Wszystko jest polityką. Regionalne zyski i straty
W Polsce frekwencja niemal podwoiła się i wzrosła o 22 procent, w Rumunii o 19 procent, na Węgrzech o 14 procent.
Wybory do Parlamentu Europejskiego w Europie Środkowej nie przyniosły większych niespodzianek, ale rządząca w Brukseli koalicja, łącząca EPP (Europejska Partia Ludowa, czyli niegdysiejsi chadecy, a dziś lewicowi liberałowie) oraz SD (Progresywny Sojusz Socjalistów i Demokratów, czyli socjaldemokracja), straciła sporo mandatów.
W poprzednim Europarlamencie EPP miała 87 mandatów z Europy Środkowej, obecnie tylko 72. Najwięcej dała im Polska (17 mandatów Platformy, to znacznie mniej niż 23 poprzednio), Rumunia (14) i Węgry (13 mandatów, o ile Fidesz nie zostanie usunięty z frakcji). Socjaliści mieli 44 mandaty, teraz mają 41. Znów najwięcej z Polski (8 SLD plus Biedroń), Rumunii (8), Bułgarii i Węgier (po 5). Tak więc rządząca dotąd koalicja chadeków i socjalistów straciła w naszym regionie 18 mandatów.
Z kolei ECR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) zyskali 11 mandatów, głównie dzięki Polsce (poprzednio 19, obecnie 26 posłów Prawa i Sprawiedliwości), Czechom (4), Słowacji (3), Bułgarii i Łotwie (po 2).
Oczywiście jest to stan na dzisiaj, we wszystkich frakcjach trwają negocjacje z potencjalnymi kandydatami i ten wynik może jeszcze się zmienić. Wiele zyskała też ALDE (Porozumienie Liberałów i Demokratów), która poprawiła swój wynik w całej Europie, a w naszym regionie zyskała 10 mandatów, najwięcej dała ich Rumunia (8), Czechy (6), Bułgaria i Estonia (po 3).
Natomiast Zieloni, którzy cieszą się z sukcesu na Zachodzie, głównie w Niemczech i Skandynawii, w Europie Środkowej nie przekonali wyborców i stracili połowę, czyli z 7 spadli do 3 mandatów. Zarówno komuniści, jak i skrajna prawica, poniosły tu druzgoczącą porażkę. Wciąż jednak jest 11 posłów niezdecydowanych (m.in. 3 z Czech, po 2 z Chorwacji, Rumunii i Słowacji) o których nie wiadomo gdzie przystąpią.
Ciekawie w tych wyborach przedstawia się znaczący wzrost frekwencji w niektórych państwach naszej części Europy. Pięć lat temu tylko na Litwie frekwencja przekroczyła 40 procent, a w Estonii, Bułgarii i Rumunii 30 procent. W tym roku rekord padł również na Litwie (53,1), ale poprawił się także w Rumunii (51,1), Polsce (45,7), na Węgrzech (43,4).
W Polsce frekwencja niemal podwoiła się i wzrosła o 22 procent, w Rumunii o 19 procent, na Węgrzech o 14 procent. Najniższą frekwencję odnotowano na Słowacji (22,7) ale i tam wzrost był znaczny, bo o 9 procent.
Wszystko wskazuje na to, że nie tylko Polacy, ale niemal wszyscy mieszkańcy Europy Środkowej docenili znaczenie europejskich wyborów i uznali, że mogą mieć wpływ na przyszłość całej Unii. Teraz wspólnym celem wszystkich środkowoeuropejskich reprezentacji powinna być budowa porozumienia, służącego rozwojowi gospodarczemu i obronie interesów naszego regionu.