Wszystko jest polityką. Nato i strajk w sejmie
Zgromadzenie Parlamentarne NATO, które w poniedziałek zakończyło się w Warszawie, już po raz trzeci odbyło się w Polsce. To wyraz uznania dla udziału Polski w sojuszu, o czym w poniedziałek mówili w Sejmie zarówno Paolo Alli, przewodniczący zgromadzenia, jak i Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO.
Zgromadzenie działa od 1955 roku i obecnie liczy 266 parlamentarzystów z 29 państw członkowskich (najmłodszymi członkami NATO są Albania i Chorwacja - od 2009 roku oraz Czarnogóra - od 2017 roku), a w jego pracach biorą udział przedstawiciele 12 państw stowarzyszonych. W marcu przyszłego roku minie 20 lat odkąd Polska, wówczas wraz z Czechami i Węgrami, przystąpiła do sojuszu.
Spotkanie parlamentarzystów z państw sojuszniczych poprzedziło szczyt NATO, który w lipcu odbędzie się w Brukseli. Dla Polski najważniejsze są zgodne ustalenia członków paktu, odnoszące się do zagrożenia ze strony Rosji, a także plany zwiększenia liczby amerykańskich żołnierzy na tzw. wschodniej flance NATO, zwłaszcza w naszym kraju. Budowa stałej bazy wojsk amerykańskich podniosłaby poziom naszego bezpieczeństwa, chociaż trzeba pamiętać, że na pomoc sojuszników liczyć mogą przede wszystkim państwa silne i dobrze uzbrojone, które są w stanie samodzielnie stawiać opór wobec ewentualnej agresji, choćby tylko do czasu nadejścia odsieczy.
Podczas zgromadzenia kilkakrotnie podkreślano, że budowa gazociągu Nord Stream 2 stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy, chociaż wymierzona jest głownie w suwerenność Ukrainy.
Spotkanie parlamentarzystów NATO przyczyniło się też do zakończenia okupacji sejmowego hallu. Totalna opozycja liczyła, że przedłużając protest niepełnosprawnych i ich opiekunów, doprowadzi do odwołania Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, a przynajmniej umożliwi jego zakłócenie. Nic takiego się nie stało. Goście polskiego Sejmu nie byli zainteresowani udziałem w awanturze z udziałem protestujących i wzruszali ramionami na próby wykorzystania ich przez kilkoro cynicznych posłów opozycji. Władze NATO oświadczyły, że spór z protestującymi jest wewnętrzną sprawą Polski i nie zamierzają się do niego odnosić. Kiedy okazało się, że ani anglojęzyczne transparenty, wywieszane na oknach, ani próby rozdawania ulotek nie wzbudzają większego zainteresowania, strajkujący zdecydowali się zakończyć okupację. Nie powiódł się kolejny plan zaszkodzenia Polsce w jej relacjach międzynarodowych, co wywołało wielką irytację w partiach opozycji. Parlamentarzyści wyjeżdżali zachwyceni Warszawą, sprawną organizacją Zgromadzenia i gościnnością polskich gospodarzy. Opozycji pozostały kwaśne miny oraz zdjęcia z niepełnosprawnymi, wykonane z myślą o wykorzystaniu w zbliżających się kampaniach wyborczych.
data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">