"Wyłem z bólu, a pielęgniarka nie reagowała"
Z raportu NIK wynika, że szpitale mają problem z zapewnieniem chorym odpowiedniego postępowania.
- Panicznie bałam się operacji wszczepienia by-passów. Nie z powodu tego, że zabieg może się nie udać. Obawiałam się cierpienia, wszak to wielka ingerencja w klatkę piersiową - mówi 67-lenia pani Maria z Bydgoszczy, która kilka lat temu była operowana w szpitalu wojskowym.
Dziś ze śmiechem wspomina zabieg. - Pierwszą dobę przespałam, więc nic nie czułam, potem dostawałam skuteczne leki uśmierzające ból.
Tego samego nie może powtórzyć pan Bolesław, operowany niedawno z powodu urazu kręgosłupa. - Wyłem z bólu, a pielęgniarka mówiła, że tak po zabiegu się dzieje. Interwencja lekarza nastąpiła dopiero wtedy, kiedy dostałem drgawek - opowiada.
Leki są, gorzej z procedurami
To ogólny wniosek, jaki wysnuć można z najnowszego raportu NIK, dotyczącego dostępności terapii przeciwbólowej w szpitalach. Kontrolę przeprowadzono w 28 placówkach medycznych, w 7 województwach, m.in. w zachodniopomorskim, łódzkim i wielkopolskim (szpitali w naszym regionie inspektorzy NIK nie sprawdzali).
Okazuje się, że w większości skontrolowanych szpitali (wbrew zaleceniom resortu zdrowia) nie opracowano i nie wdrożono zasad postępowania, zapewniających leczenie i monitorowanie skuteczności leczenia bólu u wszystkich pacjentów, którzy cierpią. W części szpitali (38 proc.) nie przygotowano takiej procedury w ogóle lub opracowano ją z opóźnieniem, a w jednej trzeciej lecznic dotyczyła ona tylko pacjentów po operacjach.
Pocieszające jest to, że personel medyczny podejmował działania w celu uśmierzania bólu u pacjentów. Jednak w ocenie NIK niewdrożenie sformalizowanych zasad postępowania związanych z leczeniem bólu „pozbawił chorych gwarancji realizowania ich prawa do działań przeciwbólowych w czasie hospitalizacji”.
- W efekcie pacjenci nie zawsze mają zapewniony dostęp do leczenia bólu, które byłoby adekwatne do stopnia jego natężenia - czytamy we wnioskach pokontrolnych.
Kontrola dowiodła, że procedury leczenia bólu i oceny skuteczności tego leczenia u wszystkich pacjentów (operowanych i nieoperowanych) odczuwających ból opracowano i wdrożono tylko w 1/3 skontrolowanych szpitali. Ponadto NIK wskazuje na nieprawidłowości związane z systematycznym mierzeniem i notowaniem pomiarów bólu: odpowiednie wpisy na ten temat w kartach wszystkich pacjentów były tylko w dwóch skontrolowanych szpitalach.
Połowa pacjentów bardzo cierpi
Szacuje się, że w polskich szpitalach ból pooperacyjny jest niewłaściwie uśmierzany u ponad połowy pacjentów.
Powody tego stanu rzeczy są różnorakie. Najważniejszymi wydają się być problemy organizacyjne, niewystarczająca wiedza o uśmierzaniu bólu, brak czasu, a także złożoność postępowania przeciwbólowego.
Tak uważają organizatorzy projektu „Szpital bez bólu”, który został zainicjowany w 2010 r. przez Polskie Towarzystwo Badania Bólu (do jego realizacji PTBB zaprosiło kilka innych towarzystw naukowych).
- Często głównym kryterium wyboru leku przeciwbólowego jest przyzwyczajenie personelu medycznego, dostępność leków przeciwbólowych oraz fakt, że czasami to pielęgniarki, a nie lekarze decydują o rodzaju podanego leku przeciwbólowego - twierdzą twórcy akcji, dzięki której 202 szpitale i 51 oddziałów otrzymało certyfikat „Szpital bez bólu”.
W kujawsko-pomorskim jest kilkanaście lecznic, które dostało taki certyfikat. Wśród nich jest Szpital Uniwersytecki nr 2 w Bydgoszczy. - Warunkiem otrzymania certyfikatu „Szpital bez bólu” było spełnienie określonych kryteriów - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa „Biziela”.
Placówka musi przeprowadzać szkolenia personelu z zakresu uśmierzania bólu, prowadzić monitoring natężenia bólu pooperacyjnego, informować pacjentów o możliwości i metodach uśmierzania bólu pooperacyjnego przed zabiegiem, prowadzić dokumentację dotyczącą pomiarów bólu i zastosowanego postępowania, zgodnego z zaleceniami i rekomendacjami uśmierzania bólu, monitorować i zgłaszać działania niepożądane w zastosowanym leczeniu.