Wyrok na starostę i wójta zapadnie już za 10 dni
Czy lewy dokument szkodzi interesowi publicznemu? To musi rozstrzygnąć sąd, żeby zdecydować o losie obu samorządowców.
- Szkoda odnosi się do konkretnego dobra, a nie do abstrakcyjnego interesu publicznego. Gmina Przytoczna nie odniosła korzyści. Ona tak samo funkcjonuje z chaszczami, jak z ławeczkami. To nawet nie była inwestycja, bo inwestycja to coś, co przynosi korzyści - mówił w piątek na rozprawie apelacyjnej w Sądzie Okręgowym w Gorzowie mecenas Filip Woziński. Jest obrońcą wójta Przytocznej Bartłomieja Kucharyka i chce uchylenia w całości wyroku skazującego jego klienta, jaki zapadł w Sądzie Rejonowym w Międzyrzeczu. W maju Kucharyk został skazany (o wyrokach czytaj niżej) za wydarzenia z 2014 r.
Dwa lata temu władze Przytocznej chciały zrobić nad stawem w Strychach plac zabaw. Wiązało się to jednak z koniecznością wycięcia drzew. Wójt dostał w starostwie międzyrzeckim zgodę na wycinkę 112 sztuk. Gdy jednak okazało się, że ma być ich o 54 więcej, w starostwie sporządzono nowy dokument ze... starą datą. To po to, aby zdobyć około 100 tys. zł unijnej dotacji.
Przed sądem pierwszej skazany za to został także starosta Grzegorz Gabryelski oraz Krzysztof C., gminny urzędnik z Przytocznej. Obrońcy tej dwójki także chcą uchylenia majowego wyroku.
Tego samego chce również prokurator z Międzyrzecza. On jednak prosi, aby sprawę sąd przekazał do ponownego rozpatrzenia. - Co prawda nie doszło do wyłudzenia dotacji, ale szkoda może mieć „charakter niepieniężny”. Wójt i starosta wiedzieli, w jakim celu działali - uzasadniał prok. Tomasz Chechła.
Ogłoszenia wyroku urzędnicy spodziewali się już w piątek. Kucharyk na wejście na salę rozpraw czekał wyraźnie rozluźniony, uśmiechnięty. W postawie starosty wyraźnie było widać napięcie. Jeśli zostanie prawomocnie skazany, straci stanowisko. Na wyrok będą musieli jednak poczekać do 20 października.