Po przeszło pięciu latach wyborczych i gospodarczych sukcesów obozu rządowego dochodzi do prób jego przeformułowania ze strony tzw. małych koalicjantów. Ich marzeniem jest stać się dużymi koalicjantami, którzy mieliby szansę na bardziej samodzielny udział w polityce.
Przypomnijmy, że swoje istnienie zawdzięczają wyłącznie Prawu i Sprawiedliwości, z którego list i pod którego szyldem dostali się do parlamentu. Czy jest możliwy ich samodzielny udział w wyborach? Sondaże pokazują, że dziś mogą liczyć na śladowe poparcie wyborców. Czy są w stanie to zmienić i czy to opłaci się obozowi Zjednoczonej Prawicy?
Na te pytania odpowiedź poznamy za dwa lata, ale już teraz można założyć, że wygórowane ambicje dwóch koalicyjnych liderów grożą osłabieniem całego obozu polskiej prawicy.
Pięć lat w opozycji doprowadziło też do dekompozycji opozycyjnych partii. Największa antyrządowa formacja od lat drepcze w miejscu, programowo nie mając nic do zaproponowania, poza hasłem „żeby było jak było”, oczywiście pięć lat temu. Równocześnie podejmując wyścig z SLD, przechyla się coraz bardziej na lewo, co niepokoi zarówno część partyjnego aparatu, jak i sporą grupę parlamentarzystów.
Beznadziejnie słaba pozycja lidera, którego groteskowe pomysły i wystąpienia zniechęcają wielu dotychczasowych zwolenników, dodatkowo osłabia opozycyjny przekaz. Partia buksuje pod dyktando „Gazety Wyborczej” i TVN, systematycznie tracąc w sondażach na rzecz politycznej wydmuszki, jaką jest ugrupowanie Hołowni. Kolejni posłowie Platformy szykują się do odejścia, a kierownictwo nie jest w stanie wykrzesać z siebie choćby skromnej propozycji na najbliższą przyszłość.
Co zabawne, słabości głównego przeciwnika na opozycyjnej scenie nie potrafi wykorzystać lewica, która łączy się z grupką nawiedzonych radykałów w nadziei, że zdoła odświeżyć swój wizerunek „kawiorowej lewicy”. Pomysł zastąpienia programu socjalnego projektem obyczajowej rewolucji skazuje przyszłą Nową Lewicę (podobno tak się będzie nazywać) na szybką utratę znacznej części dotychczasowego elektoratu.
Platforma mogłaby go zagospodarować, ale sama dryfuje w stronę rozwiązań, narzucanych przez lewacki margines, modny dziś w części zachodniej Europy. Gdy do tego dodać rozpad koalicyjki, z trudem sklejanej przez PSL, teraz porzuconej przez grupę Kukiza - to obraz podzielonej opozycji, która zamierza podzielić się jeszcze bardziej, musi niepokoić jej zagranicznych sojuszników i protektorów.
Tym bardziej że w Parlamencie Europejskim zanosi się na poważne zmiany, związane z planem budowy silnej formacji europejskiej prawicy, które mogą spowodować znaczne ograniczenie władzy obecnego liberalno-lewicowego establishmentu.