Wyścig szczurków. Rodzice za mocno popychają dzieci do przodu
Mała Nowakówna ma nowe buty, takie za 200 złotych. Jak dowiedział się o tym Kowalski z jej klasy, nazajutrz miał podobne, ale już za 300 zł. Rywalizacja wśród dzieci trwa. I wyścig szczurków - też.
Ponoć mamy tylko pół godziny dziennie, żeby rozmawiać z dziećmi. Takie czasy nastały, że żyjemy w pośpiechu, w pogoni najczęściej za pieniędzmi. Brakuje czasu na rodzinę. Żona czy mąż są w stanie jakoś to zrozumieć. Dzieciaki - już niezbyt. Na swój sposób reagują na to, co dzieje się wokół nich.
Dorośli znaleźli nowe rozwiązanie. Zaczęli córkom i synom wynagradzać brak czasu, kupując im drogie rzeczy. Przeważnie ciuchy, buty, komórki.
Mała Nowakówna ma 8 lat i chodzi do podstawówki. Przyszła do szkoły w nowych butach. Rodzice kupili jej za 200 złotych.
Dziewczynka koleguje się z młodym Kowalskim ze swojej klasy. Trochę też dzięki temu, że rodzice znają się od lat. Kiedyś mieszkali w jednym bloku. Potem wyprowadzili się krótko jedni po drugich. Dzisiaj i jedni, i drudzy żyją w luksusowych domach pod miastem. Między rodzinami jest niepisana rywalizacja.
No więc, gdy mały Kowalski przyniósł do domu nowinę, że Nowakówna ma adidasy za 200 zł, to nie musiał długo namawiać mamy i taty, żeby tak samo kupili mu nowe. Tego samego dnia pojechali do galerii handlowej i drogą kupna nabyli potomkowi obuwie. Za 300 zł.
Zajęcia hurtem
Późna szkoła podstawowa, nastoletni uczniowie. Korepetycje są potrzebne, jeśli dziecko nie radzi sobie na lekcji, nie nadąża ze zrozumieniem tematu. A zajęcia dodatkowe, choćby warsztaty czy kursy, pomagają uczniowi rozwinąć zainteresowania. Iksińska, nie taka mała, bo 13-letnia, nie musi nadrabiać materiału, bo to, co ma na lekcjach, wszystko rozumie. Zainteresowań za to za bardzo w sobie nie odkryła. To jej, przynajmniej na razie, wystarcza. Matka i ojciec postanowili jednak, że ich jedynaczka będzie chodziła na zajęcia dodatkowe. Uczęszcza na korepetycje z angielskiego - 50 złotych za 45 minut. Na kółko plastyczne, w domu kultury, także chodzi. Miesięcznie rodzice wydają na plastykę 150 złotych.
Igrekowska to przyjaciółka Iksińskiej. Gdy ta druga oznajmiła tej pierwszej, że dwa razy w tygodniu ma po szkole zajęcia dodatkowe, zrodziła się zazdrość. Kilka dni później Igrekowska miała już zaklepany udział w warsztatach plastycznych i muzycznych w tym samym „emdeku”. Na angielski też mama z tatą ją zapisali. Ciut droższy, bo za 55 złotych za godzinę.
Pojawił się nowy trend. Określa się go jako wyścig szczurków. Przed laty modne stało się wyrażenie wyścig szczurów. Dotyczy on rywalizacji, często niezdrowej, wśród dorosłych. Przykład: wybrani przedstawiciele handlowi w korporacji. Zrobią wszystko, żeby zrobić więcej niż zakładane cele. Chcą udowodnić, i przed szefem, i przed samym sobą, że są najlepsi w drużynie. Nawet wtedy, gdyby mieli iść po trupach, czyli gdyby musieli posunąć się do podkupienia klienta. Jak osiągną cel, to zdobędą pochwały i nagrody.
Ambicje rodziców
To, co jest wyścigiem szczurów u dorosłych, występuje jako wyścig szczurków u dzieci. Małolaty same z siebie nie zaczynają w nim startować. Najczęściej rodzice sprawiają, że dziewczynka i chłopiec biorą w nim udział. Wyścig u małych wygląda nieco inaczej niż ten u dużych. Wśród dzieciaków liczą się nie tylko stopnie, ale też markowe ciuchy i buty, telefony komórkowe i tablety z najwyższej półki cenowej, wyszukane zajęcia dodatkowe, udział w prestiżowych imprezach. Zdarza się, że gdy dzieci rozmawiają o podróżach, to mówią (fakt, czasem fantazjują), dokąd poleciały za granicę na wakacje. O polskich koloniach i obozach nie opowiadają, no bo usłyszeliby: „jaka siara”.
Funkcjonuje również pojęcie: korpodzieciaki. Rodzice nie mają dla nich czasu, ponieważ pochłonięci są karierą. Dzieci na porządku dziennym słyszą hasła typu „poczekaj, teraz nie mogę”, „jak coś chcesz, to mów szybko, bo się spieszę” albo „potem to załatwimy, bo teraz jestem zarobiony, a najlepiej sam to załatw, jesteś przecież dużym dzieckiem”.
Aneta Jabłońska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19 we Włocławku, mówi, że korpodzieciaki można spotkać w wielu szkołach. Wskazuje na jeszcze jedną sferę. - Niektórzy rodzice sugerują swoim dzieciom, żeby trzymały się w towarzystwie dzieci z pełnych rodzin, a nie tych, gdzie dziecko wychowywane jest przez samotnego rodzica.
Badania Recommended Daily Alllowance Free Time Report wykazują, że małolaty są zarobione po uszy.
Organizacja wzięła pod lupę czas, który dziewczynki i chłopcy spędzają w szkole, na zajęciach pozalekcyjnych oraz na odrabianiu zadań domowych. Wyszło 46 godzin w tygodniu.
Dla porównania: dorosły, pracując na pełnym etacie, spędza w firmie 40 godzin tygodniowo. Widać, że jego córka i syn są bardziej zajęci.
Lalki i samochodziki
Ankietowani rodzice uzasadniali, że posyłają pociechy na kursy oraz koła zainteresowań w trosce o to, aby miały one koleżanki i kolegów. Rodzicom chodzi rzekomo o to, aby dziecko potrafiło nawiązywać znajomości z rówieśnikami. Tak stwierdziła ponad połowa badanych matek i ojców. A prawie połowa przyznała, że gdy oni byli mali, nie mieli możliwości uczęszczać na ekstrazajęcia, więc chcą, żeby ich dzieci skorzystały teraz z szansy. Skutek jest taki, że kilkulatek i nastolatek wstają o 7.00 rano, bo muszą zdążyć do szkoły na 8.00. Do domu wracają około 20.00, bo przecież po szkole mają tyle innych zajęć. Rytmika, origami, aikido i wszystkie inne rozwijają pasje, a u dzieci, które zainteresowań do tej pory nie miały, to je wzbudzają, ale jednocześnie zabierają czas.
Z tych samych badań wynika, że dziecko ma półtorej godziny w ciągu tygodnia (nie dnia!) na niezaplanowaną zabawę. Wtedy może zostać w domu, usiąść na dywanie, pobawić się lalkami albo samochodzikami, powygłupiać się.
Niektóre dzieci nie potrafią bawić się zabawkami, jak my przed laty. Efekt: lalki i samochodziki idą w kąt, a wybierane są komórka albo tablet. Już 3-latki tak robią.
Być razem
Monika Merc-Okonek, psycholog z Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych, wyjaśnia: - Rodzice starają się stworzyć swoim pociechom jak najlepsze warunki do ich rozwoju, angażując je w liczne zajęcia dodatkowe. Starają się inwestować w jak najlepszą przyszłość swoich dzieci, organizując im ciekawe formy zajęć pozalekcyjnych. W konsekwencji współczesne dzieci, uczestnicząc w zajęciach sportowych, językowych, artystycznych, intelektualnych mają coraz mniej czasu na zabawę, a właśnie ona rozwija kreatywność. Badania naukowe dowodzą, że w czasie niezaplanowanych zajęć dzieci najwięcej się uczą. Ważne jest zadbać o to, by dzieci przynajmniej godzinę dziennie spędzały na zabawie ruchowej. Apeluję do rodziców o bycie razem z dziećmi i wspólne zajęcie się czymś, co zgodne jest z zainteresowaniem dziecka czy rodzica. To stanowi największą wartość.
Może będzie lepiej. Trzech na czterech rodziców uważa, że gdy spędzają z dziećmi aktywnie czas, choćby na powietrzu, to dzieci wiele z tego wynoszą i sporo się uczą. Niech no tylko te deklaracje mają przełożenie na rzeczywistość.