Popatrzcie to my, wciąż jeszcze jesteśmy - mówili liderzy Platformy na zeszłotygodniowej konwencji ich partii. Zamiast obiecywanego wcześniej programu zaprezentowali plan politycznej przewrotki, która ma polegać na przejęciu co najmniej pięciu posłów obozu rządzącego. Wtedy opozycja przejmie władzę i podzieli się stanowiskami. Co potem? Potem się zobaczy.
Niestety, pomysł ma pewną wadę: inne partie opozycji poczuły się urażone, że nikt wcześniej nie uprzedził o wykorzystaniu ich szyldów podczas konwencji PO. Ostatecznie jednak wszystkim zależy na tym samym, czyli na znalezieniu czarodziejskiego sposobu na pokonanie tych, którzy sześciokrotnie zwyciężyli w wyborach (prezydenckich, parlamentarnych, samorządowych i europejskich). Dziś w zwycięstwo wyborcze nikt po stronie opozycyjnych działaczy już nie wierzy.
Wydaje się, że brak programu, w tym także pomysłu na to, jak wygrać wybory, nie jest jednak największym zmartwieniem opozycji. W jednym z sondaży zadano ankietowanym pytanie, kogo uważają za lidera opozycji. W odpowiedzi 48 procent badanych odpowiedziało, że nie ma takiej osoby. Liderzy Platformy, występując z pomysłem zjednoczenia całej opozycji, za wszelką cenę chcieli udowodnić, że to do nich należy inicjatywa.
Wszystkim zależy na tym samym, czyli na znalezieniu sposobu na pokonanie tych, którzy sześciokrotnie zwyciężyli w wyborach
Tymczasem najczęściej wskazywanym kandydatem na lidera opozycji jest Szymon Hołownia, który w tym sondażu zdobył jednak zaledwie 18 procent głosów. Jest oczywiste, że zniechęceni nieskutecznością i bezradnością dotychczasowi wyborcy Platformy przenoszą swoje zainteresowanie na telewizyjnego showmana, którego jedyną zaletą jest to, że nic nie wiadomo ani o jego planach, ani o jego poglądach. Następny w rankingu, wiceprzewodniczący PO i prezydent stolicy dostał 14 procent, a obecny szef partii zaledwie 1 procent. Z takimi wynikami nie ma co marzyć o zwycięstwie w wyborach. Pozostaje więc pocieszanie tych wyborców, którzy wciąż jeszcze pozostali wierni, że władzę można przejąć bez wyborczego mozołu.
Czy jest to możliwe przy użyciu siły? Okupacja Sejmu sprzed trzech lat, czyli tzw. ciamajdan, raczej nie przyniosła ani sukcesu, ani wzrostu popularności. Uliczne manifestacje w obronie nadzwyczajnej kasty szybko opadły z sił, a próba ich ożywienia atakiem wulgarnej złości najwyraźniej nie zjednuje zbyt wielu zwolenników. Przeciwnie, przeraża część elektoratu Platformy poziomem prezentowanej agresji. Gdzie więc szukać sposobu na to, aby zwolennicy mieli choćby cień nadziei na sukces ich ulubionej partii? W parlamentarnych transferach i obietnicach składanych posłom Zjednoczonej Prawicy. Czy jednak nie jest tak, że to parlamentarzyści opozycji coraz chętniej zmieniają partyjne szyldy? Opozycja, marząc o wzmocnieniu, zmierza do gruntownego osłabienia.