Wybory w Gruzji: nowym prezydentem została Salome Zurabiszwili. Ale czy wybory były demokratyczne? [ROZMOWA]
Wybory prezydenckie w Gruzji odbyły się w środku tygodnia, w atmosferze zarzutów o kupowaniu głosów i zastraszaniu wyborców. Prezydentem została Salome Zurabiszwili. O wyborach w Gruzji rozmawiamy z Marcinem Olejnikiem, niezależnym ekspertem ds. Gruzji, doktorantem w Instytucie Wschodnim UAM w Poznaniu.
Wybory prezydenckie w Gruzji wygrała Salome Zurabiszwili, kandydatka popierana przez obecny rząd. Ale czy wygrała demokracja, biorąc pod uwagę liczne doniesienia o kupowaniu głosów, zastraszaniu wyborców, próbach podwójnego głosowania?
Marcin Olejnik: Po pierwsze należy pogratulować Gruzinom wyboru pierwszej kobiety na urząd prezydenta. Wybory dokonały się w sposób demokratyczny, choć w warunkach odmiennej kultury politycznej. Do tej pory zauważyła to i uznała wyniki wyborów m.in. Francja. Były różne incydenty pod komisjami wyborczymi, a w jednej z nich było tak wesoło, że wręcz tańczono. Ale mimo zgłaszanych uchybień, były to wolne, konkurencyjne wybory. Inne niż w Europie, ale inna jest demokracja w państwach poradzieckich. Ma swój koloryt. Już wcześniejszy prezydent Micheil Saakaszwili, w 2008 roku, również był oskarżany o fałszowanie wyborów. Potem o łamanie praw człowieka, o zamykanie więźniów politycznych. Z kolei teraz, przed drugą turą, obecna władza ustami premiera Mamuki Bachtadzego ogłosiła, że blisko 600 tysięcy zadłużonych osób będzie miało anulowane swoje kredyty. Operację sfinansuje fundacja oraz bank Bidziny Iwaniszwilego, czyli lidera rządzącej partii Gruzińskie Marzenie.
Czytaj więcej: Gruzja: prezydent Lech Kaczyński mógł mieć słabych doradców w relacjach z Saakaszwilim
Gruzja staje się coraz popularniejsza wśród turystów z Europy
No właśnie, pojawiły się zarzuty, że „właściciel Gruzji” Bidzina Iwaniszwili kupuje głosy obywateli.
Zrobiono to z otwartą przyłbicą, w granicach prawa, ale rzeczywiście taki zabieg nie mieści się w europejskich standardach.
Jak wytłumaczyć fakt, że władze zarządziły drugą turę wyborów... w środę, czyli w środku tygodnia? Opozycja zarzucała, że utrudniło to głosowanie osobom pracującym w Tbilisi, ale pochodzącym z prowincji oraz Gruzinom mieszkającym za granicą, którzy w większości popierali kandydata opozycji.
Głosowano w środę, którą zarządzono dniem wolnym od pracy. Inna kwestia, jak to wpłynęło na głosowanie i czy każdy zdążył do lokalu. Na pewno zarządzenie wyborów na środę to kolejny element lokalnego kolorytu.
Były prezydent Saakaszwili, od kilku lat mieszkający poza Gruzją, popierał kandydata opozycji Grigola Waszadzego. Teraz, po porażce „swojego” kandydata”, nie uznaje wyniku wyborów. Wzywa Gruzinów do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Twierdzi, że władzę sprawują „mafiozi”. W Gruzji zagotuje się w najbliższym czasie?
Nie sądzę, choć opozycja wykorzysta fakt stosunkowo dużego poparcia. Przypomnijmy, że pani Zurabiszwili uzyskała ponad 59 proc. głosów, a jej konkurent pan Waszadze ponad 40 proc. Dojdzie do protestów ulicznych. Jest to jednak wpisane w gruziński obyczaj polityczny. Były prezydent Saakaszwili ma co prawda swój stały elektorat, na poziomie 25-28 procent, ale wielu Gruzinów za nim nie tęskni. Został prawomocnie skazany za nadużycia władzy. Obywatele pamiętają też, że w 2013 roku, przed upływem kadencji, opuścił Gruzję. Potem zatrzymał się na Ukrainie, przyjął obywatelstwo ukraińskie i został gubernatorem Odessy, a następnie skłócił się także z władzami ukraińskimi. Nie wiadomo dziś, z czego żyje Saakaszwili i kogo tak naprawdę reprezentuje. Choć temperament polityczny ma duży, jego polityczna reputacja nie jest najlepsza.
Gdyby prezydenturę wygrał „jego” kandydat, Micheil Saakaszwili może zostałby ułaskawiony i wróciłby do Gruzji. Mówiono nawet, że Saakaszwili zarządzałby Lazyką, miastem-widmem, które miałoby się stać centrum biznesowym kraju. Czy te wybory były bojem o jego polityczną przyszłość?
Interes całej Gruzji, państwa i społeczeństwa jest dużo bardziej istotny, niż kariera jednego polityka, choć gra toczyła się również o przyszłość byłego prezydenta. Na razie, w związku z porażką kandydata opozycji, powrót Saakaszwilego wydaje się niemożliwy. Tym bardziej, że nadal wychodzą na jaw różne fakty związane z jego wcześniejszymi rządami. Ciekawostka jest również taka, że wygrana Salome Zurabiszwili do niedawna była obywatelką Francji. A popierany przez opozycję Grigol Waszadze wcześniej miał obywatelstwo rosyjskie. Oboje byli w przeszłości ministrami spraw zagranicznych Gruzji. To kolejny element pokazujący, jak złożona jest gruzińska polityka.
Wiosną tego roku młodzi Gruzini głośno walczyli „o swoje”. Protestowali w centrum Tbilisi po tym, jak władze zamknęły kluby muzyczne, w których miał kwitnąć handel narkotykami. Władza zrobiła potem krok w tył i zalegalizowano marihuanę. Teraz słychać o nadużyciach w wyborach, ale wielkich protestów nie widać. Czy to efekt zmęczenia i zniechęcenia polityką?
W tbiliskich klubach dochodziło do ordynarnego handlu narkotykami. A protesty młodzieży miewały żenujące formy, na przykład pewna klubowiczka tańczyła na pomniku ofiar masakry z 1989 roku. Jeśli chodzi o zmęczenie polityką, rzeczywiście je widać. Społeczeństwo pokazało swoje rozczarowanie obecnymi rządami podczas pierwszej tury. Przecież Grigol Waszadze, kandydat opozycji, wszedł do drugiej tury ze sporym poparciem. Władze słusznie zauważyły, że jest wielu niezadowolonych z obecnej sytuacji w kraju. Teraz z pewnością wyciągną z tego wnioski.
Jaka przyszłość czeka Gruzję?
Wyzwaniem jest walka z dużym bezrobociem i ubóstwem oraz z pogłębiającym się rozwarstwieniem społeczeństwa. Ale Gruzja ma perspektywy, zwłaszcza w turystce. W zeszłym roku Gruzję miało odwiedzić 7,5 mln gości, z czego większość to byli turyści. Gruzja ma również ambitne plany gospodarcze związane choćby z budową nowego portu w Anaklii. Będzie to duży projekt nawiązujący do dawnego Jedwabnego Szlaku. Wyzwaniem dla Gruzji jest też odpowiednia redystrybucja zysków z rozwijającej się gospodarki do klasy średniej, która powoli kształtuje się w tym społeczeństwie, a także reformy strukturalne, poprawiające warunki życia w zakresie m.in. opieki zdrowotnej. Wyznawcy libertariańskich zasad w gospodarce, które wprowadzano za czasów Saakaszwilego, oraz skutki ich działań powinni zostać ograniczeni.