Z Gliwic do Azji na rowerach, w poszukiwaniu pomysłu na życie
Bakcyla podróżowania załapali bardzo szybko. Na rowerach objechali już Portugalię. Po Europie Zachodniej i Bałkanach jeździli autostopem. Pierwszego marca ruszą rowerami do Azji. Nim wrócą do domu, odwiedzą dwanaście państw.
Piotr i Aleksandra Paździor, absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego, poznali się na studiach. Od razu coś między nimi zaiskrzyło. Od sześciu lat są parą. Od tygodnia małżeństwem. – Na studiach wyjechaliśmy na pierwsze wspólne wakacje, to były wczasy all inclusive – wspominają. Trochę się na nich wynudzili. Choć cały czas na własną rękę organizowali wycieczki. – Po powrocie powiedzieliśmy nigdy więcej. Sami musimy znaleźć sobie nową formę podróżowania. Postawili na dość wyjątkowy pomysł – zwiedzanie świata autostopem. – Najfajniejsza jest w nim nieprzewidywalność trasy, nigdy nie wiedzieliśmy, gdzie dojedziemy, ile będziemy czekać na okazję, gdzie będziemy spać, jakie przygody na nas czekają – wspominają podróżnicy. W taki sposób zwiedzili Anglię, Francję, Hiszpanię, Słowenię, Włochy oraz Chorwację, Bośnię i Hercegowinę oraz Albanię. Później wsiedli na rowery. Przejechali na nich Portugalię. Teraz też planują wyruszyć w świat na dwóch kółkach. Z Gliwic do Azji. Tylko podróż zamiast dwóch tygodni czy dwóch miesięcy ma zająć im ... trzy lata. To ma być podróż ich życia.
- Stwierdziliśmy, że zanim zaczniemy poukładane życie, znajdziemy pracę czy weźmiemy kredyt na mieszkanie, chcemy zrobić coś szalonego. A że zawsze ciągnęło nas do podróżowania, uznaliśmy, że ruszymy w świat. Tylko na trochę dłużej niż dotychczas, choć na początku miały to być trzy miesiące – śmieje się Aleksandra. W trasie chcą pokonać własne słabości. Co najważniejsze, dowiedzieć się, co chcą robić w życiu. – Choć skończyliśmy studia, pracowaliśmy za granicą, nadal do końca nie wiemy, z czym związać przyszłość. Może podróż do Azji pozwoli odpowiedzieć nam na to pytanie? Przecież będziemy mieć dużo czasu na przemyślenia – zastanawiają się.
Pomysłu na cel podróży życia szukali długo. Myśleli nad Nową Zelandią, Australią czy Ameryką Południową. Inspiracji szukali m.in. przeglądając blogi podróżnicze czy czytając książki. – „Przez świat na rowerach w dwa lata” czy „Tysiąc szklanek herbaty. Spotkania na Jedwabnym Szlaku” to podstawa – wspominają mieszkańcy Śląska. Te lektury utwierdziły ich w przekonaniu, że chcą poznawać świat jeżdżąc na rowerach. O tym, że pojadą do Azji przekonali się czytając blogi (między innymi naszego redakcyjnego kolegi i jego żony Marcina i Anny Nowaków). – Przeglądając je malował się obraz Azji zupełnie innej niż tej pokazywanej w mediach. Ludzie podkreślali, że jest to bardzo przyjazny kontynent, mieszkańcy są gościnni, chętnie pomagają, do tego jest bardzo tanio – podkreśla Ola. Jej mąż zaznacza, że na początku myśleli, by również jechać autostopem. – W końcu uznaliśmy, że w Azji może być to wyjątkowo trudne. Pewnie nieraz wylądowalibyśmy na pustkowiach, gdzie jakiś autobus czy auto będzie przejeżdżać raz na dzień. A czy nas weźmie? Uznaliśmy, że damy radę na rowerach – podsumowuje. Kondycję testowali w Portugalii. – Na początku było trudno. Ale po dwóch tygodniach zakochaliśmy się w tym – przyznaje. – Żadne rozkłady jazdy czy pomoc ludzi nie będzie nas ograniczała – podsumowuje.
W drogę ruszą 1 marca. Wyjadą z Gliwic i przejadą przez 12 państw. Skosztują gruzińskie chaczapuri, odpoczną nad brzegiem Morza Aralskiego czy poznają tajemnice Zakazanego Miasta. - Będziemy kierować się na południowy – wschód, by zobaczyć kolejno Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran, Armenię, Gruzję, Azerbejdżan, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan, Chiny, Wietnam, Kambodżę, Laos, Tajlandię, Malezję, Indonezję, Australię – wylicza Piotr. O jakie miasta zahaczą? Dokładnie nie wiedzą. – Chcemy pozostawić sobie pewną dozę spontaniczności – dodaje. To gdzie dokładnie się zatrzymają będzie zależało od tego, co im się spodoba w danym momencie, gdzie pokierują ich miejscowi czy inni podróżnicy, których spotkają w drodze. Dlatego też ich podróż ma zająć tak dużo czasu. – Nie chcemy się spieszyć, a podróżować powoli, zatrzymywać się na dłużej w miejscach, które nas oczarują, na pewno w Uzbekistanie nad Morzem Aralskim. Po prostu chcemy delektować się poznawaniem świata – podkreśla Ola.
Wyliczyli też, że na tyle starczy im pieniędzy, które uzbierali na podróż. A kosztowało ich to sporo wyrzeczeń. Po odebraniu dyplomu magistra na dwa lata wyjechali do Anglii. Pracowali w hotelu. Ola, jako sprzątaczka i kelnerka. Piotr na zmywaku w kuchni. – Były dni, w których mieliśmy serdecznie dość wykonywanych zajęć. Nie były zgodne z naszym wykształceniem czy zainteresowaniami. Czuliśmy się uwiązani. Nieraz chcieliśmy wszystko rzucić i wracać do domu. Wtedy przypominaliśmy sobie, po co to robimy. Myśl o podróży do Azji pozwalała nam znaleźć siły, by dalej pracować – wspomina dawane czasy Ola. Na swojej stronie slomianykapelusz.pl, gdzie znajdziemy opowieści z ich poprzednich podróży piszą o zbieraniu na nie pieniędzy tak: nie porzucamy super stanowisk, nie sprzedajemy mieszkań i samochodów, po prostu ciężko pracujemy by móc zrealizować swoje marzenie.
W ich azjatyckie plany nie do końca wierzyły mamy. – Z poprzednimi podróżami, nawet autostopem, łatwiej się oswoiły – przyznają Ola i Piotr. – Teraz myślały, że zarobione pieniądze przeznaczymy na zakup mieszkania. Jednak widzą, że przygotowania są w toku, że kompletujemy sprzęt, analizujemy najlepszą trasę. Cały czas rozmawiamy z nimi na ten temat. Powoli zaczynają się przyzwyczajać, że ich dzieci wyjadą na tak długi czas. By je uspokoić, codziennie napiszemy im „wszystko ok”. Pewnie po kilku miesiącach zrozumieją, że ich dzieciom nic złego się nie dzieje – mówi Ola.
Na razie para jest na etapie przygotowywania sprzętu. Rowery są w serwisie u zaprzyjaźnionego fachowca. Oni planują, co włożyć do rowerowych sakiew, gdzie schować namiot, śpiwory, kuchenkę turystyczną czy menażki i pojemniki na żywność. Ubrania zostawiają na koniec. Nie planują ich brać dużo. Choć podróż zaczynają jeszcze zimną, więc ciepłe kurtki i buty przydadzą się. Przeglądają też mapy i zbierają informacje o krajach, które planują odwiedzić. Przyznają, że mają obawy przed wyjazdem. – Jak przed każdą drogą w nieznane, jednak podczas poprzednich wypraw nie spotkało nas nic złego – wspomina Ola. Dlatego mają pozytywne nastawienie. Wierzą, że tym razem będzie tak samo. – Na swojej drodze spotykamy więcej dobrych niż złych ludzi, którzy starają się na pomagać. Czemu tym razem miałoby być inaczej? – zastanawia się kobieta. Właśnie wspaniali ludzie, których poznali, to największa wartość, jaką wynoszą ze swoich podróży. – To są bezcenne spotkania. Szczególnie miło wspominamy mieszkańców krajów bałkańskich – mówi Aleksandra. – Choć niedawno przeżyli tragedię wojny są wyjątkowo ciepli i gościnni. Z jednej strony jest w nich smutek wywołany wspomnieniami sprzed 20 lat, z drugiej ogromna gościnność. Nieraz zdarzało nam się, że kierowcy, którzy zabierali nas stopem, nie tylko dowozili w inne miejsce, ale zabierali do siebie do domu. Poznawali z rodziną, proponowali obiad, prysznic i nocleg – wspomina.
Kolejne przygody pary rowerzystów ze Śląska będziemy mogli śledzić na bieżąco. Ola i Piotr zapewniają, że nie zapomną o czytelnikach swojej strony slomianykapelusz.pl oraz facebookowego fanpagu o tej samej nazwie. Ich wyprawę patronatem objął Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach.