Wycinka 64 drzew przy Żwirowni w Rzeszowie skutkiem kontrowersyjnej zamiany działek. Dlaczego radni na to pozwolili?
Pomiędzy kąpieliskiem Żwirownia a ul. Kwiatkowskiego w Rzeszowie ma dojść do wycinki aż 64 drzew. Miasto wydało już pozwolenie właścicielowi działki, który chce w tym miejscu postawić pięć wieżowców. Urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że musieli wydać pozwolenie, bo w innym wypadku zapłaciliby milionowe odszkodowanie. I faktycznie, teraz nie da się już nic zrobić, jednak okazuje się, że miasto samo oddało deweloperowi działkę w zamian za inny teren. Ekolodzy i architekci uważają, że obszar Wisłoka i kąpieliska powinien służyć rekreacji, a nie zabudowie.
Na temat wycinki pisaliśmy na początku listopada, kiedy informację o tym podało stowarzyszenie Społeczni Strażnicy Drzew. Jego członkowie wyrazili chęć działania w tej kwestii, ale uratowanie drzew nie jest już możliwe, miasto informuje, że wydanie pozwolenia było nieuniknione. Działka należy do inwestora, i ten, w przypadku odmowy, mógłby skierować sprawę do sądu.
- Musielibyśmy zapłacić nawet kilka milionów zł. w ramach odszkodowania. Protesty nic nie dadzą, działamy zgodnie z prawem, nie możemy wycofać tego zezwolenia, bo będziemy musieli zapłacić miliony, które pójdą z pieniędzy podatników
- wyjaśniał Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Wycinka drzew przy Żwirowni. Gdzie miejscowy plan zagospodarowania?
Rzeszowscy ekolodzy zwracają uwagę na to, że Żwirownia i tereny wokół Wisłoka powinny być dla mieszkańców Rzeszowa obszarem rekreacyjnym. Również Piotr Rzeźwicki, prezes rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich uważa, że problem nie polega na samej wycince, a na tym, jak teren został zagospodarowany kilka lat temu.
- Jeżeli tereny są prywatne, to miasto musiało wydać pozwolenie na wycinkę. Ale jest też druga kwestia. Dlaczego te tereny nie są miejskie? Zdecydowanie powinny być zabezpieczone pod rekreację
- podkreśla Rzeźwicki.
I dodaje, że stowarzyszenie Razem Dla Rzeszowa, które zajmuje się sprawami miejskich inwestycji prowadzi statystyki dotyczące planów miejscowego zagospodarowania przestrzennego w Rzeszowie. Okazuje się, że jest ich bardzo mało, a ten przeznaczony dla terenu przy Żwirowni powstaje od 12 lat. To, że plan jest przygotowywany, nie powstrzymuje wydawania wuzetek. Kiedy będzie już gotowy, może być więc od razu nieaktualny.
Dlaczego proces trwa tak długo? Maciej Chłodnicki wyjaśnia to na przykładzie gminy w okolicy Warszawy, która bardzo szybko opracowała plan i miała przez to spore problemy.
- Dużo nie brakowało, żeby zbankrutowali. Mieli natychmiastowe pozwy od wszystkich, których wartość działek drastycznie spadła. I musieli te pieniądze wypłacać - przytacza rzecznik prezydenta.
I tłumaczy, dlaczego tak się stało.
- Ktoś jest właścicielem pięknej działki, powiedzmy 50 arów. Jest mu niepotrzebna, chciałby ją sprzedać i zarobić. My w tym czasie zrobimy miejscowy plan zagospodarowania, który zakłada, że przez tą działkę pójdzie droga, będzie przedszkole albo inny budynek użyteczności publicznej. W tym wypadku trudno będzie sprzedać tę działkę, bo kto ją kupi? Po zobaczeniu, że ta działka staje się nawet 10 razy tańsza niż wcześniej, właściciel zwraca się do nas o rekompensatę. Idzie do sądu i w związku z tym, że ta działka była warta np. 200 tys. jako budowlana, teraz jest warta 20 tys., my byśmy musieli te pieniądze wypłacić, jako utratę wartości działki.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień