, że jedynym) punktem programu platformianej opozycji jest postulat likwidacji telewizji publicznej. Prezydent Warszawy zbiera podpisy pod takim pomysłem w… Gdańsku. Marzenie, że jedyną telewizją będzie TVN 24, a jedyną gazetą „Wyborcza”, okazuje się jednak mało realne. Przede wszystkim dlatego, że niezbyt realnie zapowiada się wyborcze zwycięstwo opozycji. Bardzo wątpliwe będzie nawet wówczas, gdyby do wielkomiejskiej koalicji Warszawy, Gdańska, Poznania czy Wrocławia dołączy teraz Rzeszów. Tym bardziej że także w dużych miastach nie wszyscy czekają na powrót „tego, co było”.
Letnie miesiące tego roku nie ostudzą politycznych emocji. Po długich miesiącach lęku przed pandemią świat rusza nie tylko na wyczekiwane wakacje, ale także odnawia polityczne kontakty i spory. Jeszcze niejedno wydarzenie zaskoczy nas tego lata. Czy opozycja pozbiera się z politycznego zamętu przed jesiennym sezonem? Czy ruch Campusa, wielkomiejskie parady, wspierane przez jego inicjatora, oraz plażowe występy celebrytów z Zanzibaru wystarczą, by udawać poważną politykę? Jeżeli komuś się wydaje, że rozbawianie publiczności zastąpi kompetentną dyskusję o przyszłości, to może pomylić się i na długie lata pozostać totalnym żartownisiem.