Wybory samorządowe w Poznaniu 2018: Wiceprezydent Tomasz Lewandowski startuje na prezydenta
Tomasz Lewandowski, wiceprezydent Poznania, powalczy o prezydenturę w najbliższych wyborach samorządowych. W piątek oficjalnie ogłosił to, o czym mówiło się od tygodni. Komitet wyborczy do Rady Miasta będzie się nazywał „Lewica”. Nie zaproszono do niego szefa Unii Pracy Waldemara Witkowskiego, bo "nie ma lewicowej wrażliwości". Z kolei piątkową konferencję Lewandowskiego zbojkotowała część poznańskiego SLD.
Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania, swoją decyzję ogłosił w Parku Chopina, tuż obok Urzędu Miasta. Na co dzień w nim pracuje jako zastępca prezydenta Jacka Jaśkowiaka z PO. W jaki sposób zamierza prowadzić kampanię i wygrać ze swoim przełożonym?
- Na namówicie mnie państwo na konfrontacyjne wypowiedzi. Z Jackiem Jaśkowiakiem współpracuje mi się bardzo dobrze
– odpowiadał Tomasz Lewandowski. Stwierdził, że o swoim starcie mówił już cztery lata temu, dzisiaj po prostu dotrzymuje słowa, ponadto lewica powinna mieć swojego kandydata.
Wybory samorządowe 2018: komitet Lewica trzeszczy w szwach
Jego program wyborczy – w skrócie – to budowa Poznania społecznego, a nie stołecznego oraz przyjaznego mieszkańcom, pomoc wykluczonym, ułatwienia dla lokalnych przedsiębiorców.
Kandydaturę Lewandowskiego zachwalały cztery kobiety: lewicowa aktywistka Agnieszka Ziółkowska, Anna Wachowska-Kucharska z Partii Razem, radna Katarzyna Kretkowska oraz europosłanka Krystyna Łybacka z SLD.
Radna Kretkowska zwróciła uwagę, że Tomasz Lewandowski co prawda nie jest kobietą, ale ma właściwie same dobre strony.
- Poznań potrzebuje samorządowca z krwi i kości, który łączy, a nie dzieli i potrafi rozmawiać z różnymi ludźmi
– mówiła Katarzyna Kretkowska.
Również europosłanka SLD Krystyna Łybacka, w przeszłości skonfliktowana z Lewandowskim, apelowała o poparcie dla niego.
- Znamy się od lat i jesteśmy jak mężczyzna z przeszłością i kobieta po przejścia. Znam wszystkie dobre i byłe słabe strony Tomasza Lewandowskiego. Apeluję do poznaniaków, by go poparli. Jedynie co może zmienić w swoich zapowiedziach, to budować Poznań „stołecznie społeczny” - zakończyła z uśmiechem Krystyna Łybacka.
Podczas piątkowej konferencji często padały stwierdzenia o silnej lewicy, potrafiącej budować porozumienia, nie zajmującej się sama sobą, unikającej wojny polsko-polskiej. Ale na tym wizerunku pojawia się kilka rys.
Na konferencji nie pojawił się radny Sejmiku Waldemar Witkowski, szef Unii Pracy, wieloletniego koalicjanta SLD. Nie został zaproszony do wspólnego komitetu lewicy. Powód?
- Zapraszaliśmy osoby o lewicowej wrażliwości
– skomentował Tomasz Lewandowski.
Waldemar Witkowski, który o tych słowach dowiedział się od dziennikarzy, odpowiada: - Jeśli naprawdę tak powiedział, to Tomuś jest mały nie tylko wzrostem.
Z kolei dzisiejszą konferencję zbojkotowało część poznańskiego SLD. Część, bo pojawili się radni Antoni Szczuciński i Henryk Kania, ale z zaproszenia nie skorzystał Bartosz Kaczmarek, szef poznańskiego SLD. Powodem jest spór o podział miejsc na listach w sześciu poznańskich okręgach wyborczych. Początkowo SLD zaproponowano jedną „jedynkę”. W środę miejskie struktury SLD stwierdziły, że to zdecydowanie za mało. Sojusz domaga się m.in. trzech „jedynek” oraz trzech „dwójek”. Partia przyjęła uchwałę w tej sprawie.
- Wbrew temu co mówiono na konferencji, poznańskie SLD nie poparło Tomasza Lewandowskiego jako wspólnego kandydata na prezydenta Poznania. Jesteśmy skłonni to zrobić, ale najpierw musimy się porozumieć w sprawie kształtu list do Rady Miasta. Z tego samego względu nie można też mówić, że weszliśmy w skład tego komitetu wyborczego – zaznacza Bartosz Kaczmarek, szef poznańskiego SLD.
- Nie podoba mi się też sposób w jaki potraktowano Waldemara Witkowskiego. On i jego partia są naszym koalicjantem SLD na poziomie krajowym.
A były poseł Marek Niedbała dodaje, że konferencja była przedwczesna. - SLD jest jedyną lewicową siłą polityczną w Poznaniu mającą struktury i doświadczenie wyborcze. Rośnie poparcie w sondażach dla SLD, więc nie dziwi mnie chęć przyklejenia się do SLD pomniejszych organizacji lewicowych w naszym mieście – przekonuje Marek Niedbała.
Co na to Lewandowski i jego zwolennicy? Są przekonani, że uda się dojść do kompromisu. Ale ze strony części niezadowolonych SLD padają mocne stwierdzenia, że konferencja to próba wywarcia presji, działanie metodą faktów dokonanych i właśnie wybucha „wojna totalna”. Wniosek działaczy: albo SLD przestanie być marginalizowane i dostaną dobre miejsca na wspólnych listach, albo nie poprą Lewandowskiego i jego komitetu.