Wyzwanie ŚDM przyjęte: młodzi pielgrzymi z Polski nie chcą wracać do szarej rzeczywistości
Reportaż. Radosne szaleństwo młodych z całego świata będzie trwało już tylko do jutra. Potem kolorowe tłumy znikną z krakowskich ulic. Czy wróci na nie szara codzienność, czy jednak Światowe Dni Młodzieży zmienią oblicze naszego miasta, młodzieży i polskiego Kościoła? Pielgrzymi z całej Polski mają pewność: ŚDM to wielka siła, która wiele zmieni nie tylko w naszych sercach, ale przede wszystkim pozwoli budować wartościowe relacje w kraju i za granicą. Spotkanie młodych daje też starszym wiarę w to, że wkrótce przekażą dorobek całych pokoleń Polaków w dobre ręce.
Za nami piąty dzień tegorocznych Światowych Dni Młodzieży. Wśród kolorowej, rozśpiewanej masy pielgrzymów z dnia na dzień coraz widoczniejsze stają się biało-czerwone flagi.
Polscy pielgrzymi już zauważają ogromną zmianę w naszym kraju. Niektórzy na razie tylko tę najbardziej widoczną na krakowskich ulicach, inni już dostrzegają moment zwrotny także w naszym myśleniu.
Lekcja żywej wiary
- Katechezy, które wygłaszają księżą i biskupi na pewno w nas utkwią, a my będziemy z nich czerpać później w swoim życiu, przynajmniej ja zamierzam tak zrobić - zapewnia Krystian, który na krakowskie spotkanie z młodymi przyjechał ze Złoczewa, miejscowości w województwie łódzkim.
WIDEO: Polscy pielgrzymi śpiewają Barkę pod pomnikiem Adama Mickiewicza. Wierzą, że ŚDM może ich odmienić
Autor: Marzena Rogozik
Podkreśla, że oprócz możliwości nawiązania nowych znajomości z młodzieżą największą wartością ŚDM jest dla niego nauka miłosierdzia, którą swoimi słowami i zachowaniem przekazuje pielgrzymom papież Franciszek.
- Poza tym jest jeszcze to pozytywne wrażenie, jakie przywieźli ze sobą Hiszpanie, Francuzi i Włosi - mówi chłopak. - Bardzo podoba mi się sposób wyznawania wiary w krajach południowych czy latynoskich. Oni grają, śpiewają, tańczą, całymi sobą wielbią Chrystusa. Ich wiara to nie tylko recytowane formuły. Po nich ją po prostu widać. Chciałbym by i u nas tak ją wyznawano - podsumowuje Krystian.
Młodzież z całego świata Polakom daje wyjątkową lekcję. Pokazuje, że można być otwartym, nieskrępowanie wyrażać swoje emocje i radość. Nie dusić jej w sobie. - Mimo, że ŚDM się jeszcze nie skończyły te kilka dni sprawiło, że już jestem bardziej otwarta na innych, na nowe znajomości, pielgrzymi nie stwarzają żadnego dystansu i to mi się chyba udziela - mówi Zuzia, która na krakowskie spotkanie przyjechała z okolic Chrzanowa.
Wzór do naśladowania
Dla wielu młodych Polaków ŚDM to pierwsze spotkanie z młodzieżą z innego kraju. Bardzo cenne, bo pokazujące wartości innej kultury i obalające popularne myślenie o obcych.
- Wcześniej nie chciałam się integrować z ludźmi z innych krajów, obawiałam się, że nie będziemy mieli o czym rozmawiać zwłaszcza, że nie umiem zbyt dobrze języka - mówi 15-letnia Ola z Pychowic. - Teraz, gdy zaczęłam z nimi rozmawiać, okazali się bardzo mili i wszystkie bariery przestały się dla mnie liczyć - dodaje. Jej koleżance Dominice najbardziej podoba się to, że pielgrzymi z innych krajów są ze sobą tak zżyci. - Niesamowite, że potrafi ich tak zjednoczyć nawet sama flaga. Kiedy np. Włosi spotykają swoich krajan na ulicy, mimo że się nie znają, ściskają się, przytulają i razu wspólnie śpiewają - mówi.
Młoda krakowianka marzy o tym, że polska młodzież weźmie z nich przykład i także będzie dumna ze swoich rodaków. - Chciałabym pojechać na kolejne ŚDM i doświadczyć tego, że za granicą Polscy też będą postrzegani jako taka jedność - podsumowuje. Młodzi wciąż się uczą i ważne jest to, że chcą się uczyć od siebie. Nie odrzucają doświadczenia swoich rówieśników z całego świata.
- Kiedy widzimy innych ludzi, którzy robią coś dobrego chętnie ich naśladujemy. Myślę, że warto brać przykład z tych, których wiara jest pełna - twierdzi Adrian z Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Sam jest bardzo szczęśliwy, że mógł wziąć udział w tym niezwykłym wydarzeniu. Jego wyjazd wakacyjny kolidował z terminem spotkania młodych, ale wybrał przyjazd do Krakowa i... nie żałuje!
Wciąż młodzi duchem
Na spotkanie z papieżem i młodzieżą świata przyjechało do Krakowa także sporo dojrzałych i starszych osób. - Myślę, że to nie jest tylko święto dla młodych, ale i dla wszystkich, którzy potrzebują trochę innego podejścia do wiary - mówi pani Ewa z Klimontowa, która gości u siebie włoskich pielgrzymów.
- My starsi nie mamy potrzeby skakania, takiego energicznego wyrażania swojej wiary, ale nas Światowe Dni Młodzieży też zmieniają. Zwłaszcza gdy czujemy ten zapał młodych - podkreśla. Uważa, że młodzi od starszego pokolenia nie oczekują takiej energii, ale przede wszystkim prawdy i wskazania tego, co dobre.
To nie pierwsze Światowe Dni Młodzieży, w których brała udział pani Ewa. W wieku 15 lat pojechała na nie do Częstochowy. - Pamiętam, że bardzo żałowałam, bo jeszcze nie umiałam języków i miałam trudność, by się porozumieć z innymi - opowiada. Tamte ŚDM były dla niej motywacją do nauki języków. Dziś jest nauczycielem języków obcych. Może dla młodzieży skupionej przy papieżu w Krakowie to spotkanie będzie bodźcem do zmiany.
- Jestem zbudowana postawą polskiej młodzieży - twierdzi tymczasem Jolanta z Kalisza. - Wcześniej miałam wątpliwości jak będzie wyglądała Polska za kilka lat, ale dziś już się nie obawiam o przyszłość - mówi.
Spotkała się tu z tak pozytywnymi zachowaniami i tak wielką głębią wiary, że wyzbyła się obaw o rozwój kraju. - Papież przekonał Polaków, niezależnie od wieku, że są narodem z piękną kulturą i tradycją i wszyscy dzięki ŚDM zrozumieli, że mogą się od nas czegoś nauczyć, wynieść jakieś pozytywne wartości - podkreśla.
Starsi widzą dobry trend wśród młodzieży, która czujnie obserwuje i szuka swojej tożsamości także tej lokalnej w zderzeniu z przedstawicielami innych kultur.
Kościół w nowej odsłonie
Polscy pielgrzymi bardzo optymistycznie podchodzą do własnej zmiany, mniej pewnie do przemian w polskim kościele.
Roksana spod Chrzanowa zastanawia się, czy polscy duchowni wezmą sobie do serca słowa papieża Franciszka. - To pewnie okaże się z czasem, mogą coś zmienić w naszym dość konserwatywnym podejściu, ale to wszystko zależy od nich - mówi.
Młodzi pielgrzymi uważają, że sposób w jaki papież przemawia do młodych do nich dociera, oni rozumieją jego przesłanie, czują, że odnosi się do życia każdego młodego człowieka. Liczą, że kościół w Polsce pójdzie w te ślady i też będzie otwarty na młodych i ich potrzeby.
Słowa Ojca Świętego są dla nich drogowskazem. Wielu podkreśla, że papież Franciszek trafnie zwraca uwagę młodych na ważne sprawy m.in. coraz bardziej marginalizowaną wartość małżeństwa.
- Wejście w związek małżeński, jak twierdzi papież wiąże się z dużą odwagą, bo już nie ma odwrotu, trzeba wszystko razem pokonać - tłumaczy Joanna ze Złoczewa. - To jest walka, do której potrzeba dużo siły i cierpliwości, by umieć odpuścić, porozumieć się i umieć to wspólnie w pełni przeżyć - dodaje.
Strach jest silniejszy
Mimo mocnego stanowiska papieża Franciszka Polacy wciąż z dystansem podchodzą do tematu uchodźców. - Nie każdy z kraju islamskiego jest terrorystą, nie można tego generalizować - twierdzi Krzysiek spod Chrzanowa. - Jednak w kontekście tego, co obecnie dzieje się na świecie jesteśmy do tego nastawieni dość sceptycznie.
Podobnie uważa jego rówieśnik Krystian. Twierdzi, że Polska jest krajem rozwijającym się, który sam potrzebuje jeszcze pomocy. - Sądzę, że nasz kraj nie jest jeszcze gotowy na napływ innych narodów, ale możemy wspierać ośrodki działające na terenach ogarniętych wojną - mówi chłopak.
Podobnie myśli też starsze pokolenie. - Papież mówi, że miłosierdzie to otwarcie się na drugiego człowieka i przyjęcie go, ale ja mam jednak obawy. Trzeba pamiętać, że prymas Wyszyński, o czym się już mało pamięta, powiedział, byśmy nie ulegali fałszywej potrzebie misji zbawiania świata kosztem własnego narodu - przypomina pani Ewa z Klimontowa.
Podkreśla, że istnieje obawa, że miłosierdzie zostanie fałszywie zrozumiane. Uważa, że można pomagać potrzebującym krajom, ale raczej wspierając rozwój ich gospodarki, a nie przyjmując ich do siebie.
Z kolei Anna z Kalisza jest osobą, która bezinteresowanie niesie pomoc innym, ale w kwestii uchodźców zachowuje spory dystans. - Oni jednak wnieśliby do nas inną kulturę, nie zintegrowaliby się z nami i uznali nas za wrogów - mówi. - Pomoc powinna być racjonalna i przemyślana, by nie zagrażała naszemu bezpieczeństwu- dodaje Jolanta.
Wśród polskich pielgrzymów są jednak i tacy, którzy chcą otworzyć się na uchodźców i nie widzą powodu, by nie wyciągnąć do nich pomocnej dłoni. - Uważam, że wszyscy jesteśmy równymi ludźmi, wszyscy modlimy się do jednego Boga, nasze modlitwy są podobne. Dlatego sądzę, że musimy sobie pomagać i jeśli mamy taką możliwość powinniśmy ich wesprzeć, jeśli tego od nas oczekują - wyjaśnia Joanna.
- Jeśli podejdziemy do uchodźcy jak do bliźniego, którego los nie jest nam obojętny, będziemy wiedzieli co ma robić - wyjaśnia pani Anna.
Ile w nas zostanie po ŚDM?
- Ci, którzy przyjechali tu, by spotkać się z żywym Bogiem, wyniosą na pewno wiele dla siebie z przemówień biskupów, z katechez, z tego co mówią inni ludzie na spotkaniach w grupach, a nawet ze spotkań drugiego człowieka na ulicy - twierdzi Anna z Rzeszowa.
Młoda kobieta uważa, że to, jak długo owoce tych duchowych rekolekcji pozostaną w nas, zależy tylko od nas. Musimy pamiętać o miłosierdziu, o którym na każdym kroku przypominają nam trwające Światowe Dni Młodzieży, które się przejawiają w dobrych uczynkach, w drobnych gestach. - To już będzie nasz krok do przodu, do zmiany - podkreśla.
Nawet starsi pokładają wiele nadziei w owocach dobiegającego końca spotkania z papieżem. - Myślę, że dzięki ŚDM młodzież, która się do tej pory wahała, uważała, że Kościół nie jest modny, przewartościuje swoje myślenie i będzie się aktywnie w nim udzielać - twierdzi pani Anna z okolic Kalisza. - Czas szybko płynie, oni teraz są uczniami, studentami, ale za kilka lat będą na znaczących stanowiskach i jeśli teraz zrozumieją, co jest najważniejsze, możemy być spokojni o przyszłość - dodaje.
Z kolei Joanna ze Złoczewa ma nadzieję, że ta energia, która napełniła miasto w ostatnim w tygodniu nie uleci wraz z zakończeniem Światowych Dni Młodzieży i wyjazdem ostatnich, radosnych i kolorowych pielgrzymów.
- Boję się końca, nie chcę wracać, tak jest tu pięknie, taka jestem szczęśliwa. Ciągle mi jeszcze mało - twierdzi Asia.
Każde kazanie papieża Franciszka coraz bardziej ją utwierdza w przekonaniu, że warto iść drogą wiary, którą wybrała. Chce się skupić na szansach, jakie przed nią stoją. Nie zamierza egzystować, ale żyć pełnią życia. - Bardzo bym chciała nie wracać do tej codzienności, często smutnej i monotonnej. Wręcz przeciwnie, marzę, by ta energia, którą jestem przepełniona, niosła mnie przez kolejne dni, tygodnie i miesiące - stwierdza Joanna.