Wyroki za śmierć na pasach. "Za psa jest więcej niż za człowieka"
Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko.
Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko.
Tylko w ubiegłym roku w wypadkach zginęło w Polsce 285 pieszych. Gdy dochodzi do tragedii podwójnych lub potrójnych (ginie naraz kilka osób), opinia publiczna śledzi praktycznie każdą odsłonę sądowego procesu. I nigdy nie jest usatysfakcjonowana wyrokiem.
Kodeks karny za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Wyroki z karą „w górnym wymiarze” są rzadkością. Dlaczego? Czym kierują się sądy?
Kobyłka: 3 ofiary, 4 lata
25 lutego 2019 roku, Sąd Rejonowy w Wołominie wydaje wyrok dla młodego kierowcy Grzegorza W.
- Za psa jest więcej niż za człowieka. Ale takie mamy prawo - rzuca pod adresem sędziego krewny jednej z ofiar, słysząc orzeczenie.
- Może pan zmienić prawo - odpowiada zrozpaczonemu mężczyźnie sędzia Robert Żak.
22-letni Grzegorz W. tego dnia słyszy, że uznany zostaje winnym spowodowania w Kobyłce śmiertelnego w skutkach wypadku i skazany na 4 lata bezwzględnego więzienia. Do tego sąd orzeka 4-letni zakaz kierowania pojazdami. Po reakcji na sali sądowej i poza nią widać, że będzie apelacja przynajmniej ze strony oskarżycieli.
Sumienie młodego kierowcy do końca życia obciążać już będzie tragedia, do której doprowadził w nocy z 24 na 25 grudnia 2017 roku w Kobyłce pod Warszawą. Wjechał rozpędzony na pasy i zabił trzy kobiety. Jak zeznała jadąca z nim o rok młodsza Zuzanna, jechał z prędkością około 100 km/h i był zamyślony.
Ofiarami kierowcy padły trzy sąsiadki z Turowa wracające z kościoła do domu po pasterce. Jadwiga miała 70 lat, Violetta 43, a Angelika 16. Nie miały najmniejszych szans w starciu z rozpędzonym, ciężkim autem.
„Grzesiek zaczął hamować dopiero przed pasami, na których doszło do potrącenia. Krzyknęłam: O Boże! Ludzie!” - zeznała w sądzie Zuzanna. Jej słowa Grześkowi specjalnie nie pomogą, bo poświadczą tylko brak ostrożności.
22-letni kierowca tamtej grudniowej nocy był trzeźwy. Owszem, w jego krwi znaleziono ślady marihuany, ale mogły być dawne.
Wymierzając karę kierowcy, sędzia wziął pod uwagę to, że ten przyznał się do winy, nie uciekł z miejsca wypadku, wyraził skruchę i przeprosił rodziny ofiar. Na jego korzyść przemawiało to, że dotąd nie był karany.
Toruń: 2 ofiary, 2,5 roku
16 maja 2019 roku, Sąd Okręgowy w Toruniu rozstrzyga apelację w sprawie taksówkarza, który na pasach zabił dwie osoby. Atmosfera pełna napięcia. W pierwszej instancji Mariuszowi G. wymierzono karę tylko 2,5 roku więzienia.
- Ile osób trzeba zabić, żeby sąd wymierzył wyrok w górnych granicach kary? - pyta sąd adwokat Marek Przybysz, pełnomocnik krewnych ofiar.
Kara zostaje jednak zaostrzona do 4 lat pozbawienia wolności.
- Zabicie dwóch osób na pasach i reakcja wymiaru sprawiedliwości w postaci kary 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, czyli takiej, jaką dostaje ktoś włamujący się do sklepu, to reakcja niewspółmierna - stwierdza sędzia Rafał Sadowski, ogłaszając pełnomocne orzeczenie.
W internetowych komentarzach i tak jednak wrze. „Za mało”, „4 lata za dwa życia?!”, „Takie mamy wolne sądy” - komentują ludzie.
Do tragedii doszło w Nowy Rok 2018, około godz. 4.30, przy Szosie Lubickiej. Pani Janina i pan Jerzy (para 68-latków) wracali z sylwestra u znajomych. Spokojnie przemierzali pasy, gdy uderzył w nich rozpędzony mercedes. Zginęli na miejscu. Jak ustalił sąd, Mariusz G. miał na liczniku przynajmniej 119 km/h. W tym miejscu obowiązywało ograniczenie do 70 km/h.
Dlaczego sprawca nie zauważył pieszych na oświetlonym przejściu, do dziś nie wiadomo. Według sądu I instancji, oni też przyczynili się do wypadku, bo mogli baczniej obserwować drogę.
Za spowodowanie tragicznego wypadku na pasach, w którym zginęły dwie osoby, taksówkarz Mariusz G. skazany został przez Sąd Rejonowy w Toruniu na 2,5 roku więzienia i trzyletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Sąd polecił mu też zapłacić po 4 tys. zł częściowego zadośćuczynienia każdej z pięciu osób pokrzywdzonych (krewnym ofiar). Ten pierwszy wyrok do żywego oburzył wiele osób, również zupełnie obcych ofiarom. Drugi tylko złagodził poruszenie.
Taksówkarz Mariusz G. nigdy nie był wcześniej karany. Nie miał nawet punktów karnych.
Mikołów: 2 ofiary, 2 lata
4 kwietnia 2019 roku, Sąd Okręgowy w Katowicach rozstrzyga apelację w sprawie kierowcy Arkadiusza O., który w Mikołowie zabił na pasach dwie dziewczynki. Podnosi kierowcy karę do 2 lat więzienia. W mikołowskim sądzie rejonowym mężczyznę skazano na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. I było wzburzenie...
- Siła uderzenia musiała być potworna - podkreśla Dariusz Kawalec, pełnomocnik rodziców poszkodowanych. Wcześniej w sądzie powie, że nie wierzy, by kierowca jechał poniżej stu kilometrów.
Ofiarami wypadku w Mikołowie były dwie dziewczynki: 14-letnia Lena i 13-letnia Wiktoria. Do tragedii doszło 20 listopada 2017 roku około godz. 18.00. 20-letni Michał ze wspomnianą Wiktoria odprowadzali do domu 14-letnią koleżankę. Ta prowadziła psa na smyczy.
Padał śnieg, było ślisko, już ciemno. Trójka pieszych miała do pokonania ruchliwą, dwupasmową drogę krajową nr 44. Przejścia są tutaj bez sygnalizacji świetlnej. Obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h.
Tą drogą wracał do domu w Tychach kierowca Arkadiusz A. Jechał razem z sześcioletnią córeczką. Ona z wypadku zapamiętała głównie wielki huk i psa Leny, który wbił się ciałem w szybę w drzwiach auta...
Jak ustalili biegli, Arakadiusz O. jechał z prędkością pomiędzy 67 a 85 km/h. Sąd, wątpliwości rozstrzygając na korzyść oskarżonego, przyjął dolną granicę. Do końca nie godził się z taką wersją pełnomocnik rodzin ofiar.
Michał, Lena i Wiktoria nie wtargnęli na jezdnię. Byli już w połowie przejścia dla pieszych, gdy uderzył w nich samochód. Michał, idący tuż przed dziewczynkami, uratował się właśnie z tego powodu. Odrzuciło go na wysepkę. Trafił do szpitala w ciężkim stanie, ale przeżył.
14-letnia Lena po uderzeniu upadła na prawy pas jezdni. Mimo wysiłków ratowników, zmarła po godzinie reanimacji.
13-letnia Wiktoria dosłownie przeleciała na sąsiednią jezdnię, łamiąc znak drogowy. Zmarła na miejscu.
Sąd Okręgowy w Katowicach, zaostrzając karę dla kierowcy, podkreślił, że ten doskonale wiedział, iż zbliża się do przejścia dla pieszych - sam zeznał, że trasę tę pokonywał regularnie. Winien był zatem zachować szczególną ostrożność i zwolnić przed pasami. To on powinien bardziej uważać, a nie piesi, którzy przemierzali je prawidłowo.
Za okoliczności łagodzące sąd uznał to, że kierowca po wypadku próbował reanimować jedną z ofiar i w procesie wyraził skruchę.
Znów Toruń: 2 ofiary, 6 lat
5 czerwca 2019 roku, Sąd Rejonowy w Toruniu ogłasza wyrok na Filipa K. To młody kierowca bmw, który zabił na pasach dwie kobiety: matkę i córkę.
- Permanentnie stwarzał zagrożenie dla innych. Stale i umyślnie łamał przepisy. Niczego go to nie nauczyło. Nie skłoniło do żadnej refleksji. W efekcie doprowadziło to do wypadku 29 grudnia 2018 roku, w którym zginęły dwie niewinne osoby - mówi sędzia Krzysztof Dąbkiewicz. I wymierza kierowcy karę 6 lat więzienia, 12-letni zakaz kierowania pojazdami oraz po 20 tys. częściowego zadośćuczynienia dla każdego z trzech oskarżycieli posiłkowych (dwa razy więcej niż żądała prokuratura).
- Ile?! Sześć lat za dwie osoby? Co się w tym kraju wyprawia - oburzają się przypadkowi ludzie na sądowym korytarzu wypytujący dziennikarzy o wyrok. Tłumaczenie, że maksymalnie kierowcy groziło 8 lat więzienia, nikogo nie uspokaja.
Sprawca tragedii na pasach przed centrum handlowym „Kometa” w Toruniu to pirat drogowy. Sędzia, uzasadniając wyrok, podkreśla, że kierowca ten przed tragedią aż 40-krotnie łamał przepisy ruchu drogowego i był za to karany. Jeździł za szybko, miał w nosie światła i znaki drogowe, siadał za kierownicę, mając już odebrane prawo jazdy.
Tamtego grudniowego popołudnia wracał z dziewczyną Agnieszką z niedalekiej Chełmży do Torunia. Na pasy po prostu wjechał jak szalony. Sędzia nie uwierzył mu w twierdzenie, że hamował i w ostatniej chwili próbował wyminąć piesze. Na liczniku miał przynajmniej 85 km/h. Bez powodu jechał lewą stroną drogi. Jego ofiarami padły Małgorzata (52 lata) i jej córka Ewa (18 lat).
Mimo ogłoszenia kary „w górnych wymiarach”, w sieci od razu zawrzało. „Za mało!”, „Prawo do zmiany”...