Z domu przywieźli tylko strach
W czwartkowy ranek w Gubinie pojawiła się informacja o gwałcie na Wyspie Teatralnej. Okazało się, że to bzdura. Nie pierwsza i pewnie nie ostatnia na ten temat. Policja: nie odnotowaliśmy incydentów z udziałem uchodźców...
Gdy zatrzymujemy się przed mostem w Gubinie, natychmiast pojawia się obok mężczyzna na rowerze. - Słyszeliście, tutaj, na wyspie, zgwałcono polską dziewczynę. To ci uchodźcy, cała zakrwawiona była - opowiada zaaferowanym głosem. W oddechu czuć poprzedni dzień. - A widzieliście, jak ci starzy Arabowie na nasze dzieci patrzą? - dodaje jego kolega.
- Bzdura, niech pan ich nie słucha - to z kolei pani Anna. - Ale tak czy inaczej, nie chcemy tutaj uchodźców. Widzicie, co się w Niemczech dzieje. Ja na drugą stronę na rowerze jeżdżę, to ich codziennie mijam.
Zapytani o ten poranny gwałt policjanci i pogranicznicy tylko wzruszają ramionami. Kolejna miejska legenda. Owszem, w rejonie Wyspy Teatralnej wieczorami zbierają się uchodźcy, ale dotychczas nie było z ich udziałem żadnego incydentu. Mimo że po sygnałach od gubinian, również o gwałtach, molestowaniu i napadach, burmistrz zwrócił się i do policji, i do straży granicznej o zwiększenie obecności w tym rejonie...
Najpierw ich poznajmy
- To naprawdę bzdura, zresztą z takimi sygnałami spotykamy się także w Guben - mówi Regina Bellack, zajmująca się sprawami uchodźców w gubeńskim magistracie. W tej chwili w tym mieście przebywa 630 cudzoziemców czekających na przyznanie statusu uchodźcy lub go posiadających. Dodatkowo jest 1300 osób z zagranicznym paszportem. W tej ostatniej grupie są nie tylko uchodźcy, ale na przykład 550 Polaków. Osoby ubiegające się o azyl mogą poruszać się tylko na terenie Niemiec. Przekroczyć granicę mają szansę ci posiadający swój paszport lub dokument podróżny, wystawiony już w kraju naszych zachodnich sąsiadów.
- W tej grupie uchodźców w naszym powiecie przebywają głównie azylanci - dodaje R. Bellack. - Gdyby ludzie, którzy żądają usunięcia przybyszów z Syrii czy Afganistanu poznali ich dramatyczne losy, byliby mniej zdecydowani w swoich sądach. Uciekinierzy przeszli piekło i z niepokojem nasłuchują wieści z kraju, gdzie zostali ich bliscy. U nas szukają schronienia. W większości chcą się uczyć i pracować. I są niezwykle otwarci.
Na pytanie o strach, o zamachy, pani Regina tylko się uśmiecha. Jej zdaniem trzeba skoncentrować się na przyszłości, na tym, aby stworzyć tym ludziom warunki do życia w społeczeństwie, kulturze, które są dla nich całkowicie obce.
- Jak w każdym społeczeństwie, jest u nas wiele postaw - dodaje. - Są tacy, którzy chcą się z przybyszami integrować. Tacy, którzy są obojętni, tylko się przyglądają. Jest oczywiście cała prawa strona, która zawsze potrzebuje wroga... Cóż, Europa musi się do tego przyzwyczaić i przygotować. Tak długo, jak będziemy wysyłać broń do krajów Trzeciego Świata, tak długo będziemy zbierać owoce wojen. I możemy to wykorzystać. Europie brakuje pracowników o wysokich kwalifikacjach. Postawmy na edukację. To mniej kosztuje niż później wsparcie socjalne.
Gość w dom...
Kristine i Silke spotykamy, gdy dbają o miejską zieleń w centrum Guben. - Pewnie, że czuję się bezpiecznie z tym - Kristine pokazuje pilarkę. Ale zaraz dodaje, że to oczywiście żart. Nie, nie boi się o swoje bezpieczeństwo. Po chwili przysiadamy się do grupy mieszkańców Guben siedzących przy kawiarnianych stolikach. - Oni są gośćmi - tłumaczy starsza kobieta. - Niemcy to mój dom, panują w nim określone zwyczaje, reguły i goście powinni się im podporządkować. Jeśli jest inaczej, to wypraszam. - Te zamachy to ekscesy głupich, młodych ludzi - dodaje jej sąsiadka. - Nie, nie boję się.
Niemcy to mój dom, panują w nim określone zwyczaje, reguły i goście powinni się im podporządkować
Dwie turystki z Berlina, które na rowerach zwiedzały Wyspę Teatralną, nie rozumieją, dlaczego pytam o uchodźców w kontekście zamachu w Monachium. - Z wyjątkiem tego ataku w bawarskim pociągu to nie byli uchodźcy, ale Niemcy, ludzie, którzy urodzili się w Niemczech - tłumaczy jedna z nich. - I okazali się chorzy psychicznie. Takie przejawy agresji, dążenie do popełnienia rozszerzonego samobójstwa zdarzają się w każdym kraju. Każdy pretekst jest dobry, a skąd wiadomo, co się komu roi w głowie.
Ciemna karnacja
Krzysztof Zdobylak jest gubińskim radnym, współprzewodniczącym polsko-niemieckiej komisji euromiasta Gubin-Guben. Mieszka w Gubinie, pracuje w Guben. - Przyzwyczaiłem się do tego, że mijam ludzi o ciemnej karnacji, podobnie jak do tego, że rankiem, gdy idę do pracy, polskie i niemieckie służby kontrolują - mówi. - I to w zasadzie wszystko. Nie odczuwam jakiegoś szczególnego zagrożenia. Niedawno na wspólnym posiedzeniu komisji euromiasta wysoko oceniliśmy pracę służb i współpracę na obu brzegach Nysy. Natomiast nieustannie spotykam się z plotkami, jak ta, że uchodźcy przychodzą do sklepów i wychodzą, odmawiając zapłaty.
Do radnych podobne sygnały napływają co i rusz. Ostatnio na przykład pojawiła się informacja, że cała Wyspa Teatralna pokryta jest napisami w języku arabskim. Pobliskie schody na niemieckim brzegu Nysy okazały się ulubionym miejscem spotkań młodych uchodźców. Arabskie napisy? Autorzy tej plotki nie pofatygowali się nawet, aby sprawdzić, ile w tym prawdy. Tak jak nie pofatygowali się, aby poznać któregokolwiek z uchodźców i jego historię.
- Przyjechaliśmy z syryjskiego Darah - mówi Kalet Shichad, żonaty, ojciec trojga dzieci. - To właśnie tam, w 2011 roku, wszystko się zaczęło... Ta wojna domowa. Czy naprawdę dziwicie się, że chciałem z rodziną wyrwać się stamtąd? To nie podróż turystyczna. Jestem wykształconym człowiekiem i gdy tylko u nas, w domu, nastąpi pokój, wrócimy.
- Jesteśmy właśnie kontrolowani przez polską służbę graniczną, ale przyjmujemy to, tak trzeba - dodaje Kaldun Bhabus, ojciec pięciorga dzieci. - Nie jest to oczywiście przyjemne. Ale muszę powiedzieć, że zarówno Polacy, jak i Niemcy są dla nas mili. I pozostaje nam tylko wdzięczność.
Tylko strach
Na gubińskim bazarze zdania są podzielone. - Grzeczni, mili, przychodzą po spożywkę i owoce - mówi Jolanta Jóźwik. - Nie mogą się nadziwić tej wrogości. Niedawno dwóch mężczyzn chodziło po bazarze i zbierali podpisy, aby ich do Polski nie wpuszczać. - Podpisała pani? - Nie, dlaczego miałabym podpisać? Kobieta ze straganu obok dodaje, że są tak cisi, jakby nie chcieli rzucać się w oczy. - Ale kto ich tam wie, co też kryje się w nich w środku - dodaje.
Jak żartują pogranicznicy Edyta Jednorowicz i Paweł Lorentowicz, wszystkich cudzoziemców mieszkających w Guben znają już z widzenia, a w większości przypadków też z dokumentów. W końcu tak często ich legitymują. Mówią, kto jest z Syrii, a kto z Erytrei. Spotkana na moście trójka nastolatków, właśnie z Erytrei, na każde pytanie reaguje nerwowo. Proszą, by nie robić im zdjęć. Mają coś na sumieniu? Nie, oni po prostu się boją. Bo strach to jedyny bagaż, który przywieźli z domu.
Zgodnie z przymiarkami Niemcy w przyszłym roku wydadzą na uchodźców 3,3 miliarda euro.
Pogranicznicy od 4 do 24 lipca, w ramach tymczasowego przywrócenia kontroli granicznej, w Nadodrzańskim Oddziale SG skontrolowali ponad 37 tysięcy osób i ponad 11,5 tysiąca pojazdów. Wydano około 60 decyzji o odmowie wjazdu do Polski.'
Czego się boimy?
Według sondażu przygotowanego przez IPSOS dla OKO.press najwięcej, bo aż 40 proc. ankietowanych, boi się terrorystów islamistycznych. Dla 33 proc. powodem do lęku jest możliwa agresja ze strony Rosji.