Z bocznej nawy: Było godnie pod tym pomnikiem
Wyjątkowo spokojnie przebiegło odsłonięcie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Po tym, co przy wspominaniu Smoleńska działo się w innych miastach, można powiedzieć, że Łódź zachowała się wzorcowo.
Najpierw zaprojektowano pomnik: skromne płyty z nazwiskami ofiar na tyłach katedry. Potem został on zaakceptowany jednomyślnie przez łódzką radę miejską. Potem go wykonano - na koszt kurii oraz Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
W ostatni piątek go odsłonięto: w formie nieco zmienionej, ale nadal niebudzącej kontrowersji: zamiast dwóch płyt pojawiło się ich pięć z taktownym napisem „Oddali swe życie w służbie Rzeczpospolitej Polskiej”.
Spokojnie było też na odsłonięciu pomnika. W kościele wyraźnie powitano wprawdzie polityków, pomijając także obecne inne rodziny ofiar. Ale udało się zgrabnie wpleść część polityczną przed liturgią mszalną, a nawet odegrać w katedrze Mazurek Dąbrowskiego tak, by nie kolidował z uroczystościami religijnymi.
Arcybiskup Marek Jędraszewski, znany zwolennik teorii ukrywanego smoleńskiego zamachu, tym razem zachował się godnie. Płynnie przeszedł od bohaterów Monte Cassino przez zabitych oficerów z Katynia po ofiary katastrofy smoleńskiej, nie rozstrzygając jednak jak doszło do katastrofy. Zrezygnował też ze swoich ulubionych motywów: braku leja, pancernej brzozy i spisku telewizji, które przekazują inną wersję wydarzeń. Prezes PiS Jarosław Kaczyński napomknął wprawdzie o otaczającej smoleńską pamięć nienawiści „którą będą musieli zbadać socjologowie i historycy”, ostatecznie jednak nie zostało mu nic innego jak tylko Łódź pochwalić.
I nawet radny Bartosz Domaszewicz (PO), który złożył interpelację, bo jego zdaniem wygląd pomnika zanadto odbiega od pierwotnego projektu, nie znalazł wśród łodzian większego zrozumienia.
Szkoda, że nie może tak być zawsze.