Z Gwardią Opole w tym sezonie nie da się nudzić
Zawodnicy z Opola w znakomitym stylu rozpoczęli sezon 2017/18. Nie dość, że wygrali wszystkie trzy mecze w PGNiG Superlidze, to dostarczyli w nich kibicom wielu emocji. Nawet w rzutach karnych.
Sobotnie spotkanie z Wybrzeżem Gdańsk idealnie pokryło się z tym, czym gwardziści zasłynęli już w ubiegłym sezonie.
- Chociaż wyraźnie nam nie szło, potrafiliśmy wstać z kolan i wygrać mecz - podkreślał Antoni Łangowski. - Pokazaliśmy charakter, dając z siebie w końcówce więcej niż sto procent. I nie wyróżniałbym jednostek, bo wygraliśmy dzięki zespołowości.
Nasi szczypiorniści w ciągu ostatnich dziesięciu minut odrobili sześciobramkową stratę (17-23), doprowadzając do remisu 26-26, a zarazem serii rzutów karnych. W nich już poszli za ciosem. Swój bramkarski kunszt pokazał Adam Malcher, a czterem jego kolegom nie zadrżała ręka i opolanie mogli się cieszyć z trzeciego triumfu w sezonie.
- O naszym sukcesie zadecydowała dłuższa ławka rezerwowych - mówił Rafał Kuptel, szkoleniowiec Gwardii. - Mimo że Wybrzeże od dłuższego czasu zmaga się z problemami zdrowotnymi, trzeba grać naprawdę równo, by je pokonać. Większe możliwości przy dokonywaniu zmian pomogły nam jednak w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.
Trener naszego zespołu został niejako zmuszony do szukania różnych rozwiązań personalnych. W obliczu słabszych fragmentów Kamila Mokrzkiego i Przemysława Zadury, swoje szanse dostali Mateusz Morawski i Sergiej Dementiew. Ponadto Michał Milewski zastąpił w końcówce Karola Siwaka, który nabawił się urazu stawu skokowego. Na kwadrans przed końcem boisko opuścił nawet Malcher, który nie mógł odbić żadnej piłki. Zastąpił go Mateusz Zembrzycki.
W najważniejszych momentach opolanie wrócili jednak do wyjściowego ustawienia, co okazało się „strzałem w dziesiątkę”. Podstawowi gracze złapali drugi oddech i byli w stanie wyszarpać z rąk gdańszczan trzy punkty. Pomimo odwrócenia losów rywalizacji w heroicznym stylu, opolscy zawodnicy już chwilę po ostatnim gwizdku głośno mówili o popełnionych grzechach.
- Jestem dumny z naszego powrotu, aczkolwiek musimy się zastanowić nad tym, co robiliśmy przez 20 minut drugiej połowy - nie ukrywał kapitan Mateusz Jankowski.
- Mamy nauczkę - dodawał Łangowski. - W przyszłości nie możemy dopuścić do sytuacji, w której lekceważymy mocno osłabionego rywala.
Sympatycy naszego zespołu opuszczali jednak halę “Okrąglak” w bardzo dobrych humorach. A zgromadziło się ich na trybunach około 2500, czyli jeszcze więcej niż na inauguracyjnym spotkaniu z Piotrkowianinem Piotrków, wygranym przez Gwardię 31-22.
- Dziękujemy kibicom za doping, bo naprawdę nas podbudowali - opowiadał Mateusz Morawski. - Chcemy się bić o jak najwyższe cele i z Wybrzeżem to udowodniliśmy.
Opolanie przyzwyczaili już fanów do tego, że widowiska z ich udziałem obfitują w emocje. Tak było wielokrotnie podczas starć toczonych jeszcze w hali przy ul. Kowalskiej i tak samo rozpoczynają pisanie historii nowego obiektu.
Jakby tego było mało, dramatyczny przebieg miał też ich wyjazdowy mecz z Meblami Wójcik Elbląg, rozegrany w 2. kolejce. Na półmetku Gwardia przegrywała, ale po bardzo dobrej drugiej połowie odwróciła losy spotkania i wygrała 23-20. Teraz jednak czeka ją jeszcze trudniejsze zadanie. W najbliższą sobotę podejmie bowiem Wisłę Płock, aktualnego wicemistrza Polski. Nie można wykluczyć, że na tym meczu trybuny nowego “Okrąglaka” po raz pierwszy wypełnią się do ostatniego miejsca.