Z książką na kolanach. Jak i kiedy czytają Polacy?
Nawyk czytania wynosimy z domu, jeśli nasi bliscy sięgali po książkę, my też najczęściej sięgamy po nią w dorosłym życiu. Niestety, większość z nas woli telewizję i media społecznościowe. Tymczasem, jak to kiedyś powiedziała Wisława Szymborska, „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła”
Ewa, 22 lata, studentka. Długie włosy zebrane w kok, wielkie niebieskie oczy. - Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i gimnazjum, potrafiłam przeczytać książkę w ciągu jednego dnia. Oczywiście, w większości były to książki typowe dla nastolatek - o miłości, o wakacyjnych przygodach, fantasy. Bardzo lubiłam usiąść po szkole czy po spotkaniu z kolegami i zatopić się w lekturze. Czasami, kiedy trafiła mi się naprawdę wciągająca książka, mogłam cały weekend spędzić na czytaniu - opowiada.
Pamięta, jakby to było wczoraj, siedziała pod kołdrą w środku nocy i pochłaniała kolejne lektury. Ukrywała się. Rodzice byliby źli, widząc, że nie śpi, następnego dnia szła przecież rano do szkoły. W liceum czytała lektury, nie wszystkie, oczywiście. Coraz więcej czasu zajmowała nauka, spotkania z przyjaciółmi, podróże. W autobusie, wracając ze szkoły, łatwiej było słuchać muzyki niż czytać.
- Jednak i tak starałam się czytać książki dla siebie, nie tylko te potrzebne w szkole. Wtedy też coraz częściej zaczęłam sięgać po reportaże i wywiady, w ogóle po literaturę faktu. Tak mi zostało do dzisiaj. Nawet teraz, łącząc studia i pracę, znajduję czas, żeby czytać to, co mi się podoba. To pozwala mi się zrelaksować, odpocząć - mówi.
Woli książki w formie papierowej, a nie e-booki. Choć wie, że elektroniczne wersje są dużo bardziej ekologiczne, nic nie zastąpi tego uczucia, kiedy bierze w ręce książkę, może ją powąchać, sprawdzić, jak gładki jest papier, spojrzeć na okładkę. Samo pójście do antykwariatu czy skupu książek jest dla niej przygodą: może poszwendać się wśród regałów i bez pośpiechu wyszukiwać czytelnicze perełki.
- To dobra opcja dla osób, które nie mogą wydawać wiele pieniędzy na książki. Bądź co bądź nie są one tanie i nie zawsze można pozwolić sobie na kupowanie pozycji, które w sklepie kosztują po 40 czy 50 złotych. W antykwariatach czy skupach książki są dużo tańsze i tam najczęściej je kupuję, a można znaleźć naprawdę dobre pozycje. Z e-booków korzystam natomiast, gdy chcę poczytać książkę, która w Polsce nie jest dostępna - tłumaczy.
Czy Ewa jest wyjątkiem? W ciągu ostatnich 12 miesięcy żadnej książki (zarówno drukowanej, jak i w wersji elektronicznej) nie przeczytało 56 proc. Polaków - wynika z danych Krajowego Instytutu Mediów, pochodzących z Badania Założycielskiego. Co najmniej jedną książkę przeczytało 44 proc. badanych. Spośród osób, które przeczytały przynajmniej jedną książkę, 1-2 książki przeczytało 16,4 proc. Polaków, od 3 do 4 książek - 10 proc., a pięć i więcej książek - 17,5 proc. badanych.
Najwięcej czytających osób jest w przedziale wiekowym 16-24 lata, to pokolenie Ewy, uczniowie i studenci - czytelnictwo w tej grupie kształtuje się na poziomie 63,9 proc., potem jednak ten wskaźnik obniża się z wiekiem. Najmniej czytających jest w grupie wiekowej 65 lat i więcej - 64,3 proc. W przedziałach wiekowych 45-64 lata i 55-64 lata odsetek ten jest również wysoki i wynosi odpowiednio 61,7 proc. i 60,5 proc. Niższy poziom czytelnictwa odnotowano wśród mężczyzn. Nie czyta książek aż 64 proc. z nich. Wśród badanych kobiet to 48,8 proc.
Do nieprzeczytania żadnej książki przyznało się 65,3 proc. badanych mieszkańców wsi. Znacząco lepsza pod tym względem jest sytuacja w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców - tu nie czyta 38,5 proc. badanych.
Jeśli chodzi o wykształcenie, nie czyta książek 72,3 proc. badanych z wykształceniem zawodowym i 67 proc. z podstawowym. Wśród ogółu badanych, którzy przeczytali w ciągu ostatnich 12 miesięcy choć jedną książkę, najwięcej jest osób z wykształceniem wyższym - 69,4 proc.
- Przewaga osób nieczytających nad czytającymi może mieć różne przyczyny - nie wszystko można tłumaczyć sytuacją materialną i dostępnością, choć niższe czytelnictwo na wsi może wynikać z mniejszej dostępności. Znaczenie ma na pewno motywacja, idąca z różnych kierunków, także z obowiązku czytania lektur szkolnych. Najwięcej czytających obserwujemy bowiem w grupie osób 16-24 lata. Szkoda tylko, że nawyk czytania słabnie wraz z wiekiem - komentuje Maja Kurzelewska, dyrektor Departamentu Badań i Analiz. - I tutaj można dywagować, czy wynika to z niewystarczających zachęt, czy braku nawyku kształtowanego w domu, przez obserwację rodziców, czy też lektury szkolne nie są zachęcające, wciągające. Drugą grupą socjodemograficzną o najwyższym wskaźniku czytelnictwa są osoby z wykształceniem wyższym, u których nawyk czytania i kompetencje do wyszukiwania ciekawych lektur mogą być wyższe i bardziej utrwalone - dodaje Maja Kurzelewska.
Ewa przyznaje, że uczniowie, studenci czytają lektury czy literaturę przygotowującą do zajęć. Na jej kierunku, wybrała studia humanistyczne, bez czytania nie zaliczyłaby roku.
- Wydaje mi się, że młode pokolenie cały czas czyta książki, czy w wersji papierowej, czy na Kindlu, formie e-booka, także te niezwiązane z nauką, po prostu czyta dla siebie. Postęp technologiczny pozwala zabierać książki wszędzie. Jeśli nie ma na nią miejsca w plecaku, można ją mieć na telefonie. Z drugiej strony, patrząc nawet po sobie, wiem, jak ważne jest, żeby rodzice uczyli swoje dzieci miłości do czytania. Jestem przekonana, że gdyby nie moi rodzice, którzy czytali mi na początku bajki, potem podrzucali interesujące książki i kupowali te, które wydawały mi się ciekawe, nie czytałabym tak dużo - opowiada studentka.
Ale też, jeśli w domu rodzinnym zawsze dużo się czytało, człowiek chętniej sięga po lekturę. Tylko 13 proc. osób wychowanych w nieczytającym środowisku czyta książki w dorosłości. Natomiast 82 proc. tych, których bliscy zatapiali się w lekturze, kultywuje ten nawyk w swoim dorosłym życiu. Z drugiej strony, zaledwie 5 proc. osób nieczytających obraca się na co dzień między ludźmi czytającymi - współpracownikami czy przyjaciółmi.
Każdego roku w kwietniu Biblioteka Narodowa publikuje raport dotyczący poziomu czytelnictwa. Tak było także w tym roku. Wnioski?
- Obserwowany przez wiele lat negatywny trend został trwale zatrzymany, to dobra wiadomość. W zeszłym roku mieliśmy wzrost czytelnictwa o 4 procent, to napawało optymizmem. Jednak zdalna szkoła i praca w drugim roku pandemii mocno nas zniechęcała. Generalnie spadła aktywność na rzecz kultury, stąd brak spodziewanego wzrostu w tym roku - mówił na antenie radiowej Dwójki Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej.
„Raport o stanie czytelnictwa w pierwszym kwartale 2022 roku” wskazuje, że od jesieni 2021 do wiosny 2022 roku ok. 38 proc. Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę. Z raportu wynika też, że czytelnictwo w Polsce wróciło do poziomu sprzed pandemii. Odnotowany w 2020 roku niewielki wzrost nie przełożył się na trwały trend, już w kolejnym pandemicznym roku Polacy czuli się czytaniem zmęczeni.
„Ograniczenia pandemiczne, w tym edukacja szkolna dzieci w domu i praca zdalna, przyniosły w pierwszym roku pandemii nieco większe zainteresowanie czytaniem, a w drugim - zauważalne zmęczenie” - czytamy w dokumencie.
Z raportu wynika, że spośród wszystkich praktyk lekturowych realizowanych w wolnym czasie Polacy najczęściej oddają się czytaniu wiadomości w internecie oraz postów na portalach społecznościowych.
Skąd to zmęczenie książką? Tomasz Makowski tłumaczy, że czytanie jest czynnością społeczną.
- Lepiej czytamy, widząc innych czytających. Nowe badania mówią o zerwaniu różnych relacji międzyludzkich. Ta duża zmiana w czytelnictwie między pierwszym a drugim rokiem pandemii dowodzi, że wszystkie aktywności są nimi obarczone - tłumaczył w Dwójce.
Dodał również, że duży wpływ na taki stan rzeczy miało zamknięcie bibliotek.
- Dostęp do nich był ograniczony, okazało się, że biblioteki publiczne odgrywają dużo większą rolę w utrzymaniu poziomu czytelnictwa, niż nam się wydaje. Przyczyn spodziewanego braku wzrostu jest wiele. Odwołano praktycznie wszystkie imprezy promujące czytelnictwo w bibliotekach publicznych na terenie całego kraju, lekcje biblioteczne, spotkania z autorami - wyliczał.
Na szczęście sytuacja wróciła do normy, czyli do stanu sprzed pandemii, ale zatrzymanie spadku czytelnictwa nie oznacza jego wzrostu.
Mira, prawie 60 lat, czytać nauczyła się z konieczności. Miała cztery lata, kiedy na wiślanym wale przejechał po niej, łamiąc jej nogę, pijany wędkarz na motorze. To było upalne lato, jej noga po pachwinę tkwiła w gipsie, więc większość czasu spędzała w domu, ślizgając się na pupie po pomarańczowych kafelkach PCV i nudząc się straszliwie. Na szczęście dostała od rodziców edukacyjną zabawkę, która nazywała się bodajże „elektroniczny nauczyciel”. Jako że działo się to w czasach prehistorycznych, elektronika była nader skromna. Urządzenie składało się z plastikowej podstawki ze szczeliną u góry i otworami na obudowie. W szczelinę wkładało się obrazek przedstawiający, dajmy na to, dom, który w swojej podstawie także miał otwory różnego kształtu. Następnie trzeba było wybrać kafelki z bolcami (także różnych kształtów) i podpisać obrazek. Jeśli zrobiło się to prawidłowo - rozlegała się melodyjka.
- Dzięki tej edukacyjnej zabawce przekroczyłam bramę do zaczarowanego świata książek. Bo czytać zaczęłam błyskawicznie, jakoś te literki same mi się kleiły. Pierwszą książką, jaką samodzielnie przeczytałam (nie raz), była „Nasza biała myszka”, coś o braciach, którzy dostali zwierzątko, a potem robili mu labirynty z klocków. Pamiętam mój ulubiony zbiór bajek i wierszyków pt. „Kolorowy świat”, w którym była m.in. bajka o dwóch Dorotkach. I tak to leciało. W pierwszej klasie podstawówki zdążyłam już przeczytać „Quo vadis”, żeby natychmiast zabrać się za Trylogię, co mi nie przeszkadzało pochłaniać kolejnych Tomków (do dziś kocham bosmana Nowickiego), umierać wraz z Mateuszem z „Ani z Zielonego Wzgórza” czy walczyć u boku dzielnego Winnetou - opowiada.
Nie, nie była genialnym dzieckiem, po prostu robiła to, co robili domownicy - a trzeba wiedzieć, że wszyscy należeli do pożeraczy książek. Posiłki przy wspólnym stole wyglądały w ten sposób, że każdy trzymał przed sobą jakąś lekturę, opierając ją o jakąś podkładkę, najlepsza w tym celu była cukiernica.
Książki leżały w toalecie, w łazience koło wanny. Do dziś tak ma, że kiedy szczotkuje zęby, musi mieć przed sobą jakieś słowo drukowane, inaczej jej nie idzie.
W tym roku na Targach Książki w Warszawie odbył się panel „O polskim czytaniu i nieczytaniu”. Do rozmowy o tym, jakie są prawdziwe społeczne, ekonomiczne i rynkowe przyczyny niezbyt wysokiego czytelnictwa książek w Polsce, zaproszono ekspertów, wśród nich socjologa i antropologa kultury, kierownika Pracowni Badań Czytelnictwa Biblioteki Narodowej - Romana Chymkowskiego, który miał rozwiać wątpliwości na temat metodologii badań Biblioteki Narodowej. Wyjaśnił on, że w badaniu nie mierzy się czytania w ogóle, ale jedynie czytanie książek, zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej. Stwierdził także, że zmniejszające się czytelnictwo w Polsce ma związek ze światowym trendem. Podobne badania w innych krajach różnią się metodologią, ale jedno jest pewne - nigdzie na świecie poziom czytelnictwa nie rośnie.
Ale, tak czy inaczej, nie należymy do unijnych liderów czytelnictwa. W Europie najwięcej czytają Luksemburczycy, tam poziom czytelnictwa (wg ostatniego raportu Eurostatu na ten temat z 2011 r.) wynosi 81,7 proc. Wysoko w rankingu znajdują się także Szwedzi, Niemcy, Finowie, Austriacy i Estończycy. Nieźle wypadają Francuzi, Norwegowie, Islandczycy i Szwajcarzy. Najgorzej - Rumuni, tylko 29,6 proc. z nich czyta rocznie choćby jedną książkę. Polacy plasują się ze swoim wynikiem poniżej unijnej średniej. Czytamy podobnie jak Portugalczycy, Grecy, Bułgarzy, Cypryjczycy, Maltańczycy czy Włosi. Mocno rozczytani są Czesi. Według badania Eurostatu przynajmniej jedną książkę w ciągu roku czyta 66,7 proc. osób. Ale najnowsze czeskie badania (prowadzone tą samą metodologią co polskie) pokazują, że jest nawet lepiej. Czytelnikami jest ponad 83 proc. Czechów.
Z drugiej strony, w 2018 roku World Economic Forum zamieścił w sieci infografikę, ilustrującą czas spędzany na czytaniu przez mieszkańców europejskich krajów. Pierwsze miejsce zajęła Estonia ze średnim czasem 13 minut spędzanych na czytaniu każdego dnia. Na drugim miejscu ex aequo, z wynikiem 12 minut, uplasowała się Finlandia i Polska. Statystycznie na czytanie poświęcamy 12 minut dziennie. Francuzi tylko 2 minuty, w Rumuni, Włosi, Austriacy - całe 5 minut.
Wojtek, 48 lat, informatyk, przyznaje, że czyta okazyjnie, raczej mało. Czasami kolega poleci mu jakąś książkę albo dostanie książkowy prezent pod choinkę.
- Czytam głównie w sieci. Portale informacyjne, media społecznościowe - mówi. I dodaje, że dużo czytał w szkole i na studiach. Potem najzwyczajniej w świecie nie miał na książki czasu, ale zawsze czytał i wciąż czyta tygodniki opinii i pisma branżowe.
- Cały czas siedzę w internecie, pracuję przy komputerze. Mam wrażenie, że jestem trochę zmęczony literkami - wybucha śmiechem. Jeśli już sięga po książkę, wybiera kryminał, nie gardzi horrorami.
- Znacznie więcej czyta żona. Ona lubuje się w literaturze kobiecej, ale często sięga również po biografie. Ostatnio przeczytała biografie Baracka Obamy i biografie jego żony, Michelle - mówi.
Typem literatury czytanym najchętniej przez Polaków niezależnie od zajmowanej pozycji społecznej i wykonywanej pracy jest literatura sensacyjno-kryminalna - tak przynajmniej wynika z badań czytelnictwa Biblioteki Narodowej. Popularna literatura obyczajowo-romansowa, a także powieści obyczajowe to wybór kobiecy (30 proc. czytelniczek zadeklarowało, że je lubi), z kolei fantastyka dla dorosłych (fantasy, science fiction) czytana jest dwukrotnie częściej przez mężczyzn, zwłaszcza tych młodszych, przed czterdziestką. Mężczyźni częściej niż kobiety sięgają też po biografie, wspomnienia, publicystykę i książki historyczne. Książki podróżnicze i reportaże, obok kryminałów oraz fantastyki dla dorosłych, najbardziej zajmują ludzi młodych w wieku 25-39 lat. Także horrory, przede wszystkim powieści Stephena Kinga, nadal nie tracą na popularności.
Mira czyta wszystko, co jej wpadnie w ręce - w zależności od dnia i nastroju.
- Jadąc samochodem, słucham audiobooków, przy nich też zasypiam. Nie wyobrażam sobie życia bez książek, ostatnio bardziej wchodzi mi literatura non-fiction. Tak, sięgam po nowości wydawnicze, choć muszę przyznać, że nie wszystkie, nawet te najbardziej okrzyczane i nagradzane, mi smakują. Wracam wtedy do starych miłości, które czekają na półkach zgodnie z zasadą, że książki, której nie masz ochoty przeczytać powtórny raz i znowu, nie warto było czytać po raz pierwszy - wzrusza ramionami.
Studentka Ewa potrafi czytać kilka książek jednocześnie. Jedną ma przy łóżku, drugą w łazience przy wannie, trzecią nosi w plecaku.
- Lubię przeskakiwać z jednego świata do drugiego, oderwać się trochę od tego, co tu i teraz - przyznaje.
Ale też William Somerset Maugham, angielski prozaik i dramaturg, powiedział kiedyś, że „przyzwyczaić się do czytania książek - to zbudować sobie schron przed większością przykrości życia codziennego”. I sporo w tym prawdy.