Z bocznej nawy: Jest ładniej, ale coś mniej smacznie
To będzie wyjątkowo niesympatyczny sezon letni dla miłośników warzyw z centrum miasta. W tym roku naprawdę nie da się znaleźć tu żadnego warzywniaka.
Od kilku lat z okolic ulicy Piotrkowskiej i ścisłego centrum miasta giną kioski z warzywami. W ramach oczyszczania centrum miasta, przebijania kwartałów i wprowadzenia parku kulturowego zniknęły kolejno: stragan na Piotrkowskiej koło ulicy Zamenhofa, warzywniak z ulicy Tuwima, budka ze skwerku na skrzyżowaniu ulicy Kilińskiego i Narutowicza. Jako ostatnie zamknęły się zimą stragany na ryneczku z rogu Zielonej i Kościuszki. Do zakupu warzyw zostają supermarkety lub wyprawa na jeden z rynków: Zielony, Wodny, lub Górniak, a dla ambitnych aż na rynek Dolna - Ceglana.
Tymczasem jeszcze kilka lat temu plany wobec budek były bardziej łagodne. Powstał plan stawiania w centrum miasta identycznych, wyłonionych w konkursie kiosków, które przedsiębiorcy mogliby kupować lub dzierżawić. Dwa lata temu zaprojektowano kiosk: utrzymany w kolorze mebli miejskich i nawiązujący do historii łódzkiej architektury. Designerskie budki miały zastąpić obecne, szpetne budki, zaprojektowane w byłej Jugosławii i oszpecone reklamami. Pierwsza budka miała stanąć na placu Dąbrowskiego, a potem na kolejnych ulicach Łodzi. Do tej pory ich nie widać.
Za to w oczyszczonym z warzywniaków centrum miasta handel z obiektów „niezwiązanych trwale z gruntem” nadal kwitnie. Wraz z początkiem czerwca na ulicach pojawiły się furgonetki z truskawkami, wkrótce zastąpią je czereśnie i jagody, a jesienią grzyby. Do tego od wiosny w samym centrum stoją modne przyczepy z kawą i lodami. Ruch jest przy nich duży.
Wolałabym chyba jednak na rogu mieć swojski, kolorowy warzywniak z zaprzyjaźnionym sprzedawcą. Z lodów i kawy obiadu się nie zrobi.