Oszuści upatrzyli sobie na ofiary osoby starsze. Wiedzą, że seniorzy zrobią dla swoich rodzin niemal wszystko. Dlatego są łatwym celem.
Pani Regina z gminy Grajewo długa wahała się, zanim zgodziła się na rozmowę z nami. Kobiecie jest zwyczajnie, po ludzku wstyd. Jest też zła sama na siebie, że dała się podejść oszustom i oddała im pieniądze, które tak długo zbierała. Nasza bohaterka padła ofiarą wyłudzenia tzw. metodą „na wnuczka”.
Schemat jest zawsze taki sam. Przestępcy wyszukują numery telefonów stacjonarnych osób starszych. W dogodnym dla siebie momencie dzwonią do ofiary, i podając się za członków rodziny (przeważnie wnuka lub dziecko) proszą o przekazanie pieniędzy, ponieważ mają poważne kłopoty.
W przypadku 72 - letniej pani Reginy wszystko wyglądało bardzo podobnie.
- To było w 2016 roku. Jakoś na początku października. Wróciłam z targowiska, gdzie chodzę co piątek. Weszłam do domu i rozpakowałam zakupy. Wtedy zadzwonił telefon. Odebrałam i już po kilku zdaniach serce i zamarło mi w piersi - wspomina nasza bohaterka.
Po drugiej stronie słuchawki znajdował się ukochany i jedyny wnuk pani Reginy, który niedawno wyjechał do pracy w Wielkiej Brytanii. W tle słychać było szumy i trzaski, ale kobieta domyśliła się z kim rozmawia.
Nagły telefon z prośbą o pomoc
- Zapytałam: Łukasz? To ty? On potwierdził. Bełkotał coś, aż w końcu zaczął błagać mnie o pomoc. Wyznał mi, że właśnie przyjechał na parę dni do Polski spowodował wypadek. Płakał w słuchawkę, twierdząc, że nie chce zmarnować sobie życia i iść do więzienia. Serce samo mi podpowiedziało, że muszę mu jakoś pomóc - opowiada 72 - latka.
„Wnuczek” pani Reginy przekonał ją, że może mu ona pomóc pożyczając mu pieniądze, za które będzie w stanie rozwiązać swoje problemy. Mężczyzna dodał też, że sam nie zgłosi się po kasę, ponieważ boi się, że policja go szuka a dom babci może być obserwowany.
- Żyję ze skromnej emerytury, ale udało mi się odłożyć prawie dwa tysiące złotych. Trzymałam je w domu. Poszłam w umówione wcześniej miejsce i przekazałam całą kwotę jakiemuś mężczyźnie w kapturze, który miał być kolegą Łukaszka. Wróciłam do domu i czekałam na wieści od wnuka - wspomina kobieta.
Czas mijał, a telefon milczał. Na drugi dzień seniorka postanowiła zadzwonić do córki i dyskretnie wypytać co u Łukasza. Po tej rozmowie zrozumiała, że dała się podejść jak dziecko.
- Córka jak gdyby nigdy nic zrelacjonował mi co się u niej dzieje. Szybko rozłączyłam się i zadzwoniła do wnuka. Zapytałam czy u niego wszystko w porządku, kiedy był ostatnio w Polsce... Po kilku zdaniach zamarłam - wyjawia pani Regina.
Okazało się, że wnuk kobiety ma się świetnie, a co więcej w ogóle nie był w ostatnim czasie w Polsce.
- Dopiero wtedy przypomniały mi się te wszystkie ostrzeżenia, które słyszałam w telewizji. Skojarzyłam fakty i dotarło do mnie, że mnie okradli. Nie powiedziałam o tym rodzinie ani policji. Wstydzę się. Zadziałałam sercem i słono za to zapłaciłam - przyznaje pani Regina.
Seniorzy wpadają w pułapki oszustów
Niestety ta historia nie jest odosobnionym przypadkiem. Po koniec maja jedno z małżeństw z Grajewa dało się w podobny sposób nabrać.
- W poniedziałek, 29 maja w godzinach popołudniowych, dyżurny grajewskiej Policji został powiadomiony, że małżeństwo z Grajewa prawdopodobnie zostało oszukane metodą na „policjanta”- powiedziała nam st. sierż. Sylwia Gosiewska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Grajewie.
- W rozmowie ze zgłaszającymi, 61 -letnim mężczyzną i 58-letnią kobietą ustalili, że do zdarzenia doszło po godzinie 13:00. Z relacji pokrzywdzonych wynika, że na ich stacjonarny telefon zadzwonił młody mężczyzna podając się za ich syna. Płacząc twierdził, że miał wypadek samochodowy. Następnie słuchawkę przejął inny mężczyzna podający się za policjanta. Potwierdził wersję „syna” i dodał, że sprawę można załatwić polubownie wpłacając trzydzieści tysięcy złotych - wyjaśnia Gosiewska.
- Mieszkańcy Grajewa powiedzieli, że nie mają tyle pieniędzy i - nie rozłączając się z „policjantem”- udali się do banku, aby pobrać żądaną kwotę. Pieniądze, w kwocie trzydziestu tysięcy złotych, zostały przekazane w klatce schodowej jednego z osiedlowych bloków na terenie miasta. Kiedy rozmówca rozłączył się, małżeństwo uświadomiło sobie, że rozmawiali z oszustem. O zaistniałym zdarzeniu natychmiast powiadomili Policję. Postępowanie prowadzi grajewska Policja - informuje st. sierż. Sylwia Gosiewska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Grajewie.