Z bocznej nawy: Łódź typuje nowego arcybiskupa
Archidiecezja łódzka od kilku tygodni spekuluje na temat osoby przyszłego arcybiskupa.
Z jednej strony odbywają się zalecone jeszcze przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego msze św. w intencji wyboru, z drugiej wierni uważnie przeglądają listę polskich biskupów. Do wyboru jest prawie setka kandydatów zawodowo czynnych. Jeden z nich zasiądzie w łódzkiej katedrze.
Wśród najczęściej wymienianych kandydatów są biskup Grzegorz Ryś z Krakowa i arcybiskup Konrad Krajewski, papieski jałmużnik z Watykanu. Ale na giełdzie nie brakuje też innych kandydatur: po raz kolejny jako kandydat do objęcia łódzkiej katedry pojawił się biskup łowicki Andrzej Dziuba.
Nowe nazwiska pojawiają się na giełdzie niemal codziennie: może będzie nim sekretarz Konferencji Episkopatu Polski biskup Artur Miziński, biskup legnicki Zbigniew Kiernikowski, a może raczej Józef Guzdek, biskup polowy Wojska Polskiego? Nie brakuje też spekulacji na temat nominacji z własnego terenu. Arcybiskupem mógłby zostać przecież biskup Ireneusz Pękalski albo obecny administrator biskup Marek Marczak.
Dwa pierwsze nazwiska to raczej przykład zaklinania rzeczywistości niż prawdziwych przecieków. Choć spekulacje nie są pozbawione pewnej logiki. Grzegorz Ryś słynie z otwartości. Po drodze mu z „Tygodnikiem Powszechnym” i dominikanami. Stąd pomysł, że ortodoksyjny abp Jędraszewski może nie dogadać się z nim w jednej diecezji i zechcieć „odesłać” go do Łodzi. Równie zawiłe są argumenty za przyjściem Krajewskiego. Jeśli prawdą jest, że papież Franciszek wybiera się w tym roku na emeryturę, będzie chciał zapewnić przyszłość swojemu bliskiemu współpracownikowi Konradowi Krajewskiemu. A jakież miejsce będzie dla niego lepsze niż rodzima diecezja?
Z kolei biskup Dziuba to żelazny kandydat już w drugich wyborach arcybiskupich. Z jednej strony to spokojny i stonowany pasterz z Łowicza, z drugiej awans na metropolitę łódzkiego stanowiłby naturalny krok kariery w ramach metropolii. Lokalne nominacje zawsze bierze się pod uwagę. Jednak obecny administrator bp Marczak, zaledwie od dwóch lat nosi sakrę biskupią, co w praktyce oznacza brak wymaganego doświadczenia. Za to starszy wiekiem i doświadczeniem bp Pękalski nie ma chyba serca do kierowania diecezją, skoro wbrew tradycji na administratora wybrano młodszego Marczaka.
Pozostałe nazwiska to już czyste spekulacje i tak naprawdę mógłby dołączyć do nich każdy polski biskup, któremu wiek pozwala na objęcie łódzkiej katedry. Arcybiskupa wybierze papież na podstawie tzw. terno, czyli trzech kandydatów przedstawionych mu przez nuncjusza apostolskiego w Polsce oraz ocenionych przez watykańską kongregację ds. biskupów. Terno nuncjusz wybiera na podstawie rozmów z biskupami, księżmi oraz wiernymi świeckimi. Cały proces odbywa się w całkowitej tajemnicy, a wynik może być - tak jak ostatnio - zaskoczeniem dla wszystkich.
W kościele uważa się też, że nazwiska wypływające przed oficjalną nominacją są automatycznie spalone. Więc dobrym sposobem pozbycia się kandydata (jeśli rzeczywiście jest on brany pod uwagę) jest... mówienie głośno o jego kandydaturze jeszcze przed wyborem.
Można jednak zastanowić się, jakiego biskupa potrzebuje diecezja łódzka. Panuje przekonanie, że specyfika tego miasta - bardzo niski poziom religijności, duży procent ludności napływowej, tradycje „czerwonej” Łodzi - potrzebowałaby biskupa raczej otwartego niż konserwatysty.
W Łodzi dobrze by odnalazł się ktoś tutejszy, a przynajmniej pochodzący z regionu łódzkiego. Ktoś, kto rozumie specyfikę miasta, jego robotniczą i wielokulturową tradycję. Dla abp. Marka Jędraszewskiego przyjazd do robotniczej Łodzi z mieszczańskiego i bogatego historią Poznania był szokiem, o którym chętnie mówił po opuszczeniu urzędu. Biskupowi z jednej z zasłużonych dla Polski, czołowych diecezji ciężko byłoby się tu odnaleźć.
Z drugiej strony diecezja łódzka jest średnio dla biskupów atrakcyjna. Trudno tu o spektakularne sukcesy, łatwiej zmierzyć się ze ścianą porażek i braku wiary. Biskupa z Łodzi można przenieść do Krakowa, ale żaden z czołowych pasterzy polskiego Kościoła propozycji pracy w Łodzi raczej nie dostanie.
Tu należałoby zadać pytanie, czyje potrzeby są przy wyborze brane pod uwagę: diecezji czy wysyłanego do niej biskupa? Do rozmiłowanego w historii Polski abp. Marka Jędraszewskiego diecezja krakowska pasuje lepiej niż młoda diecezja łódzka. Tylko czy czy abp Jędraszewski pasuje do diecezji krakowskiej?