„Wszystko w cenie”? A po co?
Jak mówi statystyka Polacy najchętniej wykupują podróże all inclusive. Czyli wszystko podane pod nos.
Pakujemy walizki, wsiadamy do autokaru lub samolotu i ruszamy w świat. Jeśli jedziemy po raz pierwszy do konkretnego kraju, a na wyjazd wydaliśmy ostatni grosz, często zastanawiamy się na co możemy sobie pozwolić, czy to będą drogie wakacje... A może warto było trochę więcej zapłacić i wybrać tańszy kraj? A może warto było wykupić ofertę all inclusive, czyli wszystko podane pod nos z lokalnymi trunkami włącznie?
Jednak bardziej wytrawni podróżnicy wolą chociaż przez krótki czas żyć rytmem mieszkańców kraju, do którego przyjechali. Robić zakupy, poznać lokalne smaki, popichcić. Nie zawsze to jest tańsze, ale z pewnością zabawniejsze.
W takim razie przyjrzyjmy się może cenom w czterech popularnych wśród turystów krajach śródziemnomorskich, w Grecji, Hiszpanii, Włoszech i Portugalii. Zacznijmy od bochenka chleba. I tak w Helladzie zapłacimy średnio 0,9 euro, w Hiszpanii 1,18, w Italii 2,5, a Portugalii 1,4. Do tego żółty ser, którego kilogram w Grecji kosztuje 9 euro, w Hiszpanii 7,2, we Włoszech 10, a Portugalii 6. Za 10 jaj zapłacimy najwięcej w Grecji (2,15 euro), a najmniej w Hiszpanii (1,2). Kilogram szynki to we Włoszech spory wydatek (16 euro), ale w Portugalii 7. O dziwo za kilogram pomidorów zapłacimy we wszystkich tych krajach tyle samo, około jednego euro (we Włoszech 1,5). Równie stabilna jest cena półlitrowego piwa (tylko w Hiszpanii 0,7 euro). Kilogram mięsa mielonego najtańszy jest w Portugalii (3,49), najdroższy w Hiszpanii. Dziwne, ale tak bardzo zunifikowany towar jak coca cola różni się znacznie cenami - Hiszpania to 1,33, Portugalia 1,4, Grecja 1,6 i wreszcie Włochy 1,86...
To oczywiście ceny średnie, które na bieżąco wpisują użytkownicy jednego z internetowych portali. Jednak nie znaczy to, że w każdym sklepie obowiązują te same, zresztą nie jest to żadne odkrycie, gdyż wystarczy spojrzeć na polski handel. Najtańsze są wszelkie sieciówki, najdroższe małe sklepiki na wyrost nazywane supermarketami, zwłaszcza te działające w kurortach, wśród hotelowców. O tych przy plaży lepiej nie mówić. Uwaga na wszelkie „lokalne” targowiska. Brzmi to egzotycznie, ale w istocie dominują afrykańskie maski, chińskie tekstylia i trochę staroci. Stosunkowo niewiele jest natomiast „prawdziwych” owoców i warzyw. Mieszkańcom tych okolic dawno przestało się opłacać uprawiać ziemię, lepiej „uprawiać” turystów...
Wiele zależy od kraju. Można przeżyć niemiły szok podróżując po greckich wyspach. Na takiej Iraklii (Małe Cyklady) jest raptem jeden sklep. Zatem nietrudno wyobrazić sobie obowiązujące w nim ceny. Z jaką ulgą nasze portfele witają nawet nieznacznie większe wyspy z dwoma sklepami...