Wycinają drzewa na potęgę
Na rogu alei 29 Listopada i ul. Opolskiej 30 drzew poszło pod topór. Rosły tam od dawna, ale że działka jest prywatna, właściciel mógł je usunąć. Wielka rzeź trwa również przy ul. ks. Józefa Tischnera. Właściciel może tam usunąć 239 drzew. Wycinka trwa nawet... w Parku Lotników! Od początku stycznia ciąć można praktycznie wszystko, bo rząd zliberalizował przepisy. Kraków dusi się w smogu, coraz więcej osób chodzi w maseczkach, a mimo to trudno przekonać prywatnych właścicieli, żeby nie karczowali terenów zielonych. Mieszkańcy zgłaszają kolejne wycinki i pytają, w jaki sposób urzędnicy mają zamiar je kontrolować po zmianie przepisów.
Zgodnie z nimi na wycinkę drzew z terenów prywatnych niepotrzebne jest zezwolenie, jeśli właściciel nie planuje tam inwestycji związanych z działalnością gospodarczą. Takich wniosków o pozwolenie w styczniu 2016 r. do krakowskiego magistratu trafiło 70. W tym samym miesiącu bieżącego roku zaledwie... 11. A dane są porażające. W ubiegłym roku, jeszcze przed nowelizacją, urzędnicy zezwolili na wycinkę ponad 12 tys. drzew. W ciągu dwóch lat wydali zezwolenia na wycięcie 28 tys.
Co ciekawe, aż 13958 ha, czyli 42 proc. powierzchni Krakowa, jest w rękach prywatnych. Na takiej powierzchni każdy właściciel, niezależnie od tego, czy jest tam Plan Zagospodarowania Przestrzennego, czy go nie ma, może zgodnie z obowiązującymi przepisami usuwać drzewa, nie informując o tym nikogo.
Tymczasem urzędnicy rozkładają ręce, gdyż w większości przypadków wycinka jest zgodna z obowiązującymi od początku roku nowymi przepisami. Jak np. ta na działce przy ul. Białoprądnickiej (Prądnik Biały). Okoliczni mieszkańcy alarmowali, że przy okazji karczowania terenu, omyłkowo pod topór poszły też drzewa i krzewy na działce gminnej. Urzędnicy przeprowadzili kontrolę, która nie wykazała złamania prawa.
- Z terenu zostały usunięte drzewa i krzewy, na które zgodnie z obowiązującą ustawą, nie jest wymagane zezwolenie, oraz niektóre drzewa objęte decyzją zezwalającą na usunięcie - tłumaczy Jan Machowski z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa.
Pod topór poszło tam sześć drzew, które były w złym stanie i stwarzały zagrożenie dla przechodniów. Na działce gminnej wycinki nie prowadzono.
Jeszcze większe kontrowersje wzbudza wycinka, która rozpoczęła się w sąsiedztwie Parku Lotników, gdzie usunięto już co najmniej 30 drzew. Chodzi o teren od skrzyżowania al. Pokoju z ulicą Nowohucką. I tu znowu urzędnicy nic nie poradzą, bo to tereny prywatne. Z kolei pomiędzy ulicami Zawieyskiego a ks. Kazimierza Jancarza (Mistrzejowice) wycięto ostatnio kilkadziesiąt drzew, krzewów i iglaków ( około 15 - 17 - sto letnich). Wszystkie były zdrowe. - Straż miejska, przyjmując moje zgłoszenie, od razu uprzedziła, że weszły nowe przepisy i nie wiadomo, jak je interpretować - powiedziała nam pani Iwona, jedna z mieszkanek, która poinformowała nas o wycince.
Posadzimy ponad 300 tysięcy różnych roślin - zapowiada dyrektor Piotr Kempf
Urzędnicy, pytani o rozwiązania, które pomogłyby zmniejszyć liczbę wycinanych drzew, nie przedstawiają konkretnych pomysłów. Zaznaczają, że przed wejściem w życie nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, zwracali uwagę, że nowe przepisy mogą doprowadzić do tego, że więcej drzew będzie usuwana z terenów prywatnych. I że w efekcie doprowadzi to do utraty kontroli nad prowadzeniem wycinek oraz braku możliwości wymagania rekompensaty w postaci nowych nasadzeń. - Dlatego w najbliższym czasie chcemy przeprowadzić kampanię informacyjną dla mieszkańców Krakowa, dotyczącą funkcjonowania nowych przepisów - przyznaje Ewa Olszowska - Dej, dyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska krakowskiego magistratu.
Część radnych miasta twierdzi, że nowelizacja przepisów to wylanie dziecka z kąpielą. Zaznaczają, że owszem, możnaby na terenach wiejskich zliberalizować przepisy, dotyczące wycinania drzew, ale powinny być z tego wyłączone gminy miejskie. Łukasz Wantuch, radny z klubu Przyjazny Kraków, ma pewien pomysł, który może problem rozwiązać, ale sam uważa go za bardzo radykalny. - Można z Krakowa utworzyć park krajobrazowy - proponuje. Wtedy na wycinkę potrzebna byłaby zgoda. Wantuch chce również, aby w Wydziale Kszałtowania Środowiska Urzędu Miasta była wyznaczona osoba, która byłaby odpowiedzialna za bazę wyciętych drzew z prywatnych działek.
„Codziennie trwają kłótnie, kto bardziej winny, kto zaniechał, kto nie pomógł, kto bardziej kocha zieleń, a kto mniej. Szkoda się dzielić” - napisał ostatnio na swoim profilu na Facebook’u Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie. Zapowiedział, że urzędnicy potroją liczbę roślin, jaka została posadzona w zeszłym roku. „Posadzimy ponad 300 tys. różnych roślin, kilka tysięcy drzew, kilkanaście tysięcy drzew w lasach i będziemy bardziej pielęgnować te, które są nasze, czyli miejskie” - czytamy dalej.