Niewielki Ustroń w Beskidach jest w tym roku areną najbardziej zaciętej kampanii samorządowej w historii tego uzdrowiska. Długoletni burmistrz nie kandyduje, zrobił miejsce nowym kandydatom.
W Ustroniu, nieco ponad 16-tysięcznym miasteczku kampania wyborcza wygląda w tym roku jak w dużych miastach. Są wojny plakatowe, kampania w internecie, poważne dyskusje o przyszłości miasta.
Wszystko dlatego, że Ireneusz Szarzec, burmistrz, który od kilkunastu lat zasiadał w ratuszu, w tych wyborach nie ubiega się o reelekcję. Wcześniej wygrywał z każdym, nie prowadząc nawet zaciętej kampanii wyborczej. Na jego miejsce pojawiło się troje konkurentów: Artur Kluz (Wspólnie dla Ustronia), Przemysław Korcz (KWW Projekt Ustroń, popierany przez Szarca) i Adriana Kwapisz-Pietrzyk (Ustroń Tworzymy Razem).
Cała trójka miała spotkać się na wtorkowej debacie Dziennika Zachodniego prowadzonej przez Andrzeja Drobika. Tak się nie stało - jeden z kandydatów na kwadrans przed spotkaniem poinformował, że nie weźmie w nim udziału, ze względu na ciężki stan swojego ojca.
To przestawiło tory dyskusji i sprawiło, że Artur Kluz - wielki nieobecny debaty, stracił chyba najwięcej. Adriana Kwapisz- Pietrzyk i Przemysław Korcz dyskutowali o przyszłości Ustronia, także ze względu na jego turystyczny rozwój. Kandydatów podzielił m.in. planowany basen.
Zaproponowany projekt krytego kompleksu w opinii Przemysława Korcza w Ustroniu nie jest potrzebny i miasto powinno budować basen na miarę swoich możliwości, Adriana Kwapisz- Pietrzyk broniła z kolei tej inwestycji, wskazując jedynie, że jej koszt będzie znacznie większy, niż zakładane 25 mln złotych. Kandydaci dyskutowali także o możliwości zabudowy góry Równica (tutaj byli zgodni - takiej możliwości być nie powinno), czy dyskutowali o rozwoju infrastruktury turystycznej w Ustroniu. Korcz postawił na lekkoatletykę, Kwapisz - Pietrzyk na sporty rowerowe. W którą stronę pójdzie miasto? Zobaczymy 21 października.