Wyszkoni: Ania sprzed lat to już nie ja. Dojrzałam, jestem mamą WIDEO
Ania Wyszkoni, artystka pochodząca spod Raciborza, opowiada nam o swoich życiowych doświadczeniach, chorobie i nowej płycie. Od rozstania z zespołem Łzy wiele się w jej życiu zmieniło. Pokonała nowotwór, ma dwoje dzieci. Mówi: na scenie jest dziś bardziej kobieco.
„Kochani, nie wiem, czy da się oszukać los. Myślę, że wszystko jest tam już zapisane. Dlatego bardzo was proszę, żebyście trzymali kciuki w tym tygodniu za mnie i za moje szczęśliwe karty”. To Twoje słowa, które usłyszeliśmy w tym roku na festiwalu w Opolu. To nawiązanie do nowotworu tarczycy z którym walczyłaś w 2016 roku. Czy dziś z Twoim zdrowiem jest wszystko w porządku?
W Opolu troszkę nabroiłam, powiedziałam za dużo. Zostało to zinterpretowane inaczej niż bym chciała. Ale dziś wszystko jest dobrze, czuję się fantastycznie. To duża ulga. Ludzie często mi życzą zdrowia. Dziękuję za to i życzę wszystkim tego samego. Zdrowie jest najważniejsze.
Mogłaś stracić głos?
Było pewne zagrożenie. Obawiałam się tego. O tym mówili mi też lekarze, że przy tego typu zabiegach ryzyko uszkodzenia strun głosowych istnieje. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Dobrze, że podświadomie coś mi podpowiedziało o badaniach. Teraz też to regularnie robię, dbam o siebie. Zwracam chociażby uwagę na kwestie żywieniowe. Trzeba to jednak czuć. Jak ktoś nie czuje potrzeby przejścia na dietę, to po co to robić? Żeby się męczyć? W życiu przecież nie chodzi o to, żeby ciągle sobie czegoś odmawiać. Mi samej wyszła nietolerancja na drożdże, a przecież uwielbiam pączki.
W dalszej części dowiesz się, m.in.:
- co Ania Wyszkoni planuje na 2018 rok
- z kim rozmawia po Śląsku
- czym jest dla niej festiwal w Opolu
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień