Z ciszą wyborczą będzie po staremu: w internecie nikt nie upilnuje
Cisza wyborcza od lat jest łamana w internecie. Wiedzą to wszyscy, ale nic w tej sprawie się nie zmieni. Sejmowa większość tego nie chce.
Zdania posłów są podzielone, eksperci zaś wskazują, że można by rozważyć, czy zakaz publikacji sondaży wyborczych przed wyborami nie powinien być dłuższy.
Państwowa Komisja Wyborcza, która przygotowała wnioski z obowiązywania przepisów kodeksu wyborczego, w jednym z punktów napisała wprost, że postęp technologiczny, rozwój nowych mediów, w tym portali społecznościowych, powoduje, że cisza wyborcza staje się fikcją.
Od kilku lat każde poszczególne wybory mają swój kod. Znajomi na Facebooku czy Twitterze przekazują sobie aktualny „cennik” warzyw na bazarku (pod nazwami warzyw kryją się poszczególne partie) lub efekty „grzybobrania”. Wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Dlatego politolog dr hab. Bartłomiej Michalak z Centrum Studiów Wyborczych UMK uważa, że można by usankcjonować sytuację, jaka jest. Czyli powinien obowiązywać zakaz agitacji w tradycyjnych mediach, a pozwolić na nią na portalach społecznościowych. Bo jednak nie jest to przekaz, który „bombarduje” nas tak bezpośrednio, jak w TV czy radiu. Do tej informacji trzeba aktywnie dotrzeć, mieć konto na portalu, znać klucz. Kto tego nie robi, nie jest tak epatowany, jak w innych mediach. - Paradoksalnie, Polacy są za ciszą wyborczą, chcą mieć moment oddechu - mówi Michalak.
O likwidacji ciszy wyborczej dyskutowano już przed kilku laty, gdy pracowano nad kodeksem wyborczym. Opowiadała się za tym wtedy PO, przeciw było PSL. I dziś podtrzymuje swoją opinię. - Przestańmy ludzi katować swoimi politycznymi wyborami choć w przedwyborczą sobotę - mówi Eugeniusz Kłopotek (PSL). - Wiemy, że w internecie pojawiają się informacje, ale to trzeba ścigać. Może jest to mało skuteczne, ale można.
PSL forsowało pomysł, by nie jeden dzień, ale dwa tygodnie obowiązywał zakaz publikacji sondaży.
Zakaz agitacji to jedno, a publikacja wyników sondaży drugie. Bartłomiej Michalak mówi, że sondaże mają bardzo duży wpływ na zachowania wyborców. Szczególnie wyniki publikowane bezpośrednio przed dniem głosowania, zwłaszcza na niezdecydowanych.
Nie ukrywa, że w sprawie wydłużenia zakazu publikowania sondaży ma dylemat. Z jednej strony uważa, że warto się zastanowić, czy tego okresu nie wydłużyć do pięciu, maksymalnie siedmiu dni. Z drugiej zastanawia się, czy nie zostałyby złamane normy konstytucyjne? Sprawa wymaga przemyślenia.
Podobnie uważa prof. Andrzej Stelmach politolog z UAM w Poznaniu. Uważa, że ich publikowanie powinno być zakazane kilka dni wcześniej. Tłumaczy, że wyników nie da się szybko zweryfikować, a wyborcy mniejszych ugrupowań dość często kierują się ostatnimi badaniami.
Na razie zniesienia ciszy wyborczej nie będzie. Sprzeciwiły się temu PiS i PSL, więc projekt zgłoszony przez Nowoczesną upadł. O sondażach na razie się nie mówi.