Wygrać, łatwo powiedzieć [rozmowa]
Rozmowa z Pawłem Zawistowskim, kapitanem Chojniczanki, o grze bez wyników, ligowej przeszłości i najbliższej przyszłości z nowym trenerem.
W poprzednim sezonie uplasowaliście się na najwyższym z możliwych miejsc - 5. w pierwszej lidze, a 20. w całym kraju. Dziś jesteście w sytuacji nie do pozazdroszczenia, bardzo blisko strefy spadkowej. Dlaczego tak obniżyliście loty?
Nie zamierzam szukać łatwego wytłumaczenia. Doszło do kilku zmian w składzie i wyszło, jak wyszło.
Czego zabrakło drużynie na boisku?
Zwycięstw! Proszę zwrócić uwagę, że trzy mecze przegraliśmy różnicą jednej bramki; w spotkaniach z Rozwojem i Wigrami „zabójcze” okazały się końcowe minuty. W pierwszym straciliśmy, po czerwonej kartce, zawodnika i w konsekwencji dwie bramki, a drużyna z Suwałk gola strzeliła nam minutę przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. W żadnym spotkaniu, pod względem umiejętności piłkarskich i stworzonych sytuacji strzelckich, nie ustępowaliśmy rywalom. Te porażki, mówiąc kolokwialnie, zdołowały drużynę. Spłynęła na zawodników presja, której dotychczas nie zdołaliśmy przezwyciężyć.
Ale przecież w drużynie, obok pana, jest wielu zawodników z ogromnym doświadczeniem. Presja nie powinna pętać tak wam nóg...
Wpadliśmy w pułapkę. Stąd bierze się ta seria bez wygranej. Mamy klarowne sytuacje, nie potrafimy ich jednak z zimną krwią wykorzystać. Do tego nawarstawiają się nasze własne błędy w grze obronnej. Ale już ostatni mecz pokazał „świtełko w tunelu”. Myślę, że jej jakość zdecydowanie się poprawia.
Czy pan, jako kapitan, ma zawsze wpływ na kolegów? Z wysokości trybuny prasowej widać często u niektórych brak właściwego zaangażowania, determinacji.
Nie chcę się na ten temat rozwijać. Było, owszem, parę spięć z kolegami. Ale tak w ogóle, gdy przydarzają się nam takie „bęcki”, ciężko się pozbierać. Zapewniam, że w naszej szatni nie ma sielanki; szatnia przed meczem i w przerwie żyje. Mobilizujemy się nawzajem. Mamy wielu, naprawdę, charakternych zawodników, lecz czasami może tego nie widać.
A relacje z trenerem Mariuszem Pawlakiem mocno się pogorszyły ostatnio?
Były zawsze poprawne. Nie otrzymywaliśmy sygnałów, że coś między nami, a trenerem iskrzy. To, że starał się na nas wywierać presję - to normalne w grupie sportowej. Poza tym doskonale wiedzieliśmy, w jakiej drużyna jest sytuacji.
Zmiana trenera, to właśnie ten impuls, którego zespół obecnie potrzebuje?
Dziś nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wierzę jednak, jestem nawet wręcz przekonany, że tak się stanie. Potrzebujemy jednego zwycięstwa i karta się odwróci. Mamy solidny zespół i nie jest przypadkiem, że większość piłkarzy, którzy go tworzą, była autorami ubiegłorocznych sukcesów: 5. miejsca w lidze i dotarcia do ćwierćfinału rozgrywek o Puchar Polski. I teraz stać nas na dobrą piłkę. Na zwycięstwo! Ale słowo łatwo wypowiedzieć, na boisku rywal stawia nam wyższe wymagania.
Jak wypadło pierwsze spotkanie z trenerem Maciejem Bartoszkiem?
Jest stanowczy, wymagający, wie czego chce. My chcemy tego samego. Musimy się wreszcie podnieść, zacząć punktować. Nie tylko trener Pawlak zawiódł, ale my wszyscy na boisku. Trzeba to naprawić i nie dopuścić do spadku.
Tomasz Malinowski