Z bocznej nawy: Na dworcu zrobili niezłe targowisko
Zorganizowane w ubiegłą sobotę w hali dworca Łódź Fabryczna targi polskiej mody i designu Towary rozpoczęły nową erę w życiu dworca. Obiekt podążył tą samą drogą, co kiedyś łódzkie lotnisko. Uznano, że skoro nie bardzo służy komunikacji, niech służy czemuś innemu.
W sobotę w hali dworca między zrekonstruowanymi fasadami pojawiły się designerskie ubrania, ręcznie robiona biżuteria, artystyczne fartuszki i przybory dla plastyków. Przed wejściem zaparkowały barobusy z wegańskimi przysmakami. Pusta zazwyczaj hala na krótko ożyła.
Kiermasz w tym miejscu był sukcesem. Hala dworca jest dobrze zaprojektowana i targi Towary znalazły w niej ładną oprawę. Jednak trudno się z tego cieszyć: poza terenem targów dworzec jak zwykle zionął pustką. A tuż za straganami nadal stało puste pomieszczenie gospodarcze z kartką „do wynajęcia”.
Podobnych imprez możemy spodziewać się więcej. Wygląda bowiem na to, że polityka zagospodarowania budynków komunikacyjnych jest w Łodzi jedna. Skoro pasażerów jest w nich jak na lekarstwo, niech przychodzą do nich inni klienci.
Kilka dni temu prezes łódzkiego lotniska Anna Midera zwierzyła się lokalnej „Gazecie Wyborczej”, że na lotnisku chce organizować kino letnie i pokazy mody. Te pomysły są stare jak świat. Już od kilku lat mówi się o rozwijaniu na lotnisku restauracji i usług skierowanych do klientów nielatających. Wiele się już w tym temacie działo. Na pasie startowym przez kilka lat odbywały się nocne biegi i przejazdy rolkarzy.
Jednak naprawdę porządnie lotnisko można było wykorzystać, gdy lotów rejsowych w ogóle nie było. W 2000 r. zorganizowano tam koncert Joe Cockera. Tego wieczoru przyszło ćwierć miliona ludzi - tyle ile przy wykorzystaniu lotniska do latania przewija się w ciągu roku.
Ale wolałabym, żeby takich imprez na dworcach czy lotniskach Łodzi już więcej nie dało się robić.