Wyleczyli Mateusza. Bez operacji
Sukces lekarzy z Katowic. Pierwszy raz na świecie wyleczyli guza żuchwy stosując sterydy zamiast rozległej operacji. Wszystko dzięki odwadze i intuicji dr Iwony Niedzielskiej.
Mateusz Kozubek to dziś 17-letni, przesympatyczny licealista z Międzybrodzia Bialskiego. Trzy lata temu, po wizycie u dentysty, okazało się, że w żuchwie rośnie mu guz olbrzymiokomórkowy. Jego wielkość zaczęła deformować twarz. Chłopak trafił na oddział chirurgii szczękowo-twarzowej Szpitala Klinicznego im. A. Mielęckiego w Katowicach.
- Standardowo w takich przypadkach wykonujemy resekcję żuchwy, a potem ją odtwarzamy. To skomplikowany zabieg, który nie pozwala idealnie przywrócić dawnego wyglądu, a przede wszystkim wymaga wszczepienia kawałka kości przedramienia albo kości strzałkowej. Przypadek Mateusza spędzał mi jednak sen z oczu. Po pierwsze, był w tak młodym wieku, a operacja wiązała się z rozległym okaleczeniem, utratą wielu zębów, wreszcie poważną operacją rekonstrukcyjną - wyjaśnia dr Iwona Niedzielska, kierująca oddziałem. Jak wspomina, jeszcze w dniu zabiegu biła się z emocjami. To jednak jej determinacja, wiedza i intuicja spowodowały, że doszło do przełomowego kroku w leczeniu guzów olbrzymiokomórkowych, agresywnych, naciekających. Literatura medyczna donosi wprawdzie, że takie guzy można ostrzykiwać sterydami, ale jeszcze nikomu nie udało się skutecznie w ten sposób pozbyć guza.
Akcja zaczęła rozwijać się jak w serialu „Dr House”. Dr Niedzielska zdecydowała się na ostateczną rozmowę z ojcem Mateusza. - To był najtrudniejszy moment w moim życiu. Mateusz jest moim jedynym dzieckiem. Ale w końcu zaufałem pani doktor - opowiada pan Piotr. Dziś już spokojnie, od zabiegu minęło sporo czasu, zaś jego efekt przeszedł najśmielsze marzenia. - Ja wtedy już czekałem na operację. Dostałem nawet leki na sen, „głupiego Jasia” i sobie spokojnie zasnąłem. Gdy się obudziłem, zobaczyłem wkoło lekarzy, którzy powiedzieli, że operacji nie będzie. Odetchnąłem z ulgą - uśmiecha się Mateusz. Jak dodaje dr Niedzielska, wzięła na siebie całą odpowiedzialność za skutek decyzji. Zawsze, gdyby leczenie nie powiodło się, można by wrócić do scenariusza z operacją. Tak się jednak nie stało.
- Mateusz raz, dwa razy w tygodniu przez sześć tygodni przyjeżdżał na ostrzykiwania sterydami. Z każdym tygodniem czułam, że struktura guza, który zajmował już trzy czwarte żuchwy, zmienia się, choć przy pierwszym podaniu sterydów udało mi się wstrzyknąć ok. 1 mililitra leku - opowiada dr Niedzielska. Działanie sterydu polega na tym, że hamuje działalność komórek niszczących kość. Gdy po badaniach histopatologicznych okazało się, że tkanka żuchwy jest prawidłowa, chirurdzy z Francuskiej wykonali operację korygującą. Na zdjęciach rentgenowskich widać, że po wyleczeniu i drobnym zabiegu żuchwa Mateusza jest idealna.
Chłopak cały czas jest pod opieką lekarzy. Polega ona na okresowych kontrolach. Prawem serii, wkrótce po Mateuszu w klinice zjawiła się 30-letnia kobieta, u której guz umieścił się w szczęce. W jej przypadku dr Niedzielska usprawniła podawanie sterydów, tworząc przed ich podaniem specjalne kanały w guzie. - Mieliśmy i trzeciego pacjenta. Też młodego chłopaka, ale jego rodzice zdecydowali się na operację w innym ośrodku - mówi dr Niedzielska. Bardzo ważna jest postawa rodziny, jej cierpliwość. Zarówno Mateusz, jak i kolejna pacjentka spisali się fantastycznie. Guzy olbrzymiokomórkowe zwykle dotykają młode kobiety. Należą do rzadkich nowotworów. Terapia zaproponowana przez lekarzy z Katowic jest alternatywą dla chirurgicznych rozwiązań. Już interesują się nią ośrodki na świecie.
- Mówiąc szczerze, bardziej bałem się o tatę, a nie o siebie. Bardzo to przeżywał. Ani na chwilę nie zwątpiłem w słuszność decyzji lekarzy - powiedział wczoraj podczas spotkania z dziennikarzami Mateusz. Do tej pory jego marzeniem było studiowanie prawa, ale jak teraz żartuje, niewykluczone, że wybierze medycynę.
Guz olbrzymiokomórkowy kości
To najczęściej nowotwór łagodny. Zwykle rozwija się między 20. a 40. rokiem życia, z większą częstotliwością u kobiet.