Z Przysuchy do Warszawy przez Brno. Gdzie jest ta kadra polskich polityków U-21
Gdy kilka dni temu podziwiałem sukces naszych młodych siatkarzy jak z pełną determinacją, której wcześniej tak brakowało ich starszym kolegom w Lidze Światowej, zdobyli w czeskim Brnie mistrzostwo świata U-21, pomyślałem o naszych politykach. Wiem, jest to pewna forma dewiacji. Jednak w tym czasie trudno było nie myśleć o polityce. Gdy nasi juniorzy bili się o złoto, dwie najważniejsze polskie partie miały swoje wielkie zgromadzenia.
I teraz już dokładnie wyjaśniam dlaczego tak mi się to wszystko skojarzyło. Zakładając, że w siatkówce seniorzy się nie podniosą i będą dalej przegrywać, ma kto ich zastąpić, w polskiej polityce od lat te same gadające głowy. Niektóre postacie na naszej scenie są aktywne dłużej niż towarzysz Wiesław, czyli Władysław Gomułka, a to on naszym ojcom wydawał się wiecznie żywy. A jeszcze trochę to i „wysługą lat” przegonią el comandante Fidela Castro. Które to postacie, to już sobie Państwo według sympatii i przekonań dobiorą. Wystarczy tylko popatrzeć, kto był gwiazdą owych partyjnych zjazdów.
Z ręką na sercu trzeba przyznać, że w tym korespondencyjnym pojedynku Prawo i Sprawiedliwość wyglądało o wiele świeżej i dynamicznej. Co najmniej jakby byli, tak trochę a propos, po magicznej kubańskiej kuracji. Obiecali co należy: m.in. prawie 5 tysięcy kilometrów ścieżek rowerowych, szybki internet - 100 megabitów na stulecie niepodległości Polski czy darmowe lektury w formie elektronicznej. Prezes ojcowskim palcem skarcił tych, których można skarcić, bo nie są pierwszymi gwiazdami PiS-u, czyli ministra zdrowia i szefa resortu od budowania mieszkań.
A PO? Krótko mówiąc, nie nadąża. Lider partii Grzegorz Schetyna przekonywał: „Jesteśmy po to, żeby bronić zwykłych ludzi, bo w Polsce ciągle jest demokracja, konstytucja, niezależne sądy i samorządy”. I mówił to w Warszawie. A PiS po prostu pojechało do zwykłych ludzi. Zorganizowało kongres w kilkutysięcznej Przysusze, położonej na krańcu Równiny Radomskiej. - Zjednoczona Prawica nie skupia się tylko na dużych metropoliach, jak to robiła Platforma Obywatelska, ale my zwracamy uwagę także na problemy tak zwanej Polski powiatowej - wytłumaczył krótko senator Adam Bielan. I myślę, że w ten sposób zdobyli kolejnych kilka punktów. PO, jak i reszta opozycji, co rusz pokazuje jak kompletnie nie ma pomysłu na pokonanie PiS-u. Partia rządząca bardzo ładnie rozgrywa ich na wielu frontach, choćby z komisją sejmową do spraw Amber Gold. Walec idzie równo.
A przecież PO mogłaby pięknie się zrewanżować trochę podobną sprawą SKOK-ów. Podobno afera nie mniejsza niż ta pierwsza. Wiadomo, że przy obecnym układzie sił nie uda się powołać kolejnej komisji parlamentarnej, ponieważ PiS-owi to, delikatnie mówiąc, nie na rękę, ale opozycja ma wiele innych możliwości, by sprawę dziwnego finansowania SKOK-ów nagłośnić. Ale Schetyna tylko macha stępioną szabelką: jak zdobędziemy władzę, to wtedy powołamy tę komisję! Albo nie powołają, bo skończy się jak w słynnym i bardzo smutnym wierszu Marii Konopnickiej „Jaś nie doczekał” - czytaj Grześ. Albo czy nieśmiesznie prezentuje się były minister zdrowia, którego nawet już koledzy zdymisjonowali w poprzedniej kadencji za brak skuteczności, krytykując obecnego za to samo? PO sprawia wrażenie takiego wiejskiego Burka, który cały czas ujada, chwytając za nogawkę listonosza niosącego ludziom skromną, bo skromną, ale emeryturę. Droga PO, ludzie jeszcze jakiś czas będą się cieszyć, że ktoś coś im wreszcie przynosi. Puśćcie nogawkę i wymyślcie, jak przynieść więcej. Wtedy pojawi się wasz ulubiony program - „Szansa na sukces”.