Wybory parlamentarne 2019. Jerzy Meysztowicz: PiS jest jak diler narkotykowy, dają działkę za darmo, uzależniają
Wszystkie działania PiS z tej kadencji mogą być przygrywką do groźnych zmian w przyszłej kadencji. PiS uzależnia wyborców od publicznych pieniędzy - uważa poseł Jerzy Meysztowicz, ostatni na krakowskiej liście Koalicji Obywatelskiej PO, .N i PL Zieloni.
Zgodzi się pan, że to jedna z najnudniejszych kampanii wyborczych w historii?
Niedobrze, że kampania, która może decydować o przyszłości Polski na lata, jest taka nudna. Brakuje emocji. Widać teraz, jak wiele kosztowały nas wszystkich te ostatnie cztery lata. Generalnie źle się dzieje. PiS pokazał, że może wygrać na emocjach, natomiast opozycja nie potrafiła wyzwolić tych, które są potrzebne, żeby pociągnąć ludzi za sobą. Tak, ta kampania jako całość jest niestety nudnawa. Mam nadzieję, że mojej to nie dotyczy
Brakuje starcia liderów w debatach Kaczyńskiego, Schetyny, Morawieckiego.
Kaczyński nigdy nie zgodziłby się na debatę. Mógłby przegrać, pamięta debatę z Tuskiem którą przerżnął. Poza tym okazałoby się, że prezesem wszystkich prezesów jest Kaczyński. Tym samym przyznałby, że reszta nie ma nic do gadania i nawet do debaty nie może przystąpić, bo liczy się tylko to, co powie Kaczyński. To jest postawione na głowie, że osoba nieponosząca żadnej odpowiedzialności za swoje działania może sterować rządem, przyjmować głowy obcych państw i być naczelnikiem własnego państwa. To też pokazuje, jacy ludzie pełnią najwyższe funkcje w państwie, są kompletnie zwasalizowani.
Co jest głównym hasłem Koalicji Obywatelskiej i argumentem do przekonania wyborców na dzień przed wyborami? Bo szczerze, ja żadnego nie widzę.
Mamy hasło „Jutro może być lepsze”. Daliśmy się jednak wciągnąć w anty-PiS i to jest problem. Ciężko nam przedstawić racjonalny program, bo PiS po części udowodniło, że spełniło swoje obietnice, a cały czas zarzuca poprzedniej ekipie, że nie dotrzymała zobowiązań, że oszukiwała. To jedna rzecz. Druga, to że opozycja nie ma środków. Trudno coś obiecać, jeśli nie można tego zrobić. PiS miało przez cztery lata instrumenty. Powiedzieli: “damy wam” i dawali. Programem 500+ niestety się uwiarygodnili.
W tym PiS ma przewagę. Skoro pokazali, że mogli dać 500+, to mogą dać więcej.
500+ nie może zastępować państwa. W ten sposób można dać i 1000 zł, jeśli komuś to przyjdzie do głowy. Dlatego opozycji było trudno przebić się z racjonalnym programem. Ja nie jestem zwolennikiem pójścia na taką populistyczną wymianę. Wyborcy KO potrafią liczyć i wiedzą, że niektóre rzeczy przerastają możliwości budżetu państwa. My powiedzieliśmy, że to co zostało dane, nie zostanie zabrane. Jednak nie powinno dojść do tego, żeby strumień naszych pieniędzy płynący z rządu się powiększał. PiS rozegrało to bardzo skutecznie, choć zachowali się jak diler narkotykowy. Dają działkę za darmo, uzależniają, a potem mówią: jak nie zagłosujesz na nas, to nie dostaniesz następnej działki, bo oni ci nie dadzą. Ludzi uzależniono od publicznych pieniędzy. To pomysł Kaczyńskiego, żeby społeczeństwo było zależne od władzy. Zamiast myślenia o rozwoju i przyszłości, mamy wyliczanki, co będziemy mogli sobie kupić w przyszłym roku i na jakie wakacje wyjechać.
Straszenie PiS-em to była mimo wszystko główna narracja opozycji przez cztery lata. Co poza tym KO ma do zaoferowania Polakom? Praworządność, wolne sądy, przestrzeganie konstytucji to ważne, fundamentalne sprawy dla demokratycznego państwa prawa. Ale dla przeciętnego obywatela, to abstrakcyjne wizje. Liczą się konkrety, a te daje PiS: 500+, 13 emerytura. Przez cztery lata nie udało wam się przekonać większości Polaków do tych fundamentalnych wartości.
To prawda, ludzie tego nie czują. Ktoś, kto mieszka na prowincji, powie tak: tu mam realne pieniądze od państwa, co mnie interesuje Trybunał Konstytucyjny, przecież nie pójdę do niego ze skargą, że sąsiad mi jakąś szkodę wyrządził. Nie byliśmy w stanie uruchomić odpowiedniego przekazu. Można mieć pretensje do siebie, ale przyzwyczailiśmy się też do tego, jak PiS prowadzi grę. Na początku kadencji, przy zmianach w Trybunale, opozycja była w stanie wyprowadzić 250 tys. ludzi na ulice. Później, przy przejmowaniu przez PiS Sądu Najwyższego, przychodziło już tylko 20-25 tys. Na spotkanie z Tuskiem przyszło 30 tys. Głęboko wierzę , że świadomość tych wszystkich zagrożeń i odpowiedzialność za państwo przyczyni się do wielkiej mobilizacji i przy wysokiej frekwencji uda się nam wspólnie odnieść sukces. Przypominam sobie, jakie wsparcie społeczeństwa mieliśmy podczas strajku w Sejmie w 2016 roku, właśnie tej energii i woli walki teraz potrzebujemy.
W początkowym okresie kadencji była taka atmosfera, że PiS wprowadza zmiany, które mogą prowadzić do poważnych zmian ustrojowych, że będziemy mieć jakąś formę autorytaryzmu. Te cztery lata pokazały, że jednak tak się nie stało, przy tych wszystkich kontrowersyjnych decyzjach, dotyczących przede wszystkim sądownictwa.
Może sobie z tego nie zdajemy sprawy, ale to wszystko, co wprowadził PiS, może być przygrywką do tego, co zrobią po wygraniu tych wyborów. Już słychać, że będą tworzyć nowe elity gospodarcze. To jest niedopuszczalne , bo może spowodować, że niektórzy stracą swoje firmy, swój majątek. PiS wie, że dobra koniunktura może się skończyć. Po raz pierwszy od dawna z ust Kaczyńskiego padło słowo kryzys. On wie, że dekoniunktura może nadejść. I zapowiada, że będzie tworzył nowa elitę gospodarczą w oparciu o zasoby finansowe prywatnych firm. To przerażające. Firmy mają 260 mld zł na kontach. Przedsiębiorcy boją się inwestować, mamy najniższy poziom inwestycji od czterech lat. Ta nowa pseudo elita może być taka, jak na Węgrzech, gdzie 90 proc. przedsiębiorców jest związanych z rządzącymi, bo tam przejmowano prywatne firmy. W takim państwie trudno żyć i planować swoją przyszłość!
Polskę często porównuje się do Węgier. Czy jednak takie scenariusze, jak tam, są u nas możliwe? Węgry mają niecałe 10 mln ludności, z czego jedna trzecia żyje w Budapeszcie. Polska ma prawie cztery razy więcej mieszkańców, ponad 38 mln. Taką liczbę trudniej kontrolować i wprowadzić taki system zależności, jak na Węgrzech.
To prawda, ale to, co robi PiS, jest bardzo niebezpieczne. W przyszłym roku mamy zmianę na stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich. Jeśli PiS wygra wybory, to nie będzie ani jednej konstytucyjnej instytucji, która nie podlegałyby PiS. Gdzie się wtedy znajdziemy? Jakim państwem stanie się Polska?
Zostaną niezależne w dużej większości od PiS samorządy.
Tu PiS może zakręcić kurek z pieniędzmi i będzie jak w Warszawie. 26 września powinna być wypłacona rata w ramach 500+. Co robi rząd? Wysyła te pieniądze 26 września. I niby pokazuje, że robi to w terminie. Tylko jak samorząd ma to wszystko przejąć i zorganizować w jeden dzień? Tam, gdzie samorząd jest w rękach opozycji, PiS będzie stosował takie metody, żeby doprowadzać do kryzysów finansowych. Wszystkie zniżki w podatkach, które proponuje PiS, uderzają przede wszystkim w samorząd. Dla Krakowa to 200 mln zł straty, a to oznacza ogromne problemy z inwestycjami kluczowymi dla jakości życia krakowian. Jeśli PiS będzie stosował taką metodę, to w miastach rządzonych przez opozycję zaczną stosować takie numery, żeby ludziom obrzydzić lokalną władzę i doprowadzić do referendów odwoławczych. Musimy temu zapobiec. Stąd moja inicjatywa "Kraków wart jest współpracy", czyli forum wspólnego działania parlamentarzystów z samorządowcami. Mam deklaracje wsparcia od kilku kandydatów do parlamentu oraz radnych Krakowa. Zawsze warto próbować , bo zawsze warto rozmawiać.
Pogodziliście się z porażką? Nastroje są takie, że PiS wygra, tylko skala zwycięstwa jest nieznana. Większą walkę widać pomiędzy kandydatami na listach KO, niż pomiędzy opozycją, a PiS-em.
Nikt nie ma złudzeń, że PiS nie osiągnie najwyższego wyniku. Pytanie, czy umożliwi im to powołanie rządu. Wierzę, że tak się nie stanie. Może być tak, że większość sejmowa będzie wisiała na 4-5 posłach. PiS do perfekcji opanowało kupowanie posłów i spróbuje przeciągnąć kilku na swoją stronę. Podejrzewam, że mają już wytypowanych kandydatów. W tej kadencji przeszli tam posłowie Kukiz’15, PSL, a nawet jeden (nie wspomnę jego nazwiska) z Nowoczesnej przeniósł się do Porozumienia Gowina . Po wyborach mogą więc „kupować” posłów. Musimy mieć więc taki wynik wyborczy, żeby wspólnie z innymi partiami opozycyjnymi mieć większość.
Wierzy pan, że taka egzotyczna koalicja KO, PSL z Kukizem, Lewica i do tego ewentualnie Konfederacja, jeśli przekroczy próg wyborczy, utworzy rząd?
Konfederacja jest tym ugrupowaniem, które nie wiadomo, jak się zachowa po wyborach, jeśli przekroczy próg wyborczy. Tam jest kilka osób, które są w stanie wszystko rozwalić. PiS będzie więc tak działać, żeby nie zawiązać koalicji z Konfederacją, tylko wyciągnąć od nich bardziej rozsądnych posłów. Mają na to sposoby, nie tylko przez kupowanie, ale przez haki i teczki u ministra Ziobry. Wyobrażam sobie jednak taką koalicję. W każdym ugrupowaniu jest wielu odpowiedzialnych ludzi, którzy wiedzą, że czasami trzeba schować swoje ambicje, zarówno personalne, jaki i żeby odejść od pewnych radykalnych postulatów w programie danej partii. Można powiedzieć przecież, że w tej chwili nie pora na rozważania, czy ustawa aborcyjna powinna być zaostrzona czy zliberalizowana, tylko ważne jest, aby w Polsce przywrócić ład konstytucyjny i zasady państwa prawa.
Możliwe jest wykorzystanie w końcu Trybunału Stanu? O tym się mówi od lat. PO miała stawiać przed nim polityków PiS za ich pierwszy rząd, potem PiS tym samym straszył PO. Ale nigdy tak się nie stało. A przecież mówimy nie o wsadzaniu do więzienia, a o ewentualnym usunięciu danego polityka z życia publicznego.
Raz było do tego blisko, ale część posłów SLD i PO nie przyjechała na głosowanie i Zbigniewowi Ziobro udało się uniknąć wniosku o postawienie go przed Trybunałem. Faktem więc jest, że do tej pory nie użyto Trybunału, ale PiS dokonuje radykalnych działań, z ewidentnym łamaniem konstytucji. Trybunał powinien więc zafunkcjonować i wszystkie osoby odpowiedzialne za tego typu działania powinny tam trafić. Nie jestem też zwolennikiem wsadzania do więzienia, ale karą powinno być ograniczenie możliwości pełnienia funkcji publicznych i to na lata. PiS trzeba odsunąć od władzy i potem ukarać ich za zdemolowanie państwa, które jest faktem. Jeśli wygrają jeszcze raz, to te osiem lat będzie stratą jednego pokolenia, bo tyle będziemy potrzebować czasu, żeby to wszystko odkręcić. O ile następne wybory będą wolne.
Czyli o wolność tych wyborów nie ma pan obaw?
Nie powinno być żadnej machlojki. Choć z drugiej strony zastanawiające jest, dlaczego jedno posiedzenie obecnego Sejmu odbędzie się już po wyborach, kiedy będzie znany ich wynik. Czy PiS ograniczy się wtedy do tego, co jest w programie posiedzenia, czy jednak czegoś tam nie wrzucą, żeby się zabezpieczyć? Nie mamy pewności. Ja Do tej władzy nie mam zaufania! Dlatego 15 października będę w sejmie.
W większości okręgów wyborczych do Senatu jest kandydat PiS i z reguły jeden kandydat opozycji. Choć są wyjątki, jak w Krakowie, gdzie obok Bogdana Klicha (PO) i Andrzeja Mazura (PiS) startuje także Rafał Komarewicz (niezależny). Czy możliwy jest scenariusz, że PiS nie ma większości w Senacie, przejmuje go opozycja i w ten sposób kontruje rząd PiS, choć oczywiście wydłuży się przy tym proces legislacyjny?
Trudno przewidzieć. Jeśli się uda, to mielibyśmy pierwszy przypadek w historii, gdzie większość sejmowa nie kontroluje Senatu. To skutkowałoby nie tylko spowolnieniem procesu legislacyjnego, ale i zablokowaniem niektórych złych rzeczy, które PiS próbowałby zrobić. I oni mają tego świadomość. Bardzo mocno wspierają w kampanii kandydatów na senatorów. Dlatego martwi mnie, że w niektórych okręgach pojawili się kandydaci opozycyjni, którzy mogą spowodować, że to PiS wygra. Kraków jest tego przykładem. Komarewicz wydaje bardzo dużo pieniędzy na swoja kampanię i może zabrać tyle głosów Klichowi, że wygra ich kosztem Mazur. A o przewadze w Senacie może decydować jeden senator.
Jeśli teraz opozycji się nie uda, to następna szansa za rok przy wyborach prezydenckich. Macie kandydata?
Wszyscy liczyli na Donalda Tuska. Zapowiedział, że ogłosi swoją decyzję 2 grudnia. On byłby w stanie pokonać kandydata PiS, choć oczywiście nie mamy pewności. Nie sądzę jednak, żeby się zgodził, a wtedy na nas spada odpowiedzialność, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata.
Jeśli PiS wygra, to jak duża będzie w tym zasługa mediów publicznych, a zwłaszcza telewizji? Takiej propagandy jeszcze w historii nie mieliśmy.
Media zawsze były pod wpływem polityków, i to było złe, ale pewne granice nie były przekraczane. Media publiczne potrafiły krytykować rząd, a teraz tego nie ma. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak PiS wykorzystało media publiczne do prania mózgów. Widać to, jak się rozmawia z ludźmi, którzy mówią przekazem paska TVP Info. Są przeświadczeni, że tam jest prawda. Uważają, że skoro to jest w telewizji publicznej, to powinni w to wierzyć. Część Polaków, która nie ma dostępu do żadnej komercyjnej telewizji, jest narażona na wielką indoktrynację. Kurski wykonał diabelską propagandową robotę, która przekracza już wszelkie granice - nie tylko przyzwoitości, ale także zasad etyki dziennikarskiej a nawet prawa. Podczas mojej ostatniej wizyty w programie publicystycznym w TVP Info dwukrotnie przerywano program, żeby puścić na żywo premierę spoty PiS. To jest skandal.
Czy opozycja ma jakiś pomysł, żeby zmienić media publiczne? Po ewentualnym zwycięstwie zawsze będzie pokusa, żeby korzystać z tego, co jest, bo okazało się skuteczne.
Liczę, że przy zmianie rządu wyciągniemy wnioski ze wszystkich dramatycznych konsekwencji tego, co zrobił PiS. Liczę na to, że okażemy się na tyle mądrzy. Jeśli przejmiemy władzę, to mamy wykorzystać te środki, które oni zrobili, żeby ich wykańczać? Nie! Chcąc działać zgodnie prawem, tym które było wcześniej, nie powinniśmy korzystać z narzędzi, które zostały wprowadzone z naruszeniem prawa i konstytucji. Mam nadzieję, że takiej pokusy nie będzie i zachowamy standardy demokratycznego państwa prawa. Trzeba ograniczyć wpływ władzy wykonawczej na instytucje, które powinny być niezależne, w tym na media publiczne.