Wyspa nie tylko od bunga-bunga
Jak niedrogo i szybko dotrzeć we w miarę egzotyczne miejsce? To może być... Sardynia. Można wyszukać tani lot do Olbii lub Calighari chociażby z Berlina...
Sardynia w pigułce? Bo ta wyspa to nie Costa Smeralda znana z bunga bunga Berlusconiego. Dla mnie takim symbolem może być Castelsardo. To także historia Sardynii w pigułce. Castelsardo założył u progu XII wieku genueński ród Doria. Wtedy nazywało się Castel Genovese.
Gdy nastali Aragończycy nazwali miasto, a jakże, Castel Aragonese. Wreszcie w 1796 roku król Sardynii nadał mu obecne miano, które znaczy nie mniej i nie więcej tylko Zamek Sardyńczyków. Latem miasteczko można sobie podarować, gdyż zadeptać mogą turyści. Poprzestańmy na jego panoramie. Ale poza sezonem zamienia się ono właśnie w kwintesencję Sardynii.
Już dojeżdżając poczujemy, że widok zatyka nam dech w piersiach. Zamek na szczycie wzgórza, którego zbocza obsiadły kolorowe domki. Po prostu bajka. Najpierw wspinamy się na zamkowe wzgórze, gdzie znajdziemy muzeum śródziemnomorskiego koszykarstwa. Później warto zagłębić się w labirynt wąskich i stromych uliczek.
Bardzo ładna ścieżka spacerowa wiedzie wzdłuż brzegu, nad stromym klifem. W miejskiej katedrze XVI - wieczny obraz „Madonna z aniołami”. Castelsardo słynie także z Lunissanti, procesji, która odbywa się w wielkanocny poniedziałek. Impreza nosi wyraźne średniowieczne piętno - zakapturzeni, odziani na biało mężczyźni wędrują ulicami miasta niosąc krzyż - przypomina to nieco pochody KKK. Białe świece, kwiaty, światła... Wszystko ma w sobie coś mistycznego.
Później spacer po mniej interesującej, dolnej części miasteczka. Ogromne sklepy z pamiątkami, bardzo dobra pizzeria w centrum (polecam pizzę :”Cztery sery”). Noclegi? W sezonie ciężko. Poza sezonem można pokusić się nawet o zamieszkanie u stóp zamku. Ceny słonawe, jak zresztą na całej Sardynii od 20 do 25 euro za nocleg w dwójce ze śniadaniem (poza sezonem w B&B). Od osoby. Za to przyzwoite ceny jedzenia i tanie jak woda mineralna wino.
Innym obrazkiem, który można spotkać z okolicy jest Skała Słonia. Rzeczywiście przypomina ona tego ogromnego ssaka. Na dodatek jest to domus de janas, czyli dom wróżek. Czyli tak naprawdę grobowiec. Okolica wymarzona na spacery. Wzdłuż morskiego brzegu dojdziemy do piaszczystych plaż, które okupują surferzy. Idąc ku centrum wyspy wędrujemy wąwozami i szczytami wzdłuż podziwiając dęby korkowe i dziką przyrodę.
I jeszcze jedno sardyńskie skojarzenie... nuragi. Zaczęły powstawać mniej więcej w połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą. Budowano je z kamiennych bloków ustawianych - bez użycia zaprawy - jeden na drugim. Każda następna warstwa ma mniejszą średnicę, co sprawia, że powstaje charakterystyczna kopuła. Sardynia jest centrum tych budowli - nieliczne odkryto także na Malcie, Sycylii, Korsyce, Balearach. I tak naprawdę nikt nie wie kto zbudował te tysiące sardyńskich wież i w jakim celu. Niektórzy wiążą nuragi z kulturą mykeńską, inni się temu sprzeciwiają twierdząc, że obie cywilizacje rozwijały się równolegle.
Nie wiadomo nawet co oznacza tradycyjne ich określenie „nuraghe”. Przed wiekami nazywano je... wieżami ciszy, ale starożytni Rzymianie sądzili, że są to budowle obronne - rodzaj zamków. Przemawiają za tym połączone murami wieże tworzące całe osady... Dziś w większości wyszczerbione nuragi są w stanie ruiny. Niektóre od lat zmieniły przeznaczenie i służą pasterzom za owczarnie. Tylko nieliczne zyskały miano atrakcji turystycznej. Nic dziwnego, gdyż kamienne wieże można spotkać na każdym kroku...