Wywożą śmieci wiele kilometrów za Poznań, choć spalarnia może je przerobić
Część śmieci zamiast spalić się w poznańskiej spalarni, trafia do oddalonych instalacji zastępczych. Wożenie odpadów kosztuje, a płacą za to mieszkańcy. Wcale nie lepiej wygląda sytuacja z bioodpadami. We wrześniu mogą przestać je odbierać. Urząd Marszałkowski ani myśli rozwiązać ten problem.
- Od półtora roku bezskutecznie zabiegamy o zmianę WPGO (plan gospodarki odpadami dla województwa wielkopolskiego) oraz pozwoleń zintegrowanych dla spalarni oraz biokompostowni - twierdzi Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta i szef zarządu GOAP.
Jaki jest problem? Spalarnia może przyjąć 210 tys. ton śmieci rocznie, a biokompostownia 30 tys. ton bioodpadów i ani grama więcej, choć realnie pierwsza z tych instalacji jest w stanie przerobić 240 tys. ton, a druga - 45 tys. ton.
W 2017 r. z terenu GOAP-u oraz gminy Suchy Las odebrano ponad 222 tys. ton zmieszanych odpadów komunalnych. Nadwyżkę należało skierować do instalacji zastępczych w Piotrowie Pierwszym, Lulkowie lub Koninie.
Dlaczego śmieci muszą być droższe? Przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień