Wynik był lepszy niż jazda
Pierwszy odcinek półfinału PGE Ekstraligi dla Get Well. Niestety, Ekantor.pl Falubaz przegrał w Toruniu 40:50. Co tam się stało? Dużo czy mało?
- Czterdzieści punktów przy takich dziurach to naprawdę dobry wynik i jestem pozytywnie nastawiony przed rewanżem - ocenił trener zielonogórzan Marek Cieślak. - Patryk Dudek zapłacił za swój sobotni sukces. W ogóle nie pojechał. Nie mógł się skoncentrować. Karpow też nic nie pokazał. Można powiedzieć, że pojechał bez głowy. Wygrał na przykład start z Hancockiem i zamiast pojechać w krawężnik to poleciał prosto. Powinniśmy wygrać ten bieg 5:1. Nic to. Wróciliśmy do gry w ostatnim wyścigu. Jason Doyle wygrał start, założył Vaculika i później wypchnął wszystkich robiąc miejsce Piotrowi. Dziesięć punktów jest do odrobienia. Tym bardziej, że nie musimy wygrać wyżej niż 50:40. Myślę, że z bólem, ale jednak damy radę - skwitował szkoleniowiec.
Poza Patrykiem Dudkiem (4) i Andriejem Karpowem (2 i bonus) prawie nic nie dołożył Jarosław Hampel (1). „Mały” kompletnie nie radził sobie na Motoarenie. Nasz szkoleniowiec uważa, że w rewanżu na swym torze powinien zdecydowanie poprawić notowania. - Jarek miał dobre starty na twardym torze w Ostrowie. U nas podobnie. W Toruniu start był całkiem inny i on nie mógł znaleźć rozwiązania, a jak już jechał z tyłu to nic nie mógł zrobić. Trzeba też szczerze przyznać, że rywale spisywali się bardzo dobrze.
- Nie udało mi się nawiązać walki w tych trudnych zawodach. Po pierwsze, z powodu bardzo wymagającego przeciwnika, a po drugie z powodu toru. Motoarena jest bardzo wymagającym obiektem - powiedział Hampel. - Na dystansie nie było tej płynności, swobody. Jestem za mało objeżdżony, a to bardzo ciasny i szybki tor - dodał „Mały” i podkreślił, że szuka jazdy by poprawić swą dyspozycję, ale czasu do zakończenia sezonu nie zostało zbyt dużo.
Jestem za mało objeżdżony, a to bardzo ciasny i szybki tor
O przyczyny słabszej dyspozycji „Duzersa” pytaliśmy ojca zawodnika, bo on sam błyskawicznie opuścił stadion i pojechał do domu. - Pierwszy bieg ustawił całe zawody. Gdyby pokazał, że sprzęt nie działa tak, jak powinien to szybciej byśmy zrobili korekty. A tak nie zrobiliśmy nic i drugi bieg też okazał się wielką klapą. Potem podjęliśmy jeszcze złe decyzje. To dla nas nauka po tym sobotnim sukcesie. Trzeba być przygotowanym, że po Grand prix przychodzi liga i musimy zachowywać czujność. Źle czytaliśmy tor, źle dobieraliśmy przełożenia i dlatego słabo pojechaliśmy - skwitował pan Sławek.
A paraliż po taśmie w pierwszym starcie? - Patryk chciał dobrze wstrzelić się w start, nie udało się. Wiadomo, później człowiek już tak nie ryzykuje, przychodzi moment zawahania. Start jest na 80 procent i brakuje. Ale jak już mówiłem, przede wszystkim źle dobieraliśmy przełożenia. Początkowo motor był za słaby, potem wzmocniliśmy silnik i akurat polali tor...
Czy z „Duzersa” uszło powietrze? Jego ojciec przypomniał, że walczyli już w meczach ligowych po rozmaitych sukcesach i coś takiego się nie zdarzało. - To bolesna lekcja, bo cały sezon dobrze jedziemy, a w najważniejszym meczu coś nie zagrało i kładziemy wynik całej drużyny. Fajnie, że Jason i Piotrek uratowali nam 40 punktów - dodał Dudek senior.
Fajnie, że Jason i Piotrek uratowali nam 40 punktów
A skoro „PePe” został przywołany do tablicy to oddajmy mu głos: - Uważam, że dziesięć punktów straty to troszeczkę za dużo, ale z drugiej strony mamy jeszcze rewanż. Jestem przekonany, że pojedziemy troszeczkę lepiej. To jest sport. Kilku chłopaków miało w Toruniu nieco gorszy dzień. Zabrakło punktów Patryka, ale po sobotnim sukcesie mogło ciśnienie z niego zejść i taśma w pierwszym biegu. Nikt nie będzie rozliczał nikogo indywidualnie, bo jesteśmy sportową, żużlową rodziną. Razem wygrywamy i ponosimy porażki. Sytuacja jest trudna, bo liczyłem, że uda się nam wyskrobać 43 punkty. Z przebiegu meczu i tego co było po XIV wyścigu to i tak nie ma tragedii, a na taką się zanosiło - powiedział Protasiewicz.