Strażacy z OSP są zbulwersowani pismem w sprawie wyjazdów na tereny dotknięte nawałnicą
Strażacy ochotnicy z powiatu człuchowskiego są zdezorientowani po piśmie, które trafiło do wójtów i burmistrzów z powiatu człuchowskiego. Czytamy w nim, że jednostki chętne do pracy na terenach nawiedzonych przez nawałnicę mogą wyjeżdżać „tylko i wyłącznie” na podstawie pisemnej decyzji z komendy wojewódzkiej w Gdańsku.
„Samodzielne zadysponowanie zastępów OSP bez uzgodnienia z SKKW [Stanowiskiem Kierowania Komendy Wojewódzkiej - dop. red.] skutkować będzie niewprowadzeniem takich zastępów do działań w chwili przybycia do punktu koncentracji” - czytamy w piśmie podpisanym przez Ernesta Szczepańskiego, komendanta powiatowego straży pożarnej w Człuchowie.
Strażacy obawiają się, że dla tych, którzy będą chcieli jechać do gminy Brusy, Rytla czy też Lotynia, aby pomagać ludziom poszkodowanym przez kataklizm, oznacza to problemy.
- Chcemy pomagać ludziom, nie chcemy jednak wchodzić w konflikt ze strażakami z PSP - mówi jeden z ochotników z gminy Czarne.
Piotr Zabrocki, burmistrz Czarnego, nie zamierza poddawać się jednak naciskom i chce nadal wysyłać swoich ludzi do sąsiednich gmin.
W powiecie chojnickim pracują ochotnicy z całego kraju. Trudno wyobrazić sobie usuwanie szkód bez ich pomocy
- Nie zatrzymają mnie - mówi Piotr Zabrocki, burmistrz Czarnego. - Dopóki otrzymujemy sygnały od ludzi, którzy ucierpieli w nawałnicy, że nasza pomoc jest im potrzebna, będziemy pomagali, tym bardziej że nasi strażacy chcą pomagać. Nie zabronię ludziom jeździć na tereny, gdzie nawałnica dokonała spustoszenia. W tamtych gminach potrzebni są pilarze - fachowcy, którzy są w szeregach naszych jednostek OSP. Jeżdżą tam z własnymi piłami, z własnym paliwem... Jako burmistrz nie ugnę się żadnym naciskom i rozkazom komendantów.
Mł. brygadier Alicja Kaźmierczak, rzecznik prasowy PSP w Człuchowie, mówi, że pismo zostało źle zrozumiane i nie jest to zakaz wyjazdu.
- Nie możemy tego zabronić - mówi Alicja Kaźmierczak. - Konieczny jest jednak nadzór nad jednostkami. W tej chwili sytuacja często wygląda tak, że w rejonie działania pojawiają się strażacy z całej Polski i nikt tak naprawdę nie wie, kto przyjechał, gdzie pracuje... To musi być skoordynowane. My musimy wiedzieć, gdzie w danym momencie są strażacy z danej jednostki.
Pojawiają się zastrzeżenia, że nie powinno dochodzić do sytuacji, że grupą kilkudziesięciu strażaków dowodzi sołtys Rytla.
Strażacy z PSP mówią, że nie mogą nikomu zabronić wyjazdu, tymczasem jak się dowiedzieliśmy, dochodziło do sytuacji, że strażacy z gminy Rzeczenica, którzy już w samochodzie czekali na wyjazd do powiatu chojnickiego, zostali zawróceni, gdyż w komendzie wojewódzkiej nie wydano zgody na ich wyjazd.