Wszystko jest polityką. W oczekiwaniu na przełom
Po ośmiu tygodniach niedzielnych demonstracji w Mińsku i innych miastach Białorusi widać wyraźnie, że władza Łukaszenki nie słabnie, a opozycja nie jest w stanie przełamać przedłużającego się impasu. Wprawdzie w ostatnią niedzielę na ulice stolicy znów wyszło około 100 tysięcy demonstrantów i nie powiodły się próby ich rozpędzenia przy użyciu armatek wodnych, to równocześnie znacznie zmalała ilość demonstracji na prowincji.
W Homlu, gdzie tydzień wcześniej skutecznie rozpędzono kilkusetosobową manifestację, tym razem na miejscu wyznaczonym na początek protestu pojawiło się zaledwie kilkadziesiąt osób. Niewielkie grupy demonstrowały w niedzielę w Brześciu, Grodnie, Witebsku oraz w powiatowym Bobrujsku. Bardzo skromnie wypadł też tradycyjny sobotni marsz kobiet w Mińsku.
Równocześnie zmienia się sytuacja międzynarodowa Białorusi wobec faktu, że większość państw europejskich nie uznaje wyniku wyborów i odmawia legalności prezydentury Łukaszenki. Litwa, Łotwa i Estonia ogłosiły listę 130 nazwisk przedstawicieli władz, odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i stosowanie represji, którzy nie będą wpuszczani na ich terytoria. Podobnie Unia Europejska opublikowała listę 44 osób z zakazem wjazdu na teren UE, nieobejmującą jednak Łukaszenki. Stany Zjednoczone w ramach sankcji nałożonych na Białoruś zakazały prowadzenia interesów z obywatelami USA i zamroziły środki finansowe ośmiu urzędników z Białorusi, w tym ministra spraw wewnętrznych i dowódcy oddziałów specjalnych OMON. Symboliczne sankcje ogłosiły również Wielka Brytania i Kanada. Z kolei Białoruś zażądała zmniejszenia personelu placówek dyplomatycznych Polski (z 53 do 18) i Litwy (z 25 do 14). Ogłoszono również informacje o ograniczeniu wjazdu na Białoruś przedstawicieli władz odpowiedzialnych za zastosowanie sankcji oraz o ponownej akredytacji korespondentów zagranicznych mediów. Zakazy wprowadzone przez Białoruś wobec obywateli państw Unii Europejskiej, a także europarlamentarzystów, mają obowiązywać także na granicach Rosji.
Wydaje się, że Łukaszenka przetrwał najcięższą fazę kryzysu i teraz gra na przeczekanie protestów i zmęczenie ich uczestników. Jego wyborcza rywalka Swiatłana Cichanouska prowadzi aktywną działalność międzynarodową, spotykając się z przywódcami europejskich państw, ale jej wpływ na protesty w Mińsku okazuje się bardzo ograniczony. Apele o mediację międzynarodowych organizacji nie znajdują żadnego odzewu w Mińsku. Uwagę światowej opinii bardziej zajmuje teraz konflikt między Armenią a Azerbejdżanem, podsycany przez Turcję i mniej otwarcie przez Rosję. Polski plan europejskiej pomocy gospodarczej dla Białorusi, uwolnionej od Łukaszenki, przyjęty przez przywódców Unii, będzie musiał jeszcze poczekać.