Wykształconą urzędniczkę dyrektor wysyłał do łopaty
Anna Regucka wypowiedziała wojnę pleniącej się w mieście polityce zatrudnienia. Jest pierwszą mieszkanką miasta, która postanowiła to zrobić.
Podpadła dyrektorowi i dostała dyscyplinarne zwolnienie. Suwalczanka Anna Regucka nie ma wątpliwości, że straciła pracę wskutek jakichś niejasnych rozgrywek. - Ale tego nie popuszczę - zapowiada. - Będę walczyła o sprawiedliwość.
To w Suwałkach ewenement. Ludzie, którzy tracą pracę w różnych instytucjach, najczęściej chowają ogon pod siebie i jeśli nawet zgłaszają się do naszej redakcji, pozostają anonimowi. Bo się boją. Twierdzą, że nigdzie w mieście już pracy nie znajdą. Taki tekst często zresztą na odchodnym słyszą. W efekcie, zatrudnianie po znajomości, według klucza partyjnego czy rodzinnego pleni się w najlepsze. I tego zaklętego kręgu nikt nie odważył się do tej pory przerwać.
W centrum konfliktu
Anna Regucka pracowała w Zarządzie Dróg i Zieleni w Suwałkach od połowy 2014 r. Najpierw jako asystentka ówczesnego dyrektora Tomasza Łazarskiego, potem - w księgowości. Nie było specjalną tajemnicą, że relacje między dyrektorem a jego zastępcą Tomaszem Drejerem nie układają się najlepiej. Jako asystentka dyrektora Regucka znalazła się w centrum konfliktu. Głównemu szefowi m.in. redagowała odpowiedzi na pisma, które słał do niego zastępca. - Wykonywałam jedynie polecenia służbowe - tłumaczy.
Sytuacja zmieniła się jesienią 2015 r. Prezydent Suwałk postanowił odwołać Łazarskiego ze stanowiska. Jego miejsce zajął Drejer. - Niemal na „dzień dobry” próbował dać mi upomnienie związane z pracą w komisji przetargowej - opowiada Regucka. - Tyle, że ja tam byłam jedynie sekretarzem, a nie przewodniczącym. Upomnienie więc uchylił.
W lipcu 2016 r. kobieta się rozchorowała. Przez pół roku była na zwolnieniu lekarskim.
- Zdezorganizowała pracę działu finansowo-księgowego - napisała w oficjalnym piśmie prawniczka reprezentująca ZDiZ.
W tej publicznej instytucji, utrzymywanej za pieniądze suwalskich podatników, chorować, jak widać, nie można.
Regucka wróciła do pracy w styczniu tego roku. Wtedy dowiedziała się, że jej stanowisko zostało zlikwidowane, a ona jest przeniesiona do działu zieleni miejskiej. Oznaczało to, że w każdej chwili może być skierowana np. do odgarniania śniegu. A ma licencjat z finansów, wiele szkoleń i robi magisterium. Propozycję więc odrzuciła. Wtedy dyr. Drejer zwolnił ją dyscyplinarnie.
Regucka odwołała się do sądu pracy. Proces trwa. - Można przenieść pracownika na inne stanowisko, ale z zachowaniem zasady, że jego kwalifikacje należy jak najlepiej wykorzystać - przypomina. - A do łopaty wykształcenie finansowe nie jest potrzebne.
Dodaje, że jej zwolnienie narusza prawo także z tego powodu, iż była członkiem zarządu działającego w ZDiZ związku zawodowego. A ten na zwolnienie się nie zgodził.
Skarga do prezydenta
Prawnik ZDiZ twierdzi jednak, że związkowa ochrona w tym przypadku nie przysługiwała. Re-gucka nie mogła natomiast wrócić na poprzednie stanowisko, bo zostało ono zlikwidowane.
Jeszcze pod koniec stycznia suwalczanka napisała skargę do prezydenta Czesława Renkie-wicza. Odpowiedzi nie otrzymała. Gdy w poniedziałek zapytaliśmy dlaczego, nagle sprawa odżyła. - Odpowiedź jest właśnie przygotowywana - usłyszeliśmy w ratuszu.
Dyr. Drejer nie chciał sprawy komentować. Stwierdził, że wszystko zostało zawarte w odpowiedzi na sądowy pozew.