Dopiero co zakończył się klapą i licznymi wpadkami zlot Platformy pod nazwą Kampus, a już mamy kolejną kompromitację, nazwaną szumnie I Kongresem Polska 2050. Szymon Hołownia pozazdrościł obciachu Tuskowi i Trzaskowskiemu i pokazał, że można jeszcze śmieszniej zabawić publiczność.
Jedyna równica była taka, że kampus trwał parę dni, a kongres parę godzin, co sprawiło, że media miały mniej tematów do żartów, a publiczność mniej powodów do zażenowania. No i fakt, który nie był zaskoczeniem: Hołownia traci w sondażach tyle, ile Platforma zyskuje. Przepływ sondażowych zwolenników odbył się jednak jeszcze przed konfrontacją tych dwóch wydarzeń i nie wygląda na to, żeby teraz sytuacja miała ulec zmianie.
Hołownia przede wszystkim obiecywał, że to on usunie obecny rząd i zapewni zwycięstwo swojej bardziej niż skromnej partii. Jak to zrobi, tego nie powiedział, ale jest jasne, że jeszcze parę takich kongresów, a spadnie poniżej wyborczego progu. Bezradność wobec odpływu potencjalnych wyborców ujawniła się zwłaszcza w tych fragmentach wystąpień, w których licytowano się z Platformą na niechętny stosunek do Kościoła. Tusk zapowiadał pilne uznanie związków partnerskich, a Nitras „opiłowanie” katolików, z kolei Hołownia okrojenie Kościoła z funduszy i przerzucenie całej odpowiedzialności za pedofilię na duchownych. Nadzieja lewicowych liberałów, że dzięki walce z Kościołem odzyskają w Polsce władzę i znów będą bezkarnie robić swoje interesy, wydaje się mało realna, a mruganie do wyborców lewicy – mało przekonywujące.
Co jeszcze usłyszeliśmy na kongresowych występach? Nie pojawił się zapowiadany gość nadzwyczajny, który miał kongres uświetnić swoją obecnością, pokazano za to jakąś komputerową aplikację na poziomie gier dla maluchów. Ogłoszono, że Hołownia dokona (jak?!) zmian w Konstytucji i dopuści szesnastolatków do urn wyborczych. Dlaczego nie młodszych dzieci? Może właśnie to uczyni sensacją kolejnego kongresu? Pojawił się także katalog pobożnych życzeń bez żadnych pomysłów jak to zrobić. Było więc „przywrócenie praworządności”, „kluczowe zmiany podatkowe” i lepszy dostęp do lekarzy. Gdyby pozwolić na rządy uczestników kongresu mielibyśmy kulinarne przepisy zamiast ustaw, telewizję śniadaniową zamiast budżetu państwa, a ogródki dla przedszkolaków zamiast przemysłowych i drogowych inwestycji. Jak to się stało, że ktoś o tak mizernych kompetencjach zgromadził – choćby na chwilę – prawie 20 procent potencjalnych wyborców? Obecnie jest już tylko 11 procent, nie sprawdził się więc pomysł zastąpienia Platformy „projektem Hołownia”, a przez najbliższe miesiące oglądać będziemy smutne widowisko zatapiania nikomu już niepotrzebnej szalupy.