Wygrała z mafią mieszkaniową
Rok i 4 miesiące za kratami, a do tego 6 tysięcy złotych grzywny - taki wyrok usłyszał 35-letni Łukasz M. za to, że pod pozorem 15 tys. zł pożyczki miał oszukać Monikę Wojciechowską przejmując własność jej mieszkania wycenianego na 800 tys. zł. Choć prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo, triumfująca dziś, sopocianka nie odpuszczała i zdecydowała się sama skierować do sądu prywatny akt oskarżenia.
Łukaszowi M. prokuratura postawiła zarzuty przestępstw związanych z przejęciem 6 mieszkań i usiłowaniem wyłudzenia kredytu, ale wcześniej dwukrotnie umarzała sprawę przejęcia przez niego mieszkania Moniki Wojciechowskiej. Kobieta nie dała za wygraną i udało jej się doprowadzić do skazania 35-latka.
- Oskarżony został skazany za oszustwo w stosunku do mienia znacznej wartości na karę 1 roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 150 stawek dziennych po 40 złotych każda - relacjonuje sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku, który dodaje, że M. ma też pokryć koszty postępowania - ok. 3,4 tys. zł, ale zastrzega, że orzeczenie nie jest prawomocne.
- Jestem bardzo zadowolona z tego wyroku, bo to pierwszy taki w Trójmieście. Udało mi się udowodnić, że Łukasz M. oszukał nie tylko mnie, ale też innych ludzi. Powołałam na świadków około 40 jego innych ofiar - mówi sopocianka Monika Wojciechowska, która dodaje, że przed nią jeszcze jedna sądowa batalia: - Chcę, by sąd unieważnił akt notarialny i zwrócił mi własność mieszkania.
Według relacji kobiety, Łukasz M. w 2014 roku zaproponował jej prywatną pożyczkę w wysokości 15 tys. zł na niski procent. Jednak - rzekomo „tylko na papierze” - kwota wzrosnąć miała do 255 tys. zł, a ostatecznie Łukasz M. u notariusza podsunąć miał umowę sprzedaży 90-metrowego mieszkania w centrum Sopotu.
Mafia mieszkaniowa, czyli pożyczka kosztem dachu nad głową
Z jej twierdzeniami nie zgadza się adwokat Łukasz Gański, obrońca Łukasza M., który podtrzymuje, że 35-latek jest niewinny. Jak wyjaśnia, przemawia za tym m.in. fakt, że prokuratura dwukrotnie umarzała śledztwo, nie dopatrując się w sprawie znamion przestępstwa: - Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku i gdy je otrzymamy, będziemy podejmować decyzję w sprawie złożenia apelacji lub nie. Na razie nie mogę powiedzieć, co zrobimy z tą sprawą, bo wszystko będzie zależało od stanowiska mojego klienta - mówi.
Latem 2016 r. prokuratura przystąpiła do prywatnego aktu oskarżenia przeciw Łukaszowi M. i wciąż zarzuca mu uporczywe utrudnianie sopociance „korzystania z zajmowanego lokalu mieszkalnego”. Według Moniki Wojciechowskiej, zanim dostała ochronę policji, 35-latek wielokrotnie wymieniał zamki w drzwiach mieszkania w centrum Sopotu, w którym kobieta mieszka z mężem, dwójką dzieci i chorym bratem.
W „Dzienniku Bałtyckim” w lipcu ubiegłego roku opisaliśmy historię Andrzeja i Barbary Sz., którzy przekonują, że przez pożyczkę notarialną 30 tys. zł od Łukasza M. stracili gdyńską kawalerkę wartą czterokrotnie więcej. Po naszych publikacjach śledczy postawili 35-latkowi zarzut wykorzystania ich przymusowego położenia (a jego ojcu - Jerzemu, który „dokwaterował” im rodzinę z Rumunii, a potem wymienił zamki w drzwiach, zostawiając ich na ulicy, zarzut utrudniania zamieszkania). Według śledczych, w podobny sposób - po 40 tys. zł pożyczki Łukasz M. miał przejąć warte 257 tys. zł 49-metrowe mieszkanie Ewy Ambik z gdańskiego Chełmu i - po pożyczce 40 tys. zł - 39-metrową, wartą 150 tys. zł kawalerkę Elżbiety i Jerzego H. z Rumi (te sprawy również opisaliśmy) oraz 3 inne lokale. 35-latkowi grozi do 8 lat więzienia, ale to jeszcze nie koniec śledztwa przeciw niemu.
Prokurator pomaga matce trójki dzieci odzyskać dom
- Trwają czynności zmierzające do ustalenia i przesłuchania wszystkich osób pokrzywdzonych i analiza innych postępowań, gdzie występują te same osoby. Uzyskaliśmy opinię biegłego z dziedziny informatyki dotyczącą zawartości zabezpieczonych dysków twardych, badamy przepływy finansowe na rachunkach bankowych podejrzanych. Zostały już ustalone kolejne pokrzywdzone osoby, co wiąże się z decyzją o postawieniu następnych zarzutów - relacjonuje prok. Tatiana Paszkiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prowadzącej tę i inne sprawy określane przez śledczych mianem „mafii mieszkaniowej”.
Łukasz M. podobnie jak jego ojciec Jerzy oraz matka Mirosława areszt tymczasowy opuścił za poręczeniem majątkowym w wysokości 30 tys. zł po tym, jak cała trójka została zatrzymana w związku z podejrzeniem usiłowania wyłudzenia kredytu w gdyńskim banku. 35-latek ma dodatkowo zakaz opuszczania kraju i dozór policji.
Do sprawy wrócimy.