Wulkan czeka na ten dzień. Ruszy produkcja w stoczni w Szczecinie
Symboliczne wznowienie produkcji w Stoczni Szczecińskiej już 23 czerwca.
Marzec 2009 r. Ostatnie wodowanie na pochylni Wulkan („Fesco Vladi-mira”, 45. statek w siedmioletniej historii Stoczni Szczecińskiej Nowa i 673. w ogóle). Stoczniowcy już wiedzą, że więcej wodowań nie będzie. Po uroczystości, tuż przy pochylni podpalili kukłę Neelie Kroes, unijnej komisarz ds. konkurencji, której decyzja przesądziła o losach stoczni. Przy dźwiękach werbla wynieśli symboliczną, czarną, stalową trumnę i transparenty z hasłami: „Tusk to syndyk Polski”, „Przez PO Polska osiąga dno”.
W tym roku, 23 czerwca historia ma wrócić na dawne tory. Na tej samej pochylni, w efekcie decyzji o odbudowie przemysłu stoczniowego, zostanie położona stępka pod pierwszy z serii promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Drugi, według tego samego projektu, trafi również do kołobrzeskiego armatora, a kolejne cztery do Polskiej Żeglugi Morskiej.
Gdy w marcu w Szczecinie odbyło się spotkanie komisji sejmowej gospodarki morskiej, padły ostatnie potwierdzenia o budowie promów, za realizację których ma odpowiadać szczecińsko-świnoujska MSR Gryfia. Wcześniej wchłonięta została przez państwowy fundusz Mars, który ma też stocznie w Trójmieście.
Gryfia będzie korzystać z podwykonawców działających w SPP, ale - jak zaznaczył na komisji prezes funduszu Mars, Konrad Konefał, podwykonawcami mogą też być firmy z Trójmiasta, a nawet zagraniczne , o ile przedstawią korzystniejszą ofertę.
- Naprawiliśmy całą pochylnię we wszystkich jej elementach budowlanych i infrastrukturze, z wysokim udźwigiem i mediami - zapewnia dziś Andrzej Strzeboński, prezes SPP. - Odtworzyliśmy całe ciągi niezbędne do budowy dużych statków.
Stocznia po upadku została przez gospodarzy terenu w znacznym stopniu zniszczona. Tak dużym, że po wizycie w stoczni radni sejmiku zachodniopomorskiego zdecydowali się złożyć doniesienia do prokuratury. Wstrzymał się tylko Marek Tałasiewicz, ówczesny przewodniczący sejmiku, a niegdyś jeden z wiceprezesów holdingu stoczniowego.
- Nie można udawać, że nic się nie stało - mówił wówczas radny Paweł Mucha (dziś zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP). - Maszyny i urządzenia zostały zdewastowane, a część znikła.
Dziś niemal wszystko naprawiono i jest gotowe do ponownego uruchomienia produkcji stoczniowej. Pierwszy prom będzie miał długość 202,4 m i szerokość 30,8 m. Przy zanurzeniu projektowym (6,3 m) będzie osiągał prędkość 18 węzłów. Nowa jednostka pomieści na swoim pokładzie siedemdziesięcioosobową załogę oraz 400 pasażerów.
-Jesteśmy w stałym kontakcie z armatorem i na bieżąco dopracowujemy wszystkie szczegóły - mówi Marek Różalski, prezes zarządu Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia.