Wszystko jest polityką. Wygłup pana Ponsa
Czy Unia Europejska jest jeszcze poważną organizacją? W zeszłym tygodniu jednym z tematów obrad Komisji Europejskiej, a więc szefów rządów państw członkowskich, były problemy relacji między Unią a Afryką.
Co w czasie narastającego zagrożenia rosyjską agresją na Ukrainę było przedmiotem obrad tego szacownego gremium? Oprócz spraw gospodarczych ważnym zmartwieniem unijnych organizatorów spotkania było upowszechnienie teoryjki gender i ochrona LGBT z licznymi plusami. Gdy Polska zmagała się z najazdem migrantów z różnych kontynentów, Unia troszczyła się o komfort grupki upolitycznionych sędziów z nadzwyczajnej kasty.
Gdy Polska stała się najważniejszym elementem wschodniej flanki, a na jej terytorium przybywają liczni żołnierze NATO, Unia kombinuje jakby nie wypłacić Polsce należnych funduszy i osłabić jej gospodarkę. Niedawno jakaś sędzina z Trybunału Sprawiedliwości, dla której Polska jest za mało lewicowa, nakazała (jednoosobowo!) zamknąć kopalnię w Turowie i nałożyła wysoką (nigdy jeszcze tak wysokiej w Unii nie zasądzono) finansową karę. Po czym wyjechała na zasłużone wakacje.
W tym tygodniu do Polski wybrała się grupka europosłów, aby badać rzekomo zagrożoną praworządność. Putin dokonuje formalnego rozbioru Ukrainy, wokół jej granic gromadzą się rosyjskie czołgi, Amerykanie ostrzegają przed bombardowaniem Kijowa, ale najpilniejszym zajęciem wybrańców Europy jest wspieranie totalnej opozycji w Polsce. – Spróbujemy pomóc polskiemu społeczeństwu zmienić władze, które wydają się nie być dobre dla Polski – oświadczył przewodniczący tej wyprawy Esteban Gonzalez Pons.
Europejscy wycieczkowicze zażyczyli sobie spotkań z prezydentem, marszałkiem Sejmu, premierem, ministrami, z sejmowymi komisjami i partiami politycznymi. Spotkania miały być krótkie, bo uczestnicy tej ekskursji wszystko już wiedzą i niczego dowiadywać się nie potrzebują. Towarzyszył im tłum sekretarzy, urzędników, tłumaczy itp., wszystko sowicie opłacane z unijnej kasy. Oczywiście nikt poważny z tak niepoważną ekipą rozmawiać nie zamierzał, chociaż skarżyć na Polskę pospieszyli polityczni sędziowie, a także sfrustrowany Budka i niezawodny marszałek Grodzki.
Nie wiem, jak pan Pons wyobrażał sobie zmienić władzę w Polsce i czy był przekonany, że wystarczy w tej sprawie jego stanowcze zarządzenie. W ostatniej chwili swój udział odwołał, widocznie ktoś mu wytłumaczył, że w Polsce władzę wybiera się w demokratycznych wyborach, a nie mianuje przez lewicowych nieuków. Pozostaje jednak faktem, że podczas gdy Europa wstrzymuje oddech wobec groźby wybuchu wojny, europejscy biurokraci wysyłają do Polski polityczną ekspedycję, aby przekonywała, że demokracja jest dla Niemców czy Belgów, ale nie dla krnąbrnych mieszkańców europejskich peryferii.