Świat się zmienia, a my razem z nim. A może to my zmieniamy świat, najpierw tylko wokół siebie? Pamiętam jak jeszcze kilkanaście lat temu wezwanie do kupowania polskich produktów kwitowane było - w najlepszym wypadku - wzruszeniem ramion.
Przecież są lepsze towary zza granicy, lepsze, a często także tańsze. Europa otwierała się przed nami i nawet w dobrym tonie było pochwalić się nabyciem portugalskich truskawek czy greckich ziemniaków. Zdarzało się jednak, że zachęcanie do kupowania tego co polskie traktowano jako przejaw nagannego nacjonalizmu, jakiejś groźnej ksenofobii.
Lewicowym mediom kojarzyło się to niezawodnie z międzywojennym dwudziestoleciem i hasłami bojkotu żydowskich sklepów. Dziś, chwała Bogu, mamy te uprzedzenia już za sobą. Patriotyzm gospodarczy wymaga wspierania własnego przemysłu, rolnictwa, usług, także własnych marek. Ma to sens, bo dzięki temu Polska się bogaci, a z nią my wszyscy. Polska, nie „ten kraj”, jak to mówią jeszcze dziś niektórzy politycy i komentatorzy.
Podobnie jest z pojęciem wstydu. „Jak jestem za granicą, to wstydzę się, że jestem z Polski” - jeszcze dziś takie deklaracje zdarzają się jarmarcznym celebrytom. Ale czasy się zmieniły i szacunek dla własnej Ojczyzny nie jest już domeną wyszydzanych moherowych patriotów. Dzisiaj obciachem jest plucie na rodzinny dom, na własną kulturę i tradycję. Dziś już tylko neofici nowoczesności chcieliby ograniczyć naukę historii w szkołach. Staliśmy się dumni, bo mamy powody do dumy.
Dostarcza ich także nasza przeszłość: wiktoria 1920 roku, Powstanie Warszawskie, „Solidarność”, święty Jan Paweł II. Już nie słychać nawoływań, chociaż zdarzają się jeszcze kulturowi analfabeci, żeby z kanonu lektur wyrugować Sienkiewicza, Wyspiańskiego, Żeromskiego. W państwowe święta wywieszamy z okna polską flagę, 1 sierpnia na minutę zastygamy w milczeniu. To jest nasza Polska i nie zamienimy jej na „ten kraj”.
Minęło 30 lat i przywiązaliśmy się do naszej niepodległości. Przyjęliśmy testament pokoleń i chociaż może trochę razić to patosem, własne państwo znowu stanowi dla nas wartość, której nie pozwolimy sobie odebrać. I nie ma to nic wspólnego z kwestionowaniem uczciwej europejskiej jedności, rozumianej jako wspólnota wolnych narodów i suwerennych państw.
Pozbywamy się kompleksów, dobrze radzimy sobie w czasie światowego kryzysu, budujemy silne i bezpieczne państwo. Gościmy u siebie pobratymców, Ukraińców i Białorusinów, odbudowaliśmy stare związki z Litwinami i Węgrami. Gdy wracamy z zagranicy patrzymy z dumą na nasze dokonania, często zazdroszczą nam ich nasi zagraniczni goście. Wiemy dokąd iść i co jest naszym celem. Jak w haśle, które jest nam bliskie: Polska jest najważniejsza. W niedzielę nie zejdźmy z tej drogi.