Wszystko jest polityką. Wygrać wybory, ograć wyborców
Wybory, które 21 lipca odbyły się na Ukrainie, nie pozostawiają wątpliwości, kto w najbliższych latach będzie rządził w Kijowie, na razie nie pozwalają jednak odpowiedzieć na pytanie, jakie to będą rządy.
W nowej Radzie Najwyższej (odpowiednik Sejmu) partia Sługa Narodu prezydenta Zełenskiego zdobyła ponad 43 procent głosów i dysponuje samodzielną większością, co na Ukrainie zdarzyło się po raz pierwszy od rozpadu Związku Sowieckiego w 1991 roku.
Opozycja jest słaba i podzielona, najlepszy wynik wywalczyła prorosyjska partia Za Życie (13 proc.), na trzecim miejscu znalazły się razem Batkiwszczyna, kierowana przez Julię Timoszenko, oraz Europejska Solidarność byłego prezydenta Piotra Poroszenki (po 8 proc.).
Próg wyborczy przekroczył jeszcze Głos, partia nieco przypominająca zwycięskie ugrupowanie Zełenskiego, która - co dla nas ciekawe - zwyciężyła w obwodzie lwowskim.
Wynik wyborów trzeba uznać za niezwykły. Nikt z deputowanych zwycięskiej partii nie był wcześniej w parlamencie, przeważnie są to ludzie młodzi, z bardzo różnych środowisk, bez politycznego doświadczenia.
Niektórzy z nich uważani są za przedstawicieli oligarchy Ihora Kołomojskiego, który wspierał kampanię Zełenskiego, a po jego zwycięstwie powrócił z Izraela na Ukrainę.
Wciąż jednak nie wiadomo, jakie grupy i frakcje powstaną w liczącym ponad 250 deputowanych klubie parlamentarnym zwycięskiej partii. Zełeński, który wygrał dzięki popularności telewizyjnego serialu „Sługa narodu”, w którym grał rolę prezydenta, zdecydował się (a może zgodził) rzeczywiście zostać prezydentem, a nazwę serialu przyjął dla naprędce skleconej partii.
Jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich, a potem jego partii w wyborach parlamentarnych, pokazuje, jak łatwo ze świata fikcji przejść dziś do „realu” i jak łatwo zawrócić w głowach wyborcom, udając człowieka znikąd. Jasne jest jednak, że ktoś zorganizował ogromny sztab ludzi, niezbędny do prowadzenia kampanii, ktoś wynajął fachowców od politycznej reklamy, ktoś wreszcie wyłożył ogromne pieniądze na powodzenie całego przedsięwzięcia.
Naiwne jest przekonanie wielu wyborców, że aktor i komik, który obiecał gruntowne zmiany, odsunięcie od władzy polityków i wprowadzenie nowych, nieskompromitowanych ludzi, mógł się oprzeć wyłącznie na spontanicznym poparciu społecznym.
Z polskiego punktu widzenia wydaje się korzystne, że Zełeński, który pochodzi ze wschodu Ukrainy, znacznie mniejsze znaczenie przywiązuje do dominującej w ostatnich latach państwowej ideologii, odwołującej się do tradycji Bandery i UPA.
Nowy prezydent zastał chłodne stosunki polsko-ukraińskie i możemy zadać sobie pytanie, czy zechce je poprawić, wycofując się z polityki historycznej, niemożliwej do zaakceptowania w Polsce.