Wybory samorządowe to wybory, których ceną jest wolność każdego z nas
My budowaliśmy „orliki”, a PiS chciało strzelnice. Taka jest między nami różnica. 21 października odbędzie się decydujące starcie o wolność samorządów w Polsce - mówi Wojciech Saługa, marszałek województwa śląskiego.
Panie marszałku, dlaczego warczy pan na rząd, na prezesa Kaczyńskiego. Jeśli Koalicja Obywatelska wygra wybory, to województwo śląskie nie dostanie pieniędzy. Prezes wyraźnie powiedział, że warczącym samorządom nic nie da.
PiS ustami swoich liderów szantażuje wyborców. Nikt na Śląsku nie warczy. Chcemy rozmawiać, ale druga strona nie ma ochoty na żaden dialog. - Jeśli nas nie poprzecie, to nie dostaniecie pieniędzy - taki przekaz dnia idzie do ludzi. Chciałbym przypomnieć, że większość pieniędzy przychodzi do regionów z tak nielubianej przez polityków PiS Unii Europejskiej. Oni tak jej nie lubią, że większość z nich tylko się rwie, żeby wystartować w eurowyborach i wreszcie pojechać do tej „okropnej” Brukseli i zarabiać po 10 tysięcy euro miesięcznie. To obrzydliwa hipokryzja. Nie można jej tolerować. Ostatnio pan premier powiedział lekceważąco, że Unia daje „na chodniki”. Proszę przejechać się po Polsce, panie premierze, po komfortowych drogach województwa śląskiego. To są te pana „chodniki” za grube miliony euro.
Jakie widzi pan zagrożenia dla samorządu? To brak pieniędzy czy może jednak próba centralizacji władzy przez obecnie rządzącą partię?
To drugie zagrożenie jest realne. To już się dzieje poprzez odbieranie samorządom po cząstce ich kompetencji. To nie są jakieś spektakularne, widoczne dla każdego działania, ale takie wyciąganie kawałek po kawałeczku różnych spraw, środków, zadań, decyzji. W Polsce tradycje samorządowe nie są długie, choć dziś tak nam się wydaje, ale przecież tak naprawdę samorządność narodziła się po 1989 roku. Kluczowe reformy, w tym samorządowa, odbyły się w 1998 roku. Dlatego musimy ten samorząd wzmacniać, a nie osłabiać go, niszczyć, kompromitować. Nikt w Warszawie, w rządzie nie wie lepiej od lokalnych polityków, jakie są największe potrzeby mieszkańców. Tymczasem mamy do czynienia z próbą powrotu do PRL-owskiego rozdawnictwa „po uważaniu” „dla swoich”. Cofamy się do tamtych czasów. Nie wiem, może nadszedł ten moment, aby ktoś prezesowi Kaczyńskiemu powiedział, że mamy 2018 rok? Największym przełomem w polskiej, młodej - powtórzmy to jeszcze raz - samorządności, były bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów. Każdy poczuł, że jego głos jest ważny, ma znaczenie. To było bezcenne doświadczenie. Pierwsze wybory bezpośrednie odbyły się przecież dopiero w 2002 roku!
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień