Wszystko jest polityką. Między pokojem a wojną
Europa w napięciu czeka na rozwój wypadków na Ukrainie. Pytanie, czy Ukraińcy są w stanie przeprowadzić skuteczną kontrofensywę zadają sobie politycy i wojskowi. Wiele zależy od dostaw broni, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych. W tej sprawie wyjątkowo paskudną rolę odgrywają Niemcy, które wciąż szukają wymówek, żeby mimo składanych obietnic broni nie dostarczyć i nie narazić się Putinowi.
Dzieje się tak pomimo, że europejska, a nawet część niemieckiej opinii publicznej, oskarża rząd w Berlinie o dekady błędnej polityki dogadywania się z Rosją kosztem bezpieczeństwa całego kontynentu. Dziś, gdy nikt nie może zaprzeczyć, że niemal z dnia na dzień może dojść do groźnej eskalacji konfliktu, Niemcy usiłują wykręcić się od odpowiedzialności i narzucając instytucjom Unii Europejskiej tematy zastępcze (takie jak spór Komisji Europejskiej z Polską) odwrócić uwagę od własnej ślepoty i zadufania.
Ukraina broni się przed zbrodniczym i nieobliczalnym molochem, który gotów jest na wszystko w obronie swojej wyimaginowanej wielkości. Czy jeżeli Ukraina zacznie odnosić militarne sukcesy, Rosja nie zdecyduje się na desperackie podjęcie ryzyka wojny z NATO, a przynajmniej z tą częścią sojuszu, która jeszcze jest zdolna do prowadzenia wojny? Eksperci wydają się być zgodni: Putin, ale także cała obecna elita kremlowskiej władzy, nie może pozwolić sobie na porażkę. Skoro tak, to co zrobią, gdy klęska zajrzy im w oczy?
Zwycięska kontrofensywa Ukrainy niesie więc za sobą ryzyko dla całej Europy.
Ale z kolei zwycięstwo Putina jest równie niebezpieczne. Ukraińcy nie pogodzą się z utratą znacznej części swojego terytorium, a na terenach okupowanych będą prowadzić partyzancką wojnę. Zachód (a Europa Środkowa staje się już jego częścią) pod presją opinii publicznej nie zawiesi wojskowej pomocy. Pokonanie partyzantki będzie wymagało odcięcia od dostaw, co może doprowadzić do ataku na bazy, skąd broń jest dostarczana. Złamanie oporu będzie też wymagało jeszcze brutalniejszej polityki na terenach okupowanych. Czy wolny świat będzie przyglądać się bezczynnie?
Zachodnia Europa naprawia wieloletnie zaniedbania i zbroi się w pośpiechu. Łatwiej jednak kupić broń niż obudzić wolę walki. W latach gdy groził sowiecki atak, zachodnia lewica wołała, że „lepiej być czerwonym niż martwym”. Czy w obronie dostatku i dekadenckiej pogoni za przyjemnościami, nie zwycięży gotowość do kapitulacji? Czy na Zachodzie znajdą się przywódcy, którzy będą mieli odwagę przeciwstawić się agresji, a dla utrzymania swojej władzy nie poświęcą tej części Europy, którą już raz poświęcono w Jałcie? W Europie nie słychać odpowiedzi na te pytania, ale w Polsce tym bardziej musimy je sobie zadawać.